poniedziałek, 23 grudnia 2013

22. "The real story"

ROZDZIAŁ DEDYKOWANY - @GosiaGlebocka

Piątek

Nie, to jest kompletnie nie możliwe. Co niby ja miałabym robić na tym zdjęciu z tą kobietą? Nie, nie to na pewno nie jestem ja. Przecież jak dzieci są małe, to są do siebie podobne, prawda? Zaśmiałam się nerwowo. Przewróciłam kolejną stronę albumu, który już po chwili leżał na podłodze. Moje ciało zaczęło drgać. Porozrzucałam wszystkie fotografie po pomieszczeniu. Gdzieś tu musi być imię tego dziecka! Cholera, no! Ze złości i frustracji kopnęłam kanapę. Upadłam na kolana. Ja mam schizy.. Potrzebuję lekarza, jak najszybciej muszę się dostać do jakiegoś specjalisty, bo inaczej zwariuję.
- To nie jesteś ty Rosalie, to nie jesteś ty. - Szeptałam. Podniosłam z ziemi jedno ze zdjęć, jeszcze raz uważnie mu się przyglądając. No zadziwiające podobieństwo. Boże..
- Halo, mamo? Przyjedź jak najszybciej. Ros wie. - Usłyszałam za sobą głos Justina. Co do cholery wiem?! O co tu chodzi?! Chłopak podszedł do mnie bliżej, ale ja się cofnęłam. - Ros spokojnie.
- Kim ona jest?! - Wrzasnęłam. Pokazałam mu zdjęcie kobiety. - Kim? - Justin spuścił głowę. Nie odpowiedział nic, zupełnie nic. - No kim?!
- Twoją mamą! - Krzyknął. Do moich oczu napłynęły łzy. Obraz gwałtownie mi się zamazał. Ale, jak to? Co z moją mamą w Londynie? Co z moim tatą?! Oddychałam głośno i głęboko.
- Ty żartujesz, prawda? - Mój głos się łamał. Ledwo stałam na nogach, które miałam jak z waty. Chłopak pokręcił głową.
- A tata? Mój tata to Jack, tak? To Jack!
- Twój tata to Tom.
- Nie! - Wrzasnęłam. - Nie!
- Przykro mi.  - Miałam ochotę wygarnąć mu wszystko. Powiedzieć o tym, jakie krzywdy musiałam znosić w tamtym domu przez te wszystkie lata, podczas gdy moi prawdziwi rodzice żyli sobie szczęśliwie. Nie obchodziłam ich wcale! Mieli mnie w dupie! Oddali mnie obcym ludziom, żeby pozbyć się problemu! Jak tak można?! Ominęłam chłopaka i na drżących nogach pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Mogłabym przysiąc, że jeszcze nigdy w moim gównianym życiu nie czułam się tak jak teraz. Śmierć "ojca", "matka" tyran, nigdy bym nie pomyślała, że może być jeszcze gorzej, a tu nagle takie coś. Wszystko było jednym wielkim kłamstwem! Rzuciłam się na łóżko. Byłam cała zalana łzami, ale to teraz nie miało znaczenia. Jak oni mogli mi to zrobić? No jak?!
- Rosalie, otwórz drzwi, proszę. - Justin miał smutny ton.- Proszę Cię, to nie tak, Rosalie, proszę!
- Co nie tak, co nie tak?! Jestem śmieciem! Rozumiesz?! Czuję się jak gówno! Idź stąd! - Szlochałam.
- Rosalie..
- Idź! - Wrzasnęłam. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ja w ogóle tutaj jestem. To wszystko przez Sue. To ona mnie namówiła na przyjazd tutaj! Mam ich wszystkich dosyć. Czemu nie mogę żyć normalnie? No czemu?! Jeszcze nigdy nie spotkało mnie nic dobrego, nigdy.. Zawsze wszystko mi się waliło i tak już będę miała chyba do końca.. Tak sobie myślę, że śmierć byłaby najlepszym sposobem na rozwiązanie tych wszystkich problemów i kłopotów.
- Ros, to ja Pattie. Kochanie otwórz drzwi.
- Nienawidzę was! Was wszystkich! - Wyciągnęłam z pod łóżka walizkę i zaczęłam wrzucać do niej swoje rzeczy. Nie mogę tu dłużej zostać, nie po tym wszystkim.

*perspektywa Justin'a

Słyszałem jej szloch. Widziałem jej łzy. To nie miało wszystko tak wyglądać. Mieliśmy ją tylko odnaleźć i się nią zaopiekować. Szczerze? Wolałbym, żeby nie wiedziała o Judith. Wiem, że to jej matka, ale to co się teraz dzieje jest totalną tragedią. Ja widzę jak Rosalie się rozpada..
- Gdzie ona jest?! - Usłyszałem stukanie obcasów i delikatny, damski głos.
- Na górze. - Odpowiedziałem wyłaniając się zza rogu pokoju. Moje oczy napotkały śliczną brunetkę. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, ale i smutek? Tak dawno jej nie widziałem. Tęskniłem.. - Sue - Dziewczyna kiwnęła głową, zmierzyła mnie wzrokiem i ruszyła na górę. To chore, że kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz? Jestem dla niej nikim. Ona mnie nienawidzi. Zaraz za nią do domu wszedł wysoki mężczyzna.
- Witaj Justin. - Przywitał się ze mną. Spojrzałem na niego oczami pełnymi nienawiści. Zawsze go nie lubiłem i nawet nie starałem się polubić. Znosiłem tego faceta tylko dlatego, że był ojcem mojej najlepszej przyjaciółki. Dlaczego żywię wobec niego takie uczucia? Odpowiedź jest prosta. To przez Rosalie. Do tej pory nie potrafię zrozumieć dlaczego on i Judith to zrobili. Mogli postąpić zupełnie inaczej.. Wiem, że było im trudno, ale no kurde, żeby oddać swoje własne dziecko?!
- Dzień dobry panu - Odparłem chłodno. Mężczyzna uśmiechnął się lekko i podążył za córką, a ja pobiegłem za nimi. Ten gość zachowuje się tak jakby nic się nie stało. Co za palant..
- To ja Sue. - Dziewczyna zapukała do drzwi, czekając na odpowiedź.
- Nie chcę Cię widzieć! Odejdź! - Ten zdesperowany ton głosu Ros łamał mi serce. Miałem ochotę ją przytulić i płakać razem z nią. 
- Ale Ros.. - Sue wzięła głęboki oddech i ze świstem wypuściła powietrze.Wymieniła z Tomem spojrzenia.  - Jestem Twoją przyjaciółką, martwię się. - Zamek w drzwiach się przekręcił, a już po chwili zostały one otwarte.  Zobaczyłem zapłakaną blondynkę z rozczochranymi włosami. Oczy miała zaczerwienione, a policzki lekko różowe. - Rosalie, nareszcie. - Sue podeszła bliżej. Wyglądało na to, że chciała przytulić przyjaciółkę, ale Ros się cofnęła.
- Nie dotykaj mnie. - Syknęła.
- Jestem Twoją siostrą. Nie bądź dla mnie taka. Przez tyle czasu Cię szukaliśmy. Chcieliśmy Cię odzyskać. Rozumiesz? Chcieliśmy, żebyś do nas wróciła. - Ros prychnęła.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - Zaczęła. - Przez tyle lat żyłaś sobie pięknie i cudownie. Miałaś duży dom, kochającą rodzinę i przyjaciela, na którym mogłaś zawsze polegać. Wszyscy Cię szanowali i lubili. Miałaś wszystko co chciałaś. A ja? Ja nie miałam nic! Zupełnie nic! Ty żyłaś moim życiem! Rozumiesz do cholery?! Moim! Jak mogłaś mnie tak oszukać? Udawać taką biedną i skrzywdzoną przez Justin'a i los? Ty nie wiesz co to znaczy być skrzywdzonym! Nigdy tego nie zrozumiesz!
- Ja..
- Zamknij się! Teraz ja mówię! Nie chcę Cię znać. Jesteś dla mnie nic nie wartym gównem. - Stałem tam i nie wiedziałem co mam robić. Rosalie prawie dławiła się łzami, a Sue wyglądała tak jakby zaraz miała również się rozpłakać. A Tom? Stał niewzruszony. Co jest z nim do cholery nie tak?  - Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! Wy wszyscy jesteście cholernymi kłamcami! Tak bardzo was nienawidzę! Popieprzeni ludzie! - Nie wytrzymałem. Ruszyłem w stronę Rosalie. Zrobiłem to wszystko tak szybko, że dziewczyna nie zdążyła zareagować. Przytuliłem ją mocno do siebie. Ros rzucała się na wszystkie strony, chcąc się wydostać, ale ja nie dawałem za wygraną. Trzymałem ją i nie zamierzałem puścić. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że łzy spływają po moich policzkach. Pociągnąłem nosem.
- Cii, już dobrze. - Uspokajałem ją.
- Ja muszę uciekać. Muszę uciekać. - Szeptała.
- Daj sobie najpierw wszystko wyjaśnić. Po co tak dramatyzujesz? Stało się coś? Nie wydaje mi się. Jestem twoim ojcem, a Sue twoją siostrą powinnaś się cieszyć, a nie ryczeć jak jakieś głupie dziecko. - Warknął Tom.
- Tato! - Krzyknęła Sue, piorunując go wzrokiem.
- No co? Taka prawda. - Miałem ogromną ochotę przyjebać temu facetowi, ale zamiast tego mocniej przytuliłem Ros i zacząłem śpiewać jej do ucha jedną z moich piosenek.
- Dlaczego taki jesteś?
- Może dlatego, że ona strasznie przypomina mi Judith? Pogodziłem się z jej śmiercią, ale Ty uparłaś się, żeby szukać Rosalie. Wy nie rozumiecie, że ona jest tak podobna do swojej matki. Boję się, że jeśli znowu się przyzwyczaję i znowu ją stracę to tego nie przeżyję. Rozumiecie?!  Z resztą, po co ja wam to mówię? Jesteście tylko bandą dzieciaków. Nie wiecie co czuje człowiek, który traci osobę, którą kocha. Wy nic nie wiecie. Nic! - Zaczynam rozumieć, dlaczego Tom zawsze był taki, taki dziwny. On nigdy nie pogodził się ze śmiercią żony. Ukrywał swój ból tak bardzo jak tylko mógł.
- Chcę znać prawdę, całą prawdę. - Odezwała się Ros.
- Ja Ci wszystko opowiem, jeśli mi obiecasz, że nas znowu nie opuścisz. - Sue stała i wpatrywała się w Rosalie dużymi oczami.
- Ty wiesz? - Blondynka zwróciła się do mnie. Pokiwałem głową. - Opowiedz.
- Dobrze - Oderwałem się od Ros, złapałem ją za rękę i razem usiedliśmy na łóżku. Zastanawiałem się jak mam zacząć. Tą historię słyszałem od mamy i nie wiem czy stało się tak jak ona mi to opowiedziała.
- Zaczynaj.
- Judith i Tom byli wspaniałym małżeństwem. - Zerknąłem na mężczyznę, który wpatrywał się w widok za oknem. - Poznali się w latach szkolnych. Tom bardzo o nią zabiegał, ale Judith nie była co do niego przekonana. Z czasem jednak zaczęła się mu otwierać. Zakochali się w sobie. Rodzice Judith byli przeciwni temu związkowi, dlatego Judith i Tom twierdzili, że pozostaną w ukryciu. O ich związku wiedziały tylko dwie osoby. Moja mama i przyjaciel Toma.
- Jack. - Wtrącił mężczyzna.
- Tak, Jack. - Przytaknąłem. - Pewnego dnia rodzice Judith przyłapali ją i Toma jak się całowali. Kobieta dostała zakaz spotykania się ze swoim chłopakiem, ale mimo wszystko potajemnie wymykała się późnymi wieczorami, żeby się z nim zobaczyć. Gdy oby dwoje skończyli wiek pełnoletni. Postanowili się pobrać. Rodzice dziewczyny nie wyrazili zgody na ślub. Uważali, że Tom nie jest dobrym kandydatem na męża. W między czasie Judtih dowiedziała się, że jest w ciąży i razem z Tomem oznajmili to rodzicom.
- Byli zbulwersowani tym faktem i kazali jej usunąć dziecko. Twierdzili, że jest za młoda na bycie matką i że ja nie zdołam jej utrzymać. Zgodzili się na ślub, ale jednym z ich warunków było oddanie dziecka po urodzeniu do jakiś obcych ludzi. Judith była temu przeciwna, ale ją przekonałem. Wzięliśmy ślub. A Ciebie oddaliśmy Jack'owi i jego żonie. To nie było dla nas łatwe. Z początku Cię odwiedzaliśmy, ale z czasem przestaliśmy to robić. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak o nas nie będziesz nic wiedziała.  - Dokończył za mnie Tom. Ros siedziała z otwartą buzią.
- Jak to możliwe, że Sue jest moją siostrą? - Zapytała po chwili.
- Nie jestem rodzoną córką Toma. On jest moim ojczymem. - Odpowiedziała brunetka.
- Nie zdradziłem Twojej mamy Ros.. Za bardzo ją kochałem. Tego dnia kiedy jechała razem z Jack'iem po Ciebie miałem złe przeczucie.
- To ona jechała z moim ta.. to znaczy z Jack'iem tym samochodem? - Pokiwałem głową. - Ona chciała mnie zabrać tutaj?
- Tak, chcieliśmy Cię z powrotem. - Rosalie wstała z łóżka i podeszła do Toma. Przytuliła się do niego, a mężczyzna pocałował ją w czoło. - Przepraszam Cię Ros..

***
Hejka ;)
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale mam teraz dość trudny okres.. do tego szkoła i w ogóle.. Powiem tylko tyle, że nie jest ze mną za dobrze.. ale to tam..
Co sądzicie o rozdziale? Wyjaśniło się wszystko?
Przesyłam buziaki xx do następnego ♥

8 komentarzy:

  1. Fajne opowiadanie
    Z twittera @444Lou
    Zapraszam również na mojego bloga
    mylife-mydream-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    @zaynakamyidol

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealny jak zawsze!♥
    Karol CIA. ♥ ily

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...
    Ten rozdział jest... wow...
    Tego się nie spodziewałam.
    Czekam z niecierpliwością na nn ;**

    PS:Sorry, że nie komentowałam, miałam mały kłopot z internetem.

    OdpowiedzUsuń
  5. OJPRDL ! Wiedziałam, że tak będzie ale i tak jestem w szoku ! *O*
    duzo weny zycze no i czekam na nn xx

    @Anne_195

    PS. Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudowny <3
    Kochanie co się dzieje, jesteś chora, czy jakieś inne problemy? Mam nadzieje, że wszystko wróci do normy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O boziuuu, tyle sie wydarzyło. Wspaniały rozdział *o*
    @Paulaa9999 czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za dedyka <3
    Kocham twoje opowiadanie z niecierpliwością czekam na każdy rozdział :D
    @GosiaGlebocka

    OdpowiedzUsuń