piątek, 23 sierpnia 2013

5. " She won"

czwartek 

Nie wierzę. Po prostu nie wierzę w to co przed chwilą się stało. Czy ona naprawdę to powiedziała? Może mam jakieś omamy słuchowe, czy coś, ale wątpię. Ona olała Amandę i tym samym wygrała ten pieprzony zakład. Z jednej strony się cieszyłam, że nie zachowała się jak szmata i zakładając się ze mną mówiła prawdę, ale z drugiej strony to wcale nie chciałam iść na te durne zakupy. Nie lubię się wyróżniać, dlatego nie ubieram się jak większość dziewczyn w tej szkole, bo uważam, że nie które z nich wyglądają na prawdę dziwkarsko. Sue nie wyglądała jak dziwka, była ubrana nawet dobrze. Połowę rzeczy, które miała na sobie były markowe. To nie jest tak, że mnie na takie ciuchy nie stać, ja po prostu ubieram się na luzie. Wolę mieć jakąś rzecz z jakiegoś tam rynku niż taki sam ciuch za trzy razy większą cenę ze sklepu markowego. Nie przejmuję się moim wyglądem. Mam gdzieś to, że moje włosy się nie układają, bo równie dobrze mogę je związać i po problemie. Nie obchodzi mnie to, że gdzieś na twarzy pojawił mi się pryszcz. Nie lubię chodzić na zakupy i to jest w stu procentach pewne. Wolę jak mama od czasu do czasu mi coś kupi.
- O czym myślisz? - Zapytała Sue. Wydawała się ona bardzo miłą dziewczyną, ale jej charakter znacznie różnił się od mojego. Jest zwariowana, wesoła i radosna, czyli przeciwieństwo mnie. Jej zachowanie czasem mnie irytuje i to nawet bardzo, ale staram się to wytrzymywać.
- Wygrałaś. - Powiedziałam szeptem. Miałyśmy właśnie naszą trzecią lekcję, a dokładniej fizykę. Próbowałam skupić się na tym co mówi nauczycielka, zwłaszcza, że była nią sama pani dyrektor, ale nie potrafiłam.
- To oznacza zakupy! - Wyszeptała, uśmiechając się. Ta dziewczyna cały czas się uśmiecha. Ja nie robię tego tak często. Moim zdaniem uśmiech oznacza radość, czyli coś co rzadko doświadczam. Amanda przez cały dzisiejszy dzień nie odezwała się do mnie ani razu, pomijając to co rzuciła rano, ale za to z jej oczu strzelały pioruny, które z pewnością kierowała w stronę mnie i Sue. Zadzwonił dzwonek, a ja poczułam wielką potrzebę skorzystania z toalety. Schowałam książki do torby i wyszłam z klasy.
- Hej! Ros! Gdzie idziesz? - Jak ona mnie właśnie nazwała? " Ros"?
- Rosalie - Poprawiłam ją. - I idę do toalety, bo zaraz się zeszczam. - Odparłam. Dziewczyna na moją poprawkę teatralnie przewróciła oczami i odeszła. Weszłam do toalety i pobiegłam do pierwszej lepszej kabiny. Załatwiłam swoją potrzebę i podeszłam do zlewu. Ręce myłam dokładnie, wmasowując mydło. Spłukałam pianę i spojrzałam przed siebie i wszystko wokół się zatrzymało. Moje oczy wpatrywały się w dużą, białą ścianę z czerwonym napisem "NIENAWIDZIMY CIĘ LUTZ" po bokach były podpisy chyba każdego ucznia tej szkoły. Nie powstrzymałam łez. Pozwoliłam swojemu bólowi się ujawnić.
- Ros?! - Zawołała Sue, wchodząc do pomieszczenia. Nie odwróciłam się. Nie chciałam, żeby znowu zobaczyła jak płaczę. - O matko! Ros! - Dziewczyna przytuliła mnie mocno i zasłoniła ten paskudny widok. Za co oni mnie tak nienawidzą, no kurwa za co? Co ja im takiego zrobiłam, huh? Nigdy nikomu nie stanęłam na drodze, zawsze starałam się być miła i pomocna, a co dostawałam w zamian? Nie mam już siły. Ja już nie chcę żyć, bo życie to nie wspaniała bajka Disneya. - Chodźmy stąd. - Wyszeptała. Posłusznie opuściłam toaletę i razem z Sue poszłyśmy na wuef. - Może chcesz wrócić do domu? Mogę pójść z Tobą, to nasza ostatnia lekcja.
- Um, zostanę. Nie chcę, żebyś przeze mnie miała później problemy. - Wychripiałam. Nie wiem co się ze mną dzieje. W takiej sytuacji już dawno byłabym w drodze do domu.
- Na pewno? Bo jesteś bardzo blada i do tego masz wielkie, sine wory pod oczami. - Pogłaskała mnie po ramieniu i poprawiła swoje kruczo czarne włosy.
- Tak, na pewno. - Westchnęłam. Jak już mówiłam mam w dupie to jak wyglądam. Weszłam do szatni i przebrałam się w strój sportowy. Zadzwonił dzwonek i wszystkie dziewczyny ruszyły na salę. Obraz przed moimi oczami gwałtownie zawirował, wstrzymałam oddech i podparłam się ściany. Wolnym krokiem ruszyłam do sali.
- Zbiórka!- Krzyknęła nauczycielka.
- Okej?- Zapytała Sue, bacznie mnie obserwując. Kiwnęłam głową przytakując. Nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność. Wyczytując moje nazwisko nie spuszczała ze mnie wzroku.
- J- jestem - Wydukałam.
- Dobra dziewczęta, dzisiaj zagracie w siatkówkę. Podzielę Was na zespoły. - Powiedziała. - Lutz, wróć do szatni i się przebierz. - Nakazała.
- Ale ..
- Idź! - Syknęła. - Jak już się przebierzesz to przyjdź tutaj. Chciałabym zamienić z Tobą kilka słów.
- Dobrze - Odparłam. Po chwili znów byłam na sali. Podeszłam do pani McVay i odchrząknęłam. Kobieta podniosła swój wzrok na mnie i wskazała ręką korytarz.
- Coś nie tak proszę pani? - Zapytałam. Jeżeli ona zaraz zacznie mi prawić kazania o tym, że parę dni temu opuściłam jej lekcję bez żadnego wytłumaczenia i pozwolenia to chyba walnę łbem o ścianę.
- Nie, to znaczy tak - Powiedziała cicho. - Powiedz mi proszę, co się z Tobą dzieje? - Huh? Co się ze mną dzieje? Nic, a co ma się dziać? Tylko moje życie się wali i mam nadzieję, że szybko dobiegnie końca, a co?
- Nie rozumiem. - Odpowiedziałam.
- Ostatnio znikasz z połowy moich lekcji. Przez parę dni nie pojawiasz się w szkole, a jak już tu jesteś to wyglądasz jak wrak. Powiedz mi prawdę. Coś się stało? - W jej głosie była troska, ale nie zamierzam powiedzieć jej prawdy. To nie jej pieprzony interes.
- Ja po prostu nie czuję się najlepiej. Nie było mnie w szkole, ponieważ zachorowałam. - Odparłam.
- Rosalie, nie kłam. Masz podpuchnięte oczy. Podejrzewam, że od płaczu. - Taa, powinna pani zostać detektywem, naprawdę. - Do tego Twoja twarz jest blada. Wiem, że nie powiesz mi prawdy, ale spróbuj się przed kimś otworzyć. Przemyśl to. - Powiedziała i odeszła. Wyszłam ze szkoły i czekałam na Sue. Nie chciałam wracać już na lekcje i mam nadzieję, że pani McVay to zrozumie. Poza tym za moment powinien być dzwonek. Jak na zawołanie wszyscy uczniowie wybiegli ze szkoły.
- Heej! - Krzyknęła Sue. - Już jestem.
- Spoko - Rzuciłam.
- Co McVay od Ciebie chciała? - Zapytała. Ach no tak! Zapomniałam, że Sue jest zbyt ciekawska!
- W sumie to nic ważnego, pytała się czy coś się stało, ale powiedziałam, że nie.
- Tylko tyle?
- Tak - Odpowiedziałam ostro.
- Ooo, no dobra, nie chcesz to nie mów. O 16:00 będę po Ciebie i idziemy na zakupy! - Skrzywiłam się na myśl o tym. - Chyba, że bardzo źle się czujesz, no to wtedy to przełożymy. - Nie mogłam dać plamy. Wygrała zakład więc muszę być wobec niej fair.
- Daj spokój, możemy iść, już mi lepiej.
- To paa! - Krzyknęła i poszła do domu.

* Z perspektywy osoby trzeciej 
 
Chłopcy siedzieli w małym radiowym pomieszczeniu i dawali kolejny już tego dnia wywiad. Cała piątka była już bardzo mocno wykończona. Marzyli tylko o tym, aby znaleźć się w swoim własnym domu i łóżku. 
- Czyli niedługo zaczynacie nową trasę koncertową. Czy zamierzacie zabrać ze sobą swoje dziewczyny? Harry? - Chłopak spojrzał się na mężczyznę wzrokiem zabójcy. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieli, że Harry nie ma swojej drugiej połówki, ale i tak mimo wszystko to jemu zawsze zadawano tego typu pytania. 
- Przykro mi, ale nie mam pojęcia. Zapytaj może tych chłopaków, którzy je mają, huh? - Syknął. 
- Ależ Harry, jestem całkowicie pewien, że ją masz, nawet nie jedną. - Odparł mężczyzna. W Harry'm  wszystko się gotowało. Miał tego wszystkiego już dosyć. Chłopak wyszedł z pomieszczenia.
- Hazza!- Ktoś krzyknął. Harry nie miał zamiaru się zatrzymywać. Już po chwili siedział w swoim samochodzie i był w drodze do domu. On naprawdę chciał się zakochać. Chciał mieć kogoś kim będzie się mógł opiekować i o kogo będzie dbał. Chciał powtarzać ciągle słowa, których nie wypowiadał już od bardzo dawna - " Kocham Cię". Ludzie mają go za wielkiego kobieciarza, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, ale tak naprawdę wcale go nie znają, nie wiedzą co czuje.

***
Mocno schrzaniłam? Piszcie szczerze. Mam wrażenie, że rozdział wyszedł beznadziejnie ...
 Dziękuję Wam bardzo za tyle wejść i za wszystkie komentarze. ♥  Widziałam, że bardzo polubiłyście Sue :) Dziewczyna tryska energią ;) Wiem, że już to mówiłam, ale BARDZO WAS KOCHAM!  xx Mam nadzieję, że mnie nie zostawicie i dalej będziecie czytać to opowiadanie. Przepraszam za błędy, jeżeli się one pojawiły. Paa! xx

9 komentarzy:

  1. jesteś świetna nie mogę się doczekać kolejnego :))xx

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu coś z chłopcami. To znaczy, każdy chciałby się zakochać jak Harry i wgl. Omg, nie mam dzisiaj nastroju do pisainia komentarzy.
    Wiedz, że bardzo lubię twojego bloga i z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;) x
    ily xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. wkoncu harry.!! <3. nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. xD /M

    OdpowiedzUsuń
  4. boski koniec :3
    daaaaaaaaaaaaaalej

    OdpowiedzUsuń
  5. jkasjkvhqwkegf kocham Sue po prostu! czekam na następny, pisz szybko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział *o* czekam na nn @Paulaa9999

    OdpowiedzUsuń
  7. Nic nie schrzaniłaś, co ty. Ogólnie nie czytałam twojego opowiadania od początku, musiałam nadrobić. Widzę, ze dopiero zaczynasz swoją przygodę z tym blogiem. Zapowiada się bardzo ciekawie, powoli wszystko się rozkręca. Super, naprawdę. Życzę ci dużo weny i wytrwałości, bo to jest naprawdę potrzebne. informuj mnie o każdym nowym rodziale, chcę być na bieżąco :) Pozdrawiam i trzymam za ciebie kciuki ;* @take_you_there

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże! To jest najlepszy blog! Boże, normalnie poryczałam się na końcówce! Biedny Harry! :* Kocham Cię! xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepszy blog którego czytałam

    OdpowiedzUsuń