czwartek, 17 października 2013

WAŻNE!!

Słuchajcie tata odciął mi internet i zabrał telefon, dlatego też rozdział najprawdopodobniej nie pojawi się aż do 1 listopada. BARDZO WAS PRZEPRASZAM I BŁAGAM NIE ZOSTAWIAJCIE MNIE!! Postaram napisać się parę rozdziałów na przód i wtedy w listopadzie pododaję je szybciej. O nowych rozdziałach zostaniecie poinformowani jak zawsze ;) No to do 1 listopada xx

niedziela, 13 października 2013

16. "Stranger"

 ROZDZIAŁ DEDYKOWANY - @Skysscrapperr


wtorek

"Napiszę Ci list. Srebrnymi gwiazdami na nocnym niebie. Czemu tak pusto gdy nie ma Ciebie? Serce krwawi, dusza płacze. Czy już Cię więcej nie zobaczę?"


Otworzyłam szeroko oczy. Krzyczałam? Serio? Dlaczego w takim razie mnie nie obudziła? 
- Tak? No, ja um, miałam koszmar. - Powiedziałam. 
- O czym on był? - Zapytała. Cały czas stałyśmy na chodniku przed jej domem. Nie chcę jej o tym mówić. To nie jest jej sprawa i problem. 
- Nie pamiętam. - Rzuciłam i zrobiłam krok do przodu. Chciałam iść dalej, w końcu miała mi pokazać okolicę, a nie sprawiać, że czułam się jak na przesłuchaniu. Sue złapała mnie za rękaw kurtki i pociągnęła z powrotem na miejsce, w którym stałam wcześniej. 
- Na początku strasznie dyszałaś. Później krzyczałaś "zostaw mnie"! - Spojrzała w moje oczy i starała się cokolwiek z nich odczytać. Czekała na moją reakcję, ale ja nie zrobiłam nic, zupełnie nic. Stałam jak słup i wpatrywałam się w przyjaciółkę. - A.. a na końcu szeptałaś jego imię i płakałaś. - Dokończyła. 
- Kogo imię? - Odezwałam się, a w moim głosie można było wyczuć niepokój. 
- Szeptałaś, szeptałaś imię Styles'a. Później ucichłaś i zaczęłaś płakać. - Brałam głębokie oddechy. Strach przejął moje ciało, które lekko zaczęło się trząść. Przełknęłam głośno ślinę. - Teraz pamiętasz? - Moja głowa pokiwała się lekko. - Więc? 
- T.. to n.. nic - Wydukałam. 
- Powiedz mi. 
- Nie - Odpowiedziałam szybko. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - To znaczy, um ja nie mogę. 
- Jak to? Co to znaczy, że nie możesz? - Dopytywała się Sue. 
- Ja..
- Sue?! - Usłyszałam damski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą szeroko kobietę. Nie taką zwyczajną kobietę. Przede mną stała Pattie. Pattie - mama Justin'a! 
- Dzień dobry pani Bieber. - Przywitała się dziewczyna. Przyjaciółka wyglądała na nie bardzo uradowaną z tego spotkania. 
- Och Sue! Tak dawno się nie widziałyśmy! Wróciłaś. - Pattie przyciągnęła dziewczynę do uścisku, a Sue niechętnie go odwzajemniła. - Co tam, skarbie? Widzę, że przywiozłaś koleżankę. 
- Przyjaciółkę - Poprawiła ją Sue, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. - To jest Rosalie. - Pattie przyglądała mi się z zaciekawieniem. Mierzyła mnie od stóp do głów. Co oni mają za dziwny zwyczaj tutaj? Każdego kogo poznają muszą najpierw dokładnie obejrzeć? 
- Witaj Rosalie - Uśmiechnęła się. 
- Dzień dobry pani - Kiwnęłam głową i powtórzyłam jej gest. 
- Dziwne..Tak bardzo podobna jesteś do..- Pattie urwała. Jej wzrok znajdował się teraz na twarzy Sue. - Nie, nie, musiałam Cię z kimś pomylić. - Puściła do mnie oczko. - Więc? Kiedy przyleciałyście? 
- Dzisiaj rano - Odparła Sue. 
- Musisz do mnie wpaść. Pogadamy sobie przy herbatce. Aaa! Bym zapomniała! Za kilka dni przyjeżdża Justin, będzie dawał koncert i na pewno mnie odwiedzi, cudownie prawda?! - Kobieta wydawała się bardzo zachwycona, w przeciwieństwie do Sue, która stała cicho. Jedyny ruch jaki wykonała to przytaknięcie głową. - Chyba nie masz mu nadal za złe tego, że wyjechał? - Mina Sue wyrażała jedynie ból. 
- Nie skądże. - Jej głos się łamał. 
- To dobrze, rozumiesz chyba, musiał podbijać świat. Dobra dziewczynki lecę do domu, bo muszę zacząć sprzątać przed przyjazdem Justin'a. Miło było Cię znów zobaczyć Sue, a Ciebie Rosalie poznać. Do zobaczenia! 
- Do widzenia - Powiedziałyśmy z Sue w tym samym momencie. 
- W porządku? - Zapytałam cicho.
- Tak, tak
- Um, to gdzie idziemy?
- Przed siebie - Spacerowałyśmy wolnym krokiem. Mijałyśmy domy, łąki i sklepy, a ja czułam się tak jakbym już tu kiedyś była. Wszystko było jakieś takie znajome. Może to przez tatę.. - Chodź pokażę Ci coś! - Krzyknęła i zaczęła biec. 
- Nie! Czekaj! - Dziewczyna zatrzymała się. - Tu gdzieś jest taka polana i na niej jest pełno kwiatków, tak? - Przyjaciółka patrzyła na mnie nie dowierzając w moje słowa. 
- No tak jest. - Powiedziała lekko drżącym głosem. Czemu się denerwowała? Nie rozumiem. 
- Zabierzesz mnie tam? 
- Mhm, to całkiem niedaleko. - Po dziesięciu minutach drogi doszłyśmy do ślicznej polany. Było tu pięknie, tak kolorowo. W Londynie nie widziałam podobnego miejsca do tego. Szłam powoli po trawie omijając kwiaty. - Ros? 
- Tak? 
- Skąd wiedziałaś, że tu jest takie miejsce? 
- Mój tata mi o nim opowiadał. - Wzruszyłam ramionami. Usiadłam na ziemi i zaczęłam zrywać kwiaty. Wiązałam ich łodygi tworząc wianek. Sue usiadła obok mnie. 
- Opowiedz mi o nim. - Pokręciłam przecząco głową. 
- Lepiej nie 
- Proszę. - Westchnęłam głośno. 
- Mój tato był najlepszym człowiekiem na ziemi. Bardzo go kochałam i nadal kocham. To była osoba, z którą mogłam zawsze porozmawiać o wszystkim. Przychodziłam do niego, z każdym problemem i on mi pomagał go rozwiązać. Był jedyną osobą, która się mną interesowała. Bronił mnie przed mamą, czytał bajki na dobranoc i pomagał w lekcjach. Starał się mnie wychować jak najlepiej. Uczył życia. Jednego dnia wróciłam do domu, ze szkoły, ale nikogo nie było. Wydawało mi się to podejrzane, bo zazwyczaj tato był w domu dosyć szybko i szykował obiad dla mnie i mamy. Poszłam go szukać. Weszłam do sypialni rodziców. Szafa była szeroko otwarta i brakowało w niej rzeczy taty. Nie wiedziałam dlaczego go nie ma. Mijały dni, a tata nie wracał i nie dawał znaku życia. Pamiętam, że odrabiałam pracę domową i wtedy do pokoju weszła mama razem z tatą. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam. Mama powiedziała tylko dwa słowa, które zawaliły cały mój świat - "rozwodzimy się" i tak po prostu wyszła. Strasznie wtedy płakałam, a tata próbował mnie uspokoić. Miałam wtedy jedenaście lat. Tata się wyprowadził już na dobre, a ja zostałam z mamą. - Sue gładziła delikatnie moją dłoń. Posłałam jej lekki uśmiech. 
- Dlaczego teraz nie utrzymujesz z nim kontaktu? - Odchyliłam głowę do tyłu, aby powstrzymać łzy, które usilnie próbowały wydostać się z moich oczu. 
- Bo on, on nie żyje. - Nie dałam rady. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. 
- Przykro mi. - Sue przełknęła głośno ślinę. - Jeśli nie chcesz nie musisz dalej opowiadać. 
- Jest w porządku. Ja, ja odwiedzałam go w jego nowym mieszkaniu, a wtedy tata opowiadał mi o Stratford. Nie mam pojęcia czemu, ale twierdził, że tam będę bezpieczna. Nie brałam tego na poważnie, bo niby dlaczego akurat Stratford? Gdy miałam trzynaście lat mój tata miał wypadek samochodowy. To była zima dokładnie drugi luty, było ślisko przez lód na drodze. Samochód wpadł w poślizg, zboczył z drogi i uderzył w drzewo. Tata zmarł na miejscu. Podobno obok niego siedziała jakaś kobieta, która również zmarła w tym wypadku. - Wzięłam głęboki oddech. - Najgorsze jest to, że jechał wtedy do mnie. - Sue przytuliła mnie mocno. 
- Tak bardzo mi przykro. - Powiedziała cicho. 
- Pytałaś skąd wiem o tym miejscu. - Przyjaciółka przytaknęła. - Tata namalował mi mapę tego miasta bardzo dokładnie. Do tej pory nie mam pojęcia czemu to zrobił, ale na pewno miał w tym jakiś cel. Tylko, że ja już się o nim nie dowiem. 
- Córeczko nie dołuj się, będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Pamiętaj o tym co Ci mówiłem. Będziesz bezpieczna w Stratford. Tu masz mapę, dzięki niej się nie zgubisz. - Tata podał mi białą kartkę, złożoną na wiele części.
- Ale tatusiu po co mi ta mapa, czemu Stratford? 
- Kiedyś się dowiesz kochanie, pamiętaj tatuś Cię bardzo kocha, a teraz wracaj do domu, bo mama będzie się denerwować. 
- Ona mnie nie kocha. 
- Rosalie oczywiście, że Cie kocha, ona tylko nie potrafi tego pokazać, słońce. Będę jutro po Ciebie, ubierz się cieplutko, bo jest coraz zimniej, a tatuś nie chciałby żebyś była chora, dobrze? 
- Dobrze tato, to do jutra. - Ustałam na palcach i ucałowałam tatę w policzek.
To wspomnienie wracało, wtedy ostatni raz widziałam tatę, ostatni raz z nim rozmawiałam. 
- Twój tata jest pochowany w Londynie? - Zapytała Sue wyrywając mnie z zamyśleń. 
- Tak, zawsze chciał być pochowany na starym cmentarzu koło swoich rodziców i tak się stało. 
- Jak dawno tam byłaś? 
- Ja, um nigdy tam nie byłam. 
- Jak to? 
- Nie potrafiłam, nie umiałam to jest strasznie trudne i boli. 
- Rozumiem. - Zrobiło się już ciemno, a ja prawie zasypiałam. Byłam strasznie zmęczona. - Wracajmy. Musisz odpocząć. - Wstałam z ziemi i z wiankiem na głowie wróciłam do domu Sue. 
- Wreszcie jesteście. - Odezwał się tata przyjaciółki, który schodził po schodach. 
- Tato wracaj do łóżka, jest już późno. - Powiedziała Sue. 
- Dobra, dobranoc dziewczynki. 
- Dobranoc - Powiedziałam. 
- Dobranoc tato. 

*Perspektywa Harry'ego 
Nigdy wcześniej nie pisałem czegoś takiego. Nawet nie wiem jak mam zacząć. " Cześć Ros"? Nie, to do dupy. Dobra wiem! 

Londyn 25.06.2013 r.
List I 

Droga Rosalie 

To ja Josh, tak naprawdę to nie Josh, ale o tym dowiesz się zaraz. Piszę ten list, żeby móc powiedzieć Ci całą prawdę i tylko prawdę. Czyli w sumie wszystko od początku. To nie jest tak, że cokolwiek Ci powiedziałem było kłamstwem.. Będę pisał codziennie jeden list przez siedem dni. Wiem, że tego nie przeczytasz, bo nawet ten list nie będzie w Twoim posiadaniu. Zostawiam go tutaj w tej skrzyni, przy tym grobie, ponieważ wierzę, że duch tego człowieka może mi pomóc Cię znaleźć. Myślisz, że to głupie? Ja w to wierzę i nie przestanę, po prostu wiem, że on pomaga, ja to wiem.. No to zacznę od początku. To co teraz napiszę może wydać Ci się dziwne.. Nazywam się Harry, Harry Styles nie Josh. Curlygreen to ja. Pewnie teraz jesteś wściekła, że Cię okłamałem, ale musisz zrozumieć. Jestem członkiem znanego zespołu i bałem się powiedzieć kim naprawdę jestem, mimo, że wydajesz się osobą, która dotrzymuje tajemnic. Przepraszam, bardzo Cię przepraszam. Jak po raz pierwszy zobaczyłem Cię w parku poczułem się dziwnie, ale przyjemnie. Pewnie się zastanawiasz skąd wiem, że byłaś to Ty. Zapytałem się Ciebie o restaurację, w której jesteś, pamiętasz? Wracałem wtedy do domu i zobaczyłem Ciebie w ślicznej sukience. Wyglądałaś pięknie. Ja nie mogłem uwierzyć, że to właśnie Ty. Zacząłem myśleć o Tobie coraz więcej i więcej, a teraz nie mogę i nie potrafię wymazać Cię ot tak z pamięci. Wiem, że musiałaś uciec, ale DLACZEGO MNIE ZOSTAWIŁAŚ?! Ja bez Ciebie oszaleję, nie umiem tak funkcjonować. Jesteś mi potrzebna do życia tak samo jak powietrze. Proszę wróć do mnie.. Wróć tutaj, dla mnie. Ja Cię ochronię przed wszystkim. Już nigdy nie pozwolę, żeby stała Ci się krzywda. Zrobię dla Ciebie bardzo dużo, uwierz mi.. Bardzo mi na Tobie zależy, ale to nie zmienia w sumie nic.. Straciłem Cię i mam wrażenie, że już nigdy nie odzyskam.. 

Harry

Odłożyłem długopis, złożyłem kartkę na trzy części i włożyłem do białej koperty. Założyłem bluzę i wybiegłem z domu. Szedłem z kopertą w dłoni w stronę cmentarza. Otworzyłem lekko skrzypiącą bramę i szukałem nagrobka z dużą skrzynią. Przykucnąłem przy grobie, przeżegnałem się i wrzuciłem list do skrzyni. 
- Proszę Cię, to dla mnie ważne.. Zrób cokolwiek, żeby wróciła. Pomóż mi. - Wyszeptałem. 
- Wróci, zobaczysz. Musisz tylko mocno wierzyć. - Głos starszego mężczyzny dobiegł do moich uszu. Odwróciłem się gwałtownie. - Wiara czyni cuda, pamiętaj. - Powiedział i zaczął odchodzić. Co się właśnie stało? Kim on był? 
- Niech pan poczeka! - Zawołałem. Mężczyzna ustał przy jednym z grobów. Dobiegłem do niego i spojrzałem na napis nagrobka. Było tam imię i nazwisko kobiety. Oczy człowieka, który stał koło mnie zaszkliły się. Jego twarz zmieniła się z poważnej na radosną i rozpromienioną. Dobra mam trzy pytania. Kim on jest? Co on robi tu o tej godzinie? Kim jest tak kobieta? 
- Jocelyn - Przeczytałem imię kobiety na głos. Mężczyzna od razu skierował swój wzrok na mnie.
- To moja żona. - Nieznajomy podszedł bliżej do grobu, nachylił się i dotknął nagrobka. - Dobry wieczór kochanie. - Powiedział cicho. Przyglądałem się temu wszystkiemu i nie wiedziałem co mam robić. Nadal nie wiedziałem dlaczego przyszedł tu o tej porze. - Przychodzę tu co wieczór od czasu jej śmierci. Rozmawiam z nią, pytam się o rady, a ona mi odpowiada. - Czy on zwariował? - Nie zwariowałem synu. Mówiłem Ci , że wiara czyni cuda, ona jest kluczem do wszystkiego. - On czyta mi w myślach czy jak?! Pokręciłem głową w niedowierzaniu, odwróciłem się i odszedłem. Co to było?!


***
 *Część podkreślona to wspomnienie
Przepraszam.. wiem rozdział miał być wczoraj, ale nie wyrobiłam się z jego napisaniem. Mam nadzieję, że nie jesteście bardzo na mnie złe.. Informuję 26 osób, komentarzy pod poprzednim rozdziałem było 10. Ja się pytam gdzie jest pozostałe 16 osób? Nie wiem, jeżeli chciałyście być na liście informowanych, ale opowiadanie nie przypada Wam do gustu, to wystarczy napisać, że nie chcecie być już na liście i tyle. Poprzednio napisałam w notce pod rozdziałem, że rozdziały będą coraz rzadziej, ze względu na to, że nie komentujecie i chyba tak zrobię, bo widzę, że Wam wcale nie zależy. Oczywiście nie mówię tu o osobach, które stosują się do zasady, która jest pod prologiem (jeżeli ktoś nie pamięta, to niech sobie przeczyta, ona nie uciekła, cały czas tam jest ;) ) i tym osobom bardzo dziękuję ♥. Rozdziały postaram się pisać dłuższe, ale ostrzegam, że nie zawsze mi to wyjdzie. Niżej macie linki odsyłające do kont bohaterów na Twitterze - dajcie im follow. 
Niall - konto jest wolne, jeśli ktoś chciałby je prowadzić proszę pisać do mnie ---> @Domixon

WAŻNA INFORMACJA!!! JEST NOWA ZAKŁADKA - "ZAPYTAJ BOHATERÓW" SĄ TAM ICH ASKI, WIĘC MOŻECIE PYTAĆ :))

sobota, 5 października 2013

15. "Her back to me"

 PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!
ROZDZIAŁ DEDYKOWANY - @ForeverDreeamer

wtorek

"Nie przyzwyczajaj się do mnie. Nie zapamiętuj mojej twarzy, nie pamiętaj, ile łyżeczek cukru wsypuję do herbaty, zapominaj jak się ruszam, jak ubieram, jak pachnę. Nie przywiązuj się do mnie - ja mam w zwyczaju uciekać."

Stałam przed czarnymi, dużymi drzwiami prowadzącymi do domu Sue. Nasz lot trwał dosyć sporo czasu, gdy tylko wylądowałyśmy dziewczyna zadzwoniła po taksówkę. Przez cały ten czas przyjaciółka starała się nawiązać ze mną jakikolwiek kontakt, ale ja ją zbywałam lub wcale nie odpowiadałam. Moje myśli kręciły się tylko wokół jednej osoby - Josh'a. Czasami miałam wrażenie, że słyszę jak krzyczy moje imię. Tak bardzo źle się z tym wszystkim czuję.. Zostawiłam go, zostawiłam go samego, bez normalnego pożegnania. Mam nadzieję, że zrozumiał i kiedyś wybaczy mi to co zrobiłam. Gdy tylko o tym pomyślę w moich oczach zbierają się łzy. Muszę być silna, dać radę. Josh też sobie poradzi, to twardy facet. Sue zapukała kilkakrotnie do drzwi. Odczekałyśmy troszeczkę, ale nikt ich nam nie otworzył.
- Nikogo nie ma? - Zapytałam. Sue przewróciła oczami.
- Ros jesteśmy w Kanadzie. Tu jest inny czas, a tata pewnie jeszcze śpi. - Odparła i zaczęła grzebać w kieszeniach. Podeszłam bliżej i nacisnęłam dzwonek. Sue spiorunowała mnie wzrokiem. - I po co go budzisz?! - Syknęła.
- Chyba lepiej by było gdyby wiedział, że jesteśmy, co nie?
- Nie- Warknęła. Kompletnie nie rozumiałam jej zmiany zachowania. Odkąd znam Sue była zawsze dla mnie miła i w ogóle, a teraz? Co się z nią stało? Już chciałam odpowiedzieć, ale usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. W drzwiach stanął mężczyzna około czterdziestki. Spojrzał na mnie dużymi niebieskimi oczami.
- Cześć tato - Przywitała się Sue i przytuliła mężczyznę, który nie spuszczał ze mnie wzroku, co było troszkę krępujące. - To jest Rosalie, mówiłam Ci o niej. - Pan pokiwał głową i  uśmiechnął się ciepło.
- Witaj, miło mi Cię poznać Rosalie. - Jego gruby głos zabrzęczał w moich uszach. Wypowiadając moje imię twarz taty Sue zrobiła się biała, a oczy  zrobiły się jasne. Wyglądały tak jakby zaszły mgłą. Było tak jakby przywołał sobie jakieś wspomnienie.
- Mi pana również. - Powiedziałam.
- Mów mi Tom. - Mężczyzna pokręcił głową jakby chciał odrzucić jakąś myśl i wybudzić się z transu.
- Tato, przyjechałyśmy tu na troszkę.. to znaczy na troszkę długo. - Wtrąciła Sue.
- Um, ja chciałabym prosić tylko o jeden nocleg, nie chcę być problemem.
- Ależ możesz zostać tu ile chcesz, to żaden problem. Jesteś dla Sue jak siostra czyli tym bardziej jestes tu mile widziana. - Odparł Tom.
- Ale ja.. ja nie mam pieniędzy, żeby płacić.. - Urwałam w połowie zdania, gdy spotkałam zimny i wkurzony wzrok Sue.
- Kochanie nie musisz płacić. Jesteś jak rodzina.
- Dziękuję - Odpowiedziałam.
- Tato możemy wejść? - Zapytała Sue.
- Aaa no pewnie, zapraszam. - Weszłyśmy do środka. Wnętrze domu było normalne, ani nie za drogie, ani nie za kiczowate, było po prostu normalne. - Sue, pokaż Rosalie jej pokój. - Dziewczyna wzięła mnie za rękę i i poprowadziła po schodach na górę, otworzyła białe drzwi i puściła mnie przodem. Pokój miał czerwone ściany, po prawej stronie stało duże czarne łóżko. meble również były w tym kolorze. Z pozoru mogłoby się wydawać, że jest tu strasznie ciemno, ale przez spore okno wpada mnóstwo światła, które oświetla całe pomieszczenie.
- Rozgość się, to teraz jest Twój pokój. - Uśmiechnęła się.
- Dziękuję Ci Sue, naprawdę. - Przyjaciółka przytuliła mnie mocno i pogłaskała po policzku.
- Tu jesteś bezpieczna. - Wyszeptała. - Dobra rozpakuj się i zejdź na dół. Zjemy śniadanie.
- Śniadanie? - Sue zaczęła się śmiać.
- Zmiana czasu - Powiedziała rozbawiona i wyszła z pokoju. Otworzyłam walizkę i zaczęłam wyciągać z niej rzeczy. Ułożyłam wszystko starannie i pochowałam do szafek. Usiadłam na miękkim łóżku, a moje oczy zapełniły się łzami. Dlaczego to wszystko spotyka mnie? W czym ja tak zawiniłam? Nie dość, że zostałam skrzywdzona, to sama też to robię. Krzywdzę innych, na przykład Josh'a. Tak bardzo mam dosyć.. Dosyć siebie samej, dosyć mojego życia. Ono nie ma najmniejszego sensu. Położyłam się i skuliłam w kulkę. Nie mam siły.. Chcę umrzeć.

*perspektywa Harry'ego 

Ławka w parku była zajmowana przeze mnie od kilku godzin. Nie chcę się stąd ruszać. Zostanę tu do czasu aż Ros do mnie przyjdzie, bo ona do mnie wróci. Nie zostawiła mnie.. Napisałem jej sms.

"Jak przeczytasz tą wiadomość, przyjdź do parku, proszę. Musimy się spotkać, porozmawiać. Ros proszę Cię" 

Nie obchodzi mnie to, że powiedziała, abym nie pisał. Ona wróci tu, wróci.. Rozglądałem się po parku, w poszukiwaniu niziutkiej blondynki z lekko kręconymi końcówkami włosów. Jest! Wstałem z ławki i pobiegłem do dziewczyny. 
- Ros! - Krzyknąłem, ale kobieta nie odwróciła się. - Ros! - Złapałem dziewczynę za rękę na co natychmiast zareagowała. Odwróciła się gwałtownie i wpatrywała się we mnie. To nie była Rosalie.. Dziewczyna podniosła swoje brwi w zdziwieniu. 
- O co chodzi? - Zapytała. 
- Przepraszam, pomyliłem Cię z kimś.. - Powiedziałem i odszedłem. Ona naprawdę uciekła. UCIEKŁA I ZOSTAWIŁA MNIE SAMEGO. Ustałem koło drzewa i oparłem się o nie głową. Czułem damskie perfumy, delikatne a zarazem mocne. Zrobiłem obrót wokół własnej osi, ale nikt koło mnie stał. To jakby drzewo wydawało z siebie zapach. Czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu.
- Harry, chodź do domu stary. - Powiedział Lou. Pokręciłem przecząco głową. 
- Nigdzie nie idę. Jak Ty w ogóle mnie tu znalazłeś? 
- Skojarzyłem fakty.. Mówiłeś, że tu po raz pierwszy zobaczyłeś Ros. 
- No tak - Zamknąłem oczy i wciągnąłem powietrze. 
- Nie możesz tu zostać. Chodź idziemy. 
- Nie! - Wrzasnąłem. - Ona tu przyjdzie! Rozumiesz?! Wróci tu! - Louis spuścił głowę i poklepał mnie po ramieniu. 
- Przykro mi.. - Odwrócił się i zaczął odchodzić. 
- Czekaj! - Krzyknąłem. - Chłopak zatrzymał się i patrzył na mnie zaciekawiony. Podszedłem do niego. - Za ile jedziemy? 
- Do LA? - Przytaknąłem. - Za tydzień, a co? 
- Nic - Powiedziałem i wyszedłem z parku. Za parę dni pewnie stanie w moich drzwiach policja, ale ja się nie poddam.. Mówi się, że " Zawsze ten co goni jest potężniejszy od tego co ucieka" więc? Znajdę ją. 

*perspektywa Rosalie 

- Rosalie! Znajdę Cię, rozumiesz?! Znajdę i zabiję! - Wrzeszczała mama. Siedziałam w ciemnej szafie, schowana za płaszczami i drogimi futrami matki. Każda część mojego ciała trzęsła się ze strachu. 
- Psst  -Podskoczyłam w miejscu. Podniosłam głowę, którą dotychczas miałam schowaną pomiędzy nogami. Moje oczy skanowały przestrzeń przede mną. Zauważyłam zarys postaci. Postaci, która zbliżała się do mnie. Wstałam i zaczęłam się cofać. Dotknęłam plecami twardej deski szafy. Postać dalej zbliżała się do mnie. 
- Proszę.. nie, nie rób mi, mi krzywdy. - Wydukałam cicho. Postać ustała przede mną, napierając na mnie swoim ciałem. Ciepła dłoń otarła moje mokre policzki. Poczułam gorący oddech przy swoim uchu. 
- Cii, nie bój się. Jestem z Tobą, wszystko będzie dobrze. Ros, ze mną jesteś bezpieczna. - Wyszeptała tajemnicza osoba. Podniosłam swoje ręce do góry, dłonie zanurzyłam we włosach postaci. Były takie miękkie. Pomału zaczęłam opuszczać je niżej. Osoba była strasznie wysoka, swoją budową okrywała mnie całą. Czyli to był mężczyzna. Dotknęłam jego twarzy, nosa, policzków i ust. Przejechałam palcem po jego dolnej wardze. Chłopak przysunął się do mnie bliżej. Jego nos dotykał mojego policzka. Oddychał głośno. Moje dłonie badały teraz jego ramiona i tors. Mężczyzna złapał oba moje nadgarstki i przytrzymał je nade mną. Jego miękkie usta znalazły się na moich. Całował mnie zmysłowo i delikatnie. Oddawałam pocałunki, a dłonie chłopaka puściły moje nadgarstki. Szybko chwyciłam twarz chłopaka i głaskałam jego policzki. Nagle drzwi szafy otworzyły się. Światło wpadło do środka oświetlając mnie i ukazując osobę, z którą się tam znajdowałam. Odskoczyłam od chłopaka, gdy spojrzałam w jego oczy. Były zielone i ciemne. 
- Harry? - Chłopak uśmiechnął się. 
- Będzie dobrze - Wyszeptał i zniknął, po prostu rozpłynął się w powietrzu. 
- A teraz umrzesz. - Powiedziała mama z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Usiadłam gwałtownie na łóżku. Byłam cała mokra od potu, a moje usta pulsowały. Dotknęłam ich, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Wstałam z łóżka, wybrałam świeże ciuchy i poszłam szukać prysznica. Gdy tylko go znalazłam zdjęłam swoje rzeczy i szybko odkręciłam wodę, która strumykami spływała w dół mojego ciała. Owinęłam się ręcznikiem, zakręciłam wodę i zaczęłam wycierać jej pozostałości z mojej skóry. Włożyłam nowe ubrania i rozczesałam włosy. Ustałam naprzeciwko lustra. Wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze. Wyglądam jak gówno. Wyszłam z łazienki i zeszłam do salonu, w którym Sue i jej tata zawzięcie o czymś dyskutowali. 
- Ooo wstałaś! - Sue puściła do mnie oczko. - Nie chciałam Cię budzić. Jak jesteś głodna to obiad jest już na stole, tylko włóż go do mikrofalówki, bo pewnie jest zimny. 
- Um, dziękuję, ale nie chcę jeść. - Odparłam. 
- Och, no okej. To ubieraj się, chcę Ci pokazać okolicę. 
- Okej - Ubrałam swoją czarną kurtkę i trampki. 
- Gotowa? 
- Mhm - Sue uśmiechnęła się do mnie i wyszła z domu. Ja zrobiłam to samo. 
- Krzyczałaś przez sen.- Powiedziała stanowczo.

*perspektywa Harry'ego 

Siedziałem na balkonie z zamkniętymi oczami. Jak mam zacząć jej szukać? Do kogo mam pójść? Przecież nie zadzwonię do niej do domu, bo stamtąd uciekła, więc? Wspominała coś o przyjaciółce. Jak ona się tam nazywała? Sue? Chyba tak.. ale nie znam jej nazwiska i w tym problem. Wstałem z leżaka i zacząłem chodzić z kąta do kąta. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Wszedłem do pokoju. Otwierałem wszystkie szuflady po kolei, aż znalazłem to czego szukałem. Trzymałem w ręku kartki i szukałem długopisu. Napisze do niej list. Wyjawię jej to wszystko czego nie zdążyłem jej powiedzieć. Wiem ,że tego nie przeczyta, ale zostało mi tylko siedem dni. Napiszę siedem listów, zaniosę je na cmentarz, na grób człowieka, który jak mówią pomaga ludziom i spełnia marzenia i życzenia. Tylko tyle mogę zrobić..


***
Cześć, chciałabym Was powiadomić, że jeżeli pod tym rozdziałem będzie tak mało komentarzy jak pod poprzednim nowe notki będę dodawać coraz rzadziej. No, bo proszę Was no.. informuję tyle osób, a mam tylko 4 komentarze?! Oczywiście bardzo dziękuję osobą, które w ogóle skomentowały, bo to dla mnie bardzo dużo znaczy. Poza tym prosiłam, żebyście informowali mnie jak zmieniacie swój ursename, osoba która tego nie zrobi zostanie usunięta z listy informowanych i koniec. Cieszę się jednak, że są osoby, które trzymają się ustalonych na początku zasad, ale jest mi przykro, że jest Was tak mało.. Tak jest mi przykro i smutno. Przypominam, że bohaterowie mają swoje konta na TT : 
Niall - to konto jest do oddania.. 

No to do następnej notki. Pamiętajcie to wszystko zależy od Was.