sobota, 28 września 2013

14. "Farewell"

ROZDZIAŁ DEDYKOWANY -  @darvsia999_stay

poniedziałek

Siedziałam w ciemnym parku z kapturem na głowie. Było zimno i na dodatek zaczął padać deszcz. Czekałam na Sue już dobrą godzinę. W między czasie odpisałam Josh'owi, który w końcu raczył się do mnie odezwać. Właśnie dostałam od niego kolejnego sms.
" Naprawdę? Mogę wiedzieć kogo?"

Co mam mu odpisać? No słuchaj przypominasz mi Harry'ego. Tego z One Direction, kojarzysz? W życiu tak nie napiszę, bo jestem pewna, że by mnie wyśmiał. Lekko drżącymi palcami wpisałam treść sms.
"Jest to ktoś, kogo niedawno widziałam i ja, um, no eh nie ważne.. Wiesz, ja odezwę się do Ciebie później, dobranoc xx" 

Dosłownie od razu dostałam odpowiedź. 
" Nie chcesz, to nie mów. Rozumiem. :) Dobranoc Ros x "
Może i jestem dziwna, ale polubiłam tego Josh'a. Wydaje się być naprawdę fajny. Tylko tak jakoś dalej nie rozumiem dlaczego kiedy powiedział, że mam się odwrócić widziałam Harry'ego. To nadal nie daje mi spokoju i właśnie z tego powodu sądzę, że Josh kłamie. Schowałam telefon do kieszeni i naciągnęłam rękawy kurtki, chowając w nie zmarznięte dłonie. Czułam się lekko dziwacznie będąc o tej porze w ciemnym parku. Równie dobrze mógł tu być gwałciciel, który właśnie mnie podgląda i tylko czeka na dobrą okazję, aby zaatakować. Pewnie, że się boję, ale muszę zaczekać na Sue. Swoją drogą ciekawe co ona wymyśliła. Mam wielką nadzieję, że mama jeszcze nie zorientowała się o mojej ucieczce. Nie mogę z nią zostać, nie po tym wszystkim. Zimny powiew wiatru uderzył w moją twarz, rozwiewając włosy na różne strony. Liście poruszały się w jednym rytmie i jedyne co dało się usłyszeć to właśnie ich szelest. Żadnej żywej duszy, psa, kota.. no nikogo. Nagle do moich uszu dobiegł trzask, najprawdopodobniej spowodowany przez pękniętą gałąź. Podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się gwałtownie w stronę, z której wydobył się dźwięk. Przyglądałam się uważnie, skanowałam każdy kawałek tamtego ciemnego zakamarka, ale nic nie dostrzegłam, oprócz wysokich drzew i krzaków. Wróciłam do pozycji, w której znajdowałam się na początku. Ani śladu Sue, nie mam pojęcia co ta dziewczyna wymyśliła, ale przestaję mi się to podobać. Wstałam z ławki i podreptałam do jednego z drzew. Miałam dziwne uczucie. Takie jakby ktoś śledził każdy mój ruch, obserwował mnie. Z tego miejsca miałam lepszy widok na centralną część parku. Oparłam się o pień drzewa. Jakaś dłoń zasłoniła moją buzię. Zostałam przyciśnięta do czyjejś klatki piersiowej. Próbowałam się wydostać z uścisku, ale nie mogłam. Szarpałam się na lewo i prawo. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc i pewnie bym to zrobiła gdyby nie fakt, że ta dłoń tłumiła mój krzyk. 
- Zamknij się Ros i uspokój. - Zamarłam. Ten głos był mi bardzo dobrze znany. Poczułam, że uścisk osoby powoli się zmniejsza. Odwróciłam się natychmiast. 
- Jesteś pojebana?! Do kurwy nędzy, co to miało być?! - Dziewczyna zaśmiała się głośno. 
- Twoja reakcja była bezcenna. 
- Że co?! Sue! Dostałam prawie zawału, a Ciebie to bawi?! Idiotka głupia. - Ominęłam ja i podeszłam do ławki, koło której stała moja wypchana walizka. Wyciągnęłam z niej rączkę i zaczęłam ciągnąć za sobą. - Dziękuję Ci za wszystko Sue. Cześć - Szłam przed siebie, w kierunku wyjścia z parku. Za mną słyszałam nie tylko kroki. Dźwięki uderzających kółek o betonowy chodnik huczały w mojej głowie. Zatrzymałam się koło dużej lampy. 
- W końcu raczyłaś się zatrzymać. - Fuknęła Sue. - Powiedziałam Ci, że się nie żegnamy. - Przekręciłam głowę tak, że moja twarz była oświetlona. Sue otworzyła buzie i wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę. 
- Co? - Warknęłam. 
- Twój.. Twój policzek, on .. on jest siny. - Wydukała. 
- Mówiłam Ci przecież co się stało. Bez powodu nie uciekłabym z domu. Słuchaj muszę iść, szukać kogoś kto mnie przenocuje. 
- Ale Ros..
- Po co Ci walizka? - Przerwałam jej. Ręką wskazałam na jej bagaż. 
- Idę z Tobą. - Prychnęłam.
- Chyba żartujesz! 
- Nie, nie żartuję. Mam dwa bilety. Musiałam je zarezerwować i tak dalej, dlatego to tak długo trwało. 
- Bilety? Dokąd? - Zmarszczyłam czoło. 
- Kanada - Wzruszyła ramionami. - Masz ze sobą dokumenty prawda? - Pokiwałam głową. 
- Ale co z Twoją mamą?
- Powiedziałam jej prawdę. Obiecała nas kryć. Streściłam jej co ma mówić w razie co. 
- Zgodziła się?! - Otworzyłam szeroko oczy w zdumieniu. 
- Bez wahania, słuchaj samolot mamy za godzinę, zamówiłam już taksówkę zaraz powinna tu być. 
- Dziękuję Sue - Przyjaciółka pogładziła mnie po dłoni. 
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. - Kawałek dalej zatrzymało się auto. - Jest już, chodź. - Z samochodu wysiadł mężczyzna około czterdziestki. 
- Um, ja to wezmę. - Wskazał na nasze walizki. 
- Dziękujemy - Odparła Sue. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Było tu cicho i ciepło. 
- Gdzie mam panie zawieść? 
- Lotnisko - Kierowca pokiwał głową. Jechaliśmy wolno. Zatrzymywaliśmy się na każdych światłach i pomimo tak wczesnej godziny musieliśmy stać w korku. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Lot miał się odbyć za 32 minuty. Westchnęłam głośno. 
- Um, Ros? - Zaczęła Sue. 
- Hm? 
- Bo Ty musisz to wyrzucić. - Powiedziała. 
- Wyrzucić co? - Dziewczyna palcem pokazała na mój telefon. - Jaja sobie robisz? - Sue pokręciła głową, co oznaczało, że mówi całkiem poważnie. 
- Policja Cię namierzy. 
- Ale ja nie mam innej komórki! - Krzyknęłam. 
- Jak będziemy już w Kanadzie to Ci kupię. - Stwierdziła. 
- Nie ma mowy Sue. Mam swoje pieniądze. Potrzebuję tylko noclegu, tylko tyle. 
- No, no, ale wywal ją jak dojedziemy na lotnisko. 
- A co z Josh'em?! - Sue spojrzała na mnie smutno. 
- Nie możesz utrzymywać z nim kontaktu. Mogę się założyć, że Twoje zdjęcie będzie na każdym drzewie i słupie ogłoszeniowym. Twoja mama nie da za wygraną Ros. Policja sprawdzi Twojego laptopa, skrzynkę, wszystko. Jeżeli się z nim skontaktujesz to.. 
- Nie mogę go tak zostawić bez słowa! - Wrzasnęłam. 
- To Cię znajdą. - Dokończyła i podrapała się po głowie. - Napisz mu prawdę i ... i się z nim pożegnaj. - Patrzyłam na Sue nie dowierzając jej słowom. Kurde! Wiem, że ma rację. Jeżeli nie wyrzucę komórki to prędzej czy później mnie znajdą i znowu wyląduje w tym patologicznym domu. Szybko znalazłam numer Josh'a. 
"Cześć, przepraszam, że pisze o tej porze, ale muszę Ci coś powiedzieć. Josh ja.. ja uciekłam z  domu. Wiem jak to wygląda i co sobie teraz myślisz. Pewnie coś w stylu - Głupia nastoletnia buntowniczka. No, ale to nie jest tak. Musiałam uciec, po prostu musiałam to zrobić. Relacje z moja mamą nie są za dobre, dowody tego znajdują się na moim policzku. To co dzisiaj zrobiła, to czego się dopuściła mnie przerosło. Chciałabym żebyś wiedział, że bardzo Cie lubię. Jesteś dla mnie jak tajemniczy i mój osobisty anioł stróż. Bardzo się cieszę, że weszłam na ten czat, bo poznałam Ciebie, ale teraz muszę uciekać. Proszę Cię nie dzwoń i nie pisz. Nie będę odpisywać, nie mogę. Chyba rozumiesz.. Jeżeli nadal będę utrzymywać z Tobą kontakt namierzą mnie, a ja nie mogę wrócić do tego domu, do tej kobiety. Dziękuję Ci za wszystko. Nigdy o Tobie nie zapomnę, nigdy.. obiecuję. Teraz zostało mi do powiedzenia już tylko jedno. Trzymaj się i powtarzam nie pisz.. Najlepiej będzie jak o mnie zapomnisz. Tak.. po prostu wymaż mnie z pamięci. Cóż to, to chyba tyle. Przepraszam... żegnaj Josh"

Łzy spływały po moich policzkach. Wysłałam wiadomość i wyłączyłam komórkę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo przywiązałam się do Josh'a, do całkiem obcego mi człowieka, a zarazem bardzo bliskiego. On sprawiał, że się uśmiechałam.. Dzięki niemu i Sue czułam, że mam dla kogo żyć, że nie jestem sama i zawsze mogę na nich liczyć. A teraz? A teraz go straciłam i najprawdopodobniej nigdy nie odzyskam. Nie mogę się z nim kontaktować, to chyba logiczne. Jeżeli spróbuję do niego zadzwonić policja przechwyci rozmowę i zlokalizuje miejsce, w którym będę. Samochód zatrzymał się koło wejścia na lotnisko. Mężczyzna wysiadł z auta i wyjął nasze bagaże. 
- Dziękujemy panu - Sue podała mu pieniądze i uśmiechnęła się ciepło. Rozglądałam się dookoła, szukając śmietnika, który byłby najdalej oddalony od lotniska. To jest to! Śmietnik stał po drugiej stronie ulicy, koło dość mocno zarośniętej polany. Pokazałam Sue ręką, aby dała mi chwilkę. Przeszłam na drugą stronę i wrzuciłam telefon do śmietnika. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do Sue. 
- Chodźmy. - Pokiwałam głową. Po pomieszczeniu rozległ się damski głos, wydobywający się z głośników. 
- Pasażerowie lotu do Kanady, Stratford Otario proszeni są o podejście do bramek!!! - Podreptałyśmy z Sue do miejsca wyznaczonego przez kobietę i ustawiłyśmy się jedna za drugą, czekając w kolejce. Miałam wrażenie, że każdy tu obecny gapi się właśnie na mnie. Tak bardzo chciałam, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Mama miała wielu znajomych, również pracujących właśnie na tym lotnisku. 
- Spokojnie - Przyjaciółka ścisnęła moją dłoń starając się dodać mi otuchy. Nadeszła moja kolej. Położyłam walizkę na taśmie i przeszłam przez bramkę. Zabrałam swój bagaż, oddaliłam się kawałek i czekałam na Sue. - Jestem. - Puściła do mnie oczko. Uśmiechnęłam się do niej słabo. Szłyśmy ciągnąc za sobą walizki. Ustałam przed jedną ze stweardess ukazując jej mój bilet. Kobieta pokiwała głową i wpuściła mnie do samolotu. Zajęłam wyznaczone miejsce, a koło mnie usiadła Sue. 
- Będzie dobrze. - Powiedziała. 
- Za moment startujemy, w razie jakichkolwiek problemów i kłopotów proszę wołać stweardessę. W Kanadzie powinniśmy wylądować za dwie i pół godziny. Życzę państwu miłego lotu. - Samolot zaczął jechać po pasie startowym, a po chwili wzniósł się do góry. To konie, koniec tamtego życia, teraz zacznie się coś nowego. Będę tęsknić za Josh'em, bardzo ... 

*perspektywa Harry'ego 

Promienie słońca wpadały przez otwarte drzwi balkonowe, padając na moją twarz. Przekręciłem się na łóżku tak, że leżałem twarzą do poduszki. Jezu.. mogłem zamknąć wczoraj balkon i zasunąć rolety.. Nie mam siły wstać. Położyłem się dosyć późno. Cały czas myślałem nad tym co powiedział mi Lou. Doszedłem do wniosku, że chłopak ma rację. Powiem Rosalie kim naprawdę jestem. Nie chce jej dłużej okłamywać, bo cholernie mocno mi na niej zależy. Może i nie znam jej jakoś bardzo dobrze ale ona ma w sobie takie coś co przyciąga. To jest dokładnie tak samo jak posmakujesz czegoś dobrego i chcesz tego więcej. Tak samo jak bierzesz narkotyki. Jeżeli robisz to regularnie, codziennie uzależniasz się. Ros właśnie tak uzależnia, o niej nie da się nie myśleć, zapomnieć. Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu mojej komórki. Nigdzie jej nie było. Może zostawiłem ją na dole w salonie, albo w kuchni. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i zbiegłem po schodach  na dół. Z salonu wydobywały się odgłosy z włączonego telewizora. Jakieś małpy czy coś. Na kanapie, tyłem do mnie siedział Lou. Boże, co on ogląda? 
- Siema stary - Przywitałem się. Nie usłyszałem odpowiedzi. - Stary? - Znowu nic. Co ten debil usnął tutaj czy jak? Usiadłem obok kupla na kanapie. Louis nie spał, miał otwarte i bardzo zmartwione oczy. Szturchnąłem go w ramię. - Co jest? - Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Jakby był w jakimś transie. 
- Co? 
- Czemu trzymasz mój telefon w ręku? - Pokazałem palcem na moją komórkę, która spoczywała w dłoni Lou. 
- Harry, um .. mój się rozładował i ja nie spakowałem sobie ładowarki. - Wyciągnąłem dłoń w stronę przyjaciela, czekając aż położy on  na nią komórkę, ale chłopak tego nie zrobił. 
- Możesz już chyba mi ją dać, co? 
- No właśnie nie wiem, czy to jest dobry pomysł. - Lou przełknął ślinę na tyle głośno, że zdołałem to usłyszeć. Podniosłem brwi w zdziwieniu. Co to ma znaczyć? 
- Bo? 
- No bo.. yyy.. dostałeś sms, sms od Rosalie. 
- To chyba tym bardziej powinieneś mi oddać komórkę Lou. 
- Nie, właśnie, że nie powinienem. 
- Daj mi ją. 
- Nie
- Daj! - Syknąłem. Louis westchnął głośno i podał mi telefon. 
- Tylko stary, nie mów, że Cię nie ostrzegałem. - Powiedział. Kiwnąłem głową. Odblokowałem palcem ekran i zobaczyłem wiadomość od Ros. Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem moje oczy robiły się coraz większe. Smutek wypełnił mnie całego. To nie może być prawda! Ona mi tego nie zrobiła! Ona nie może! Nie! Kuźwa nie! Smutek zamienił się w złość. To nie możliwe! Cisnąłem telefonem o ziemię, wstałem z kanapy i pobiegłem do swojej sypialni. Wszystkie moje ciuchy wywaliłem z szafy. Ubrałem się i z powrotem stałem w salonie naprzeciwko przyjaciela. Louis podszedł do mnie i włożył mi komórke do kieszeni. 
- Przykro mi.. - Wyszeptał. Po tych słowach jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. Wybiegłem z domu trzaskając drzwiami. Dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego mnie zostawiła? Przecież chciałem jak najlepiej. Chciałem dobrze. Starałem się! Ona nie mogła tak po prostu uciec, zostawiając mnie samego! Biegłem w kierunku parku. Ludzie patrzyli się na mnie jak na chorego psychicznie. Pozwoliłem odejść tak ważnej dla mnie osobie. W sumie to nie pozwoliłem, bo ja tu nie miałem nic do gadania. Dobiegłem do wyznaczonego sobie celu. Ona tu jest! Ona tu na mnie czeka! Tak ona tu jest, ja to wiem.
- Ros! - Krzyknąłem. - Ros proszę! - Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłonie. Boże dlaczego mi to robisz?! Oddaj mi Rosalie z powrotem! Nie będę już kłamał. Powiem jej całą prawdę. Tylko proszę spraw, żeby ona wróciła, tu do mnie. Pozwól mi ją zobaczyć. Ona nie zasłużyła na takie życie! Jej matka jest okropna! Ze mną Ros byłaby szczęśliwa. Dałbym jej wszystko, wszystko co by sobie zapragnęła. Byłaby moją księżniczką. Proszę Cię zrób coś. proszę ... proszę. 

"I kiedy od­ległość za­mieniasz na se­kun­dy tęsknoty
I w ty­siącu spoj­rzeń szu­kasz te­go jednego
Choćbyś zbłądził wśród gwa­ru uśmiechów
je­dyny tu­lisz do serca
  I łzę pożeg­na­nia głas­kasz wspomnieniem"


*** 
Heejo! :) Tak jak chcieliście rozdziały będę pisała dłuższe. Mam nadzieję, że ten jest dosyć długi i ciekawy ;) MAM DO ODDANIA KONTO NIALL'A NA TWITTERZE!! Jest ktoś chętny do jego prowadzenia? 
Tutaj macie linki do kont bohaterów - Dajcie im follow :)) 
W razie jakichkolwiek pytań znajdziecie mnie tu ---> @Domixon



piątek, 20 września 2013

13."Quarrel"

 ROZDZIAŁ DEDYKOWANY DLA -@Paula9999

niedziela

Mam opisać siebie? Kuźwa, a może ona serio mnie widziała, ale to trwało sekundy, przecież zaraz się zmyłem. Siedziałem na kanapie w salonie i obracając telefon w dłoni wpatrywałem się w czarny punkcik na ścianie. To jest cholera nie możliwe. Ja mam jakieś urojenia. Tak mam urojenia. Muszę sobie załatwić psychologa albo lepiej psychiatrę. No bo jak to jest możliwe? Dlaczego padło akurat na nią?
- Stary co jest? - Z namyśleń wyrwał mnie siadający koło mnie Lou.
- Nic - Wzruszyłem ramionami.
- Oho, jak nic to ja nie jestem Tomlinson. - Fuknął. - Coś z tą Rosalie czy jak ona tam ma?
- Boże, Lou .. tak nazywa się Rosalie. - Syknąłem.
- Co z nią?
- Zawsze musisz wszystko wiedzieć? Daj mi spokój poradzę sobie, okej? - Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni.
- Czyli o nią. Kurwa Harry weź się ogarnij. Wystawiła Cię, wykiwała czy jak? To Ty daj sobie z nią spokój. Jeżeli myśli, że jest taka idealna to ją olej, przecież to nie jest jakoś strasznie trudne. Pewnie to jakiś kolejny plastik. Zwykła suka i tyle. No co zrobisz? Nic, bo ona już taka jest. - Właśnie miałem ochotę go zabić. Zabić własnego przyjaciela. Podszedłem do Louisa i popchnąłem go na ścianę. Przytrzymałem jego ramiona. Próbowałem się opanować, żeby mu nie wpieprzyć.
- Zamknij się gnoju! Nie znasz jej! Nie masz kurwa, zielonego pojęcia jaka jest! A uwierz to chodzący ideał.- Lou wiercił się chcąc wydostać się z mojego uścisku, ale ja nie dawałem za wygraną. - Nie waż się sukinsynie nazywać ją suką! Ja pierdole, Ty nic nie kumasz. Ona sprawia, że się uśmiecham! Ona mnie naprawia, naprawia moje życie. I wiesz co? Widziałem ją dzisiaj. Rosalie to ta dziewczyna z parku! Aaa no i zapomniałbym. Plastikiem to Ty możesz nazywać swoją małą, idealną Eleonor, frajerze. - Zadrwiłem. Puściłem tego debila i pobiegłem do swojej sypialni, zamykając drzwi na klucz. Gotowało się we mnie. Nie mogę się opanować, kuźwa! Ten palant nazwał ją suką?! Zapierdole go i będzie gryzł ziemię! Usiadłem na łóżku. Z tego wszystkiego to aż cały się trzęsę. Brałem głębokie oddechy i zamknąłem oczy. Przecież muszę jej odpisać.

" Jestem wysokim brunetem. Mam lekko kręcone włosy i zielone oczy. "

Jeżeli naprawdę mnie widziała to powinna skojarzyć, ale jednak wierzę, że mnie nie zauważyła. 

*perspektywa Rosalie

Od dwóch godzin jestem już w domu. Josh nie odpisał mi na sms, a ja coraz bardziej się nakręcam. Nie mam pojęcia w co on pogrywa. Nie jestem głupia, wiem co widziałam, a raczej kogo. Te oczy poznam wszędzie i wątpię żeby to był zwykły zbieg okoliczności. Wstałam z łóżka, na którym obecnie siedziałam i zeszłam na dół do kuchni. Z szafki wyjęłam biały kubek i nalałam do niego wody. 
- Daj mi telefon. - Spojrzałam na mamę, która stała naprzeciwko mnie z wyciągniętą dłonią, na którą miałam położyć moją komórkę. Ona zwariowała chyba. 
- Po co? - Usunęłam wszystkie sms i cały spis połączeń. Dzięki Bogu, że to zrobiłam. 
- Daj mi go w tej chwili. - Warknęła. 
- Nie oddam Ci on jest mój mamo, daj spokój. - Przesunęłam się w bok, aby ją ominąć, ale kobieta złapała mnie za łokieć powodując tym samym wyślizgnięcie się kubka z mojej dłoni. Naczynie upadło na podłogę rozbijając się w drobny mak. - Widzisz co zrobiłaś?! - Wrzasnęłam. Schyliłam się aby sprzątnąć potłuczony kubek. Nagle poczułam mocny ból w tyle głowy. Mama pchnęła mnie na szafkę, podeszła bliżej i spoliczkowała. 
- Nigdy więcej się tak do mnie nie odzywaj gówniaro! - Szarpnęła mnie za włosy, przez co upadłam prosto na kawałki kubka. 
- Zostaw mnie! Zostaw! - Czułam się ja nic nie warty kawałek gówna. Ta kobieta już dla mnie nie istnieje. To nie jest moja matka, już nie. Tak szybko jak mogłam podniosłam się z podłogi i pobiegłam do pokoju. Ona mnie uderzyła. UDERZYŁA! Zamknęłam drzwi na klucz, usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nidy wcześniej mi tego nie zrobiła. To był pierwszy raz. Złapałam się za piekący mnie policzek. To był pierwszy i ostatni raz. Gwałtownie wstałam z podłogi. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej walizkę. Zaczęłam pakować do niej ciuchy i inne potrzebne rzeczy. Ze skarbonki wyjęłam całe moje oszczędności. W głowie miałam już ułożony plan. Sprawdziłam godzinę. Była 23:13. O 2:00 opuszczę ten dom i już nigdy więcej tu nie wrócę, kurwa nigdy. Z resztą jej to i tak by pasowało. Ona potrzebuje perfekcyjnej i idealnej córeczki, która będzie na każde jej zawołanie i będzie robić wszystko to co ona jej rozkaże. Przykro mi, ale ja nią nie będę i nie chcę być. To jest nie do pojęcia! Jak można tak potraktować własne dziecko?! Mam teraz większy problem niż rozmyślanie o tym co się stało, mimo że to tak cholernie boli. Gdzie ja teraz pójdę? Gdzie ja się zatrzymam? Gdzie ja się podzieję?! 

*perspektywa Harry'ego 

Stałem na balkonie i patrzyłem w niebo. Dzisiejszej nocy było naprawdę piękne. Wpatrywałem się w migoczące gwiazdki. Ros nie odpisała. Nie wiem czy coś się stało, czy po prostu mnie olała.. Usłyszałem pukanie do drzwi. 
- Lou, nie chcę z Tobą gadać. Idź stąd. 
- Stary, ale my musimy pogadać. To ważne, otwórz te drzwi. - Klamka poruszyła się kilkakrotnie. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, po czym z powrotem  wróciłem na balkon. - Ja chciałbym Cię przeprosić. Nie powinienem jej tak nazywać. Rozumiem, że jest dla Ciebie ważna, przepraszam. - Pokiwałem głową.
- Spoko, wybaczam, ale następnym razem nie oceniaj tak pochopnie ludzi. - Chłopak poklepał mnie po ramieniu, a ja posłałem mu uśmiech. Poczułem jak w mojej kieszeni coś burczy. Wyjąłem telefon i przeczytałem wiadomość. 

" Hm.. dziwne.. przypominasz mi kogoś.."

Oho kurwa. 

" Naprawdę? Mogę wiedzieć kogo? "

Cały się trzęsłem dosłownie. 
- Co Ty się tak trzęsiesz jak galareta? - Zaśmiał się Louis. 
- No bo.. ja, bo, no um prawie się jej , emm ujawniłem. - Wydukałem. 
- Co?! 
- Noo, tak jakoś wyszło i chyba mnie widziała, ale nie jestem do końca pewien. 
- Posłuchaj mnie teraz. - Westchnął. - Jeżeli mówisz, że ona jest dla Ciebie kimś ważnym, to chyba czas przyznać się jej kim jesteś naprawdę, hm? 

*perspektywa Rosalie

Wybiła godzina 2:00. Wzięłam walizkę i po cichu otworzyłam drzwi od pokoju. Jak najciszej mogłam zeszłam na dół do przedpokoju. W pośpiechu założyłam trampki i kurtkę. Z wieszaka zdjęłam tez bluzę. Chciałam zabrać stąd jak najwięcej rzeczy. Wyszłam z domu i zaczęłam biec. Zatrzymałam się gwałtownie. Musze zadzwonić do Sue. Nie mogę zostawić jej bez wyjaśnienia i pożegnania. Tyle dla mnie zrobiła.. Naprawdę mogę nazwać ją moją przyjaciółką. Wyjęłam komórkę i wpisałam numer Sue. 
- Halo? - Odezwała się zaspana przyjaciółka. 
- Emm hej tu Ros. 
- Coś się stało? 
- Uciekłam z domu. 
- Jak to?! - Ryknęła na tyle głośno, że musiałam oddalić telefon od ucha. 
- Matka, ona.. ona mnie pobiła. Chciałam się z Tobą pożegnać. - Po drugiej stronie zapanowała cisza. - Jesteś tam? 
- Nie żegnamy się. Gdzie jesteś? 
- W parku, ale co Ty chcesz zrobić? 
- Czekaj tam na mnie. 
- Ale moment, co Ty.. - Nie dokończyłam, bo przyjaciółka się rozłączyła. 

*** 
Heej! :) Mamy 13 rozdział taki troszkę drastyczny, ale no.. nieciekawie się robi. Chciałabym podziękować tym osobą, które komentowały poprzedni rozdział :) Nie będę wymieniać Was wszystkich po kolei, bo były też anonimki , po prostu nie chciałabym nikogo pominąć ;) DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA ♥
Wpadłam na pomysł! Żeby jakoś wynagrodzić Wam  to, że ze mną jesteście i mnie wspieracie, wymyśliłam DEDYKACJE. Wszystkie osoby, które mam na liście informowanych będą miały zadedykowany rozdział :) Zrobię to w ten sposób, że spiszę sobie Wasze nazwy z Twittera na karteczkach i wrzucę je do kubeczka ( z Londynem ^^). Co rozdział będę losowała karteczkę i dedykowała rozdział, co Wy na to? Dzisiaj już mamy jedną dedykację ;) Mam do Was też pytanko. Bohaterowie opowiadania mają swoje konta na Twitterze. Niedawno pojawiło się tez konto Nialla. CZY JEST KTOŚ CHĘTNY DO PROWADZENIA TEGO KONTA? Jeżeli znajdzie się taka osoba to proszę o skontaktowanie się ze mną - @Domixon ;) Poniżej są linki odsyłające do profili bohaterów :) Dajcie im follow ;) 
Harry - konto prowadzone przez kochaną @Insatiableex <33 
Sue - konto prowadzone przez wspaniałą @Crazyluga <33
Rosalie - konto prowadzone przeze mnie :D 
Niall - KONTO DO ODDANIA (obecnie prowadzone przeze mnie) 

Liczę na szczere komentarze co do rozdziału :)) Kocham Was xx

niedziela, 15 września 2013

12. " That's her! "

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem!!

niedziela

Do:Curlygreen  
 Przepraszam, ale muszę już iść. Pogadamy wieczorem ;) 

Sue ma rację, przecież nie dam swojego numeru obcemu mężczyźnie, bo sama się wtedy ujawnię. A co jeżeli on jest jakimś pedofilem czy coś? 
- Ros! Co ubierasz? - Zapytała Sue grzebiąc mi w szafie. 
- Fioletowe rurki, biały top i na to czarną bluzę. - Odparłam. Sue podniosła wysoko głowę i zmarszczyła czoło. 
- Zwariowałaś? W życiu w tym nie pójdziesz na kolację i to jeszcze do jednej z najdroższych restauracji! Ja Ci zaraz tu czegoś poszukam! - Dalszą jej gadaninę przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. 

Od:Curlygreen 
Okej, będę na Ciebie czekał, ale jak będziesz się nudzić to pisz śmiało, na pewno odpiszę! :)  

Nie mam pojęcia dlaczego uśmiechałam się do ekranu. Tak po prostu.. doobraa jestem dziwna to fakt. 
- Znalazłam! Ubierzesz właśnie to! - Spojrzałam na rzecz, którą mi wybrała. Była ona jedną z tych, które kazała mi kupić na naszych wspólnych okropnych zakupach. Zielona sukienka udekorowana cienką koronką spoczywała w dłoni Sue. 
- N.I.G.D.Y W Ż.Y.C.I.U! - Przeliterowałam. Nie lubię chodzić w sukienkach, spódnicach ani krótkich spodenkach. Moje nogi są za grube i nie mam ochoty ich wszystkim dookoła pokazywać. 
- Ooo tak! - Zapiszczała. - Gdzie masz kartony z butami, które Ci wybrałam? 
- Gdzieś tam. - Wskazałam palcem na kąt pokoju. 
- Popatrzyłaś chociaż co tam jest? 
- Um, ym no ja yyy no nie. - Dłoń Sue wylądowała z plaskiem na jej czole. Podreptała do kąta i wyciągnęła kremowy karton. Otworzyła go, a moim oczom ukazały się czarne bardzo wysokie szpilki. - Nie umiem w tym chodzić. - Sue parsknęła śmiechem. 
- Nauczysz się. - Mrugnęła do mnie oczkiem. - No przebieraj się! Ja idę do domu, też się przebiorę. Wracam za 10 minut. 
- Okeej - Wzięłam sukienkę z łóżka i poszłam do łazienki. Założyłam ją i te nieszczęsne buty. O dziwo nie były aż tak niewygodne jak myślałam. Zrobiłam kilka kroków. Nawet da się w nich chodzić! Rozczesałam swoje włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Malować się czy nie? 
- Mam tu kosmetyki i w ogóle! - Podskoczyłam w miejscu z przerażenia. Sue weszła do pokoju jakby nigdy nic i trzymała w ręku dość spory kuferek. - Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - Zachichotała. 
- Przestraszyłaś mnie. - Mruknęłam. Rzuciłam okiem na strój Sue. Dziewczyna była ubrana w kremową sukienkę z czarną kokardą. Miała cieliste szpilki, a jej włosy były starannie upięte. Matko jedyna, ona zrobiła z siebie taka laskę w 10 minut! 
- Siadaj. - Wykonałam jej polecenie i usiadłam w fotelu, a Sue otworzyła kuferek i zaczęła wyjmować z niego kosmetyki. Jezu ile tego wszystkiego było?! Już po paru minutach byłam umalowana i gotowa do wyjścia. To zdecydowanie nie był mój styl, więc nie czułam się komfortowo. - Masz jeszcze to - Podała mi czarną kopertówkę z cekinami. Schowałam do niej telefon, portfel i chusteczki. Razem z Sue zeszłyśmy na dół. Muszę przyznać, że chodzenie po schodach w tych butach było nie lada wyzwaniem. Właśnie kluczyłam drzwi od domu kiedy usłyszałam brzęczenie mojej komórki. Wyjęłam ją sprawnie z torebki i przeczytałam wiadomość. 

"Czekam w restauracji Monalize - Mama" 

Dobra to teraz pytanie. Gdzie to coś się znajduje?! 
- Sue? - Podałam jej telefon. 
- Co? 
- No gdzie to jest?! 
- Serio? Nie wiesz? To najdroższa restauracja w tych rejonach. Chodź już, bo taksówka czeka. - Szłam za Sue, rozglądając się na boki i obciągając w dół sukienkę. - Porwiesz ją zaraz. - Syknęła. Wsiadłam do auta i podałam nazwę restauracji kierowcy, który otworzył szeroko oczy w zdumieniu, ale przytaknął. Wjechaliśmy do jakiejś bogatej okolicy. Wszystkie domy były tutaj białe, a posesje otaczały wysokie zazwyczaj jasno brązowe mury. Samochód zatrzymał się przy dużym czarnym, z wieloma oknami budynku. Wyciągnęłam pieniądze z portfela i zapłaciłam mężczyźnie należną mu sumę. przez okna zobaczyłam kobietę, ubraną w białą sukienkę. To była mama. Wysiadłam z auta i poczekałam na Sue. Oby dwie ruszyłyśmy w kierunku restauracji. Sue otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. 
- Witam panie - Skinął głową do nas jakiś starszy pan. 
- Dobry wieczór, jesteśmy umówione z panią Lutz. - Powiedziałam. 
- Ach tak, pani Rosalie Lutz i Sue Lott? Zgadza się? - Przytaknęłyśmy. - Pani Lutz już czeka. 
- Dziękujemy - Odparła Sue. Podeszłyśmy do stolika przy którym siedziała mama. 
- Cześć mamo - Przywitałam się. 
- Witaj Rosalie, witaj Sue. 
- Dobry wieczór pani Lutz. 
- Usiądźcie. - Mama wskazała ręką na krzesełka. Zajęłyśmy swoje miejsca i zaczęłyśmy czytać menu. 
- Jak było na delegacji? - Zapytałam. 
- No cóż, dużo pracy. - Mama wzruszyła ramionami. 
- Mhm - Do naszego stolika podeszła kelnerka z długopisem i notesikiem w dłoni. 
- Czy mogę przyjąć już zamówienie? 
- Poproszę kurczaka z ryżem. - Odparła mama.
- Spaghetti - Odezwała się Sue. 
- A dla pani? - Zapytała kobieta i skupiła swój wzrok na mnie. 
- Ja również poproszę spaghetti. 
- Coś do picia? 
- Trzy razy sok pomarańczowy. - Odpowiedziała mama. Kelnerka odeszła, a pomiędzy naszą trójką zapanowała cisza. Wydawać by się mogło, że trwała wieki.  Z kopertówki wyciągnęłam komórkę i białą karteczkę z numerem Josha. 

" Jaaak nuuudno ;c - Rosalie" 

Starsza kobieta przyniosła nasze zamówienia i posłała mi przelotny uśmiech, który odwzajemniłam. Podziękowałam jej skinieniem głowy i właśnie w tym samym czasie moja komórka zapiszczała. Spojrzałam na matkę, która uniosła swoje ciemne brwi do góry przyglądając się mi. Przeniosłam swój wzrok na Sue, ale dziewczyna uparcie wpatrywała się w obraz za szybą. 
- Przepraszam. - Powiedziałam lekko drżącym głosem. Wyciszyłam telefon i otworzyłam wiadomość. 

" Nie dobrze.. Jest aż tak źle? :/ "

"Taak :c wolałabym wyjść z tej restauracji i pójść do domu.. Jest strasznie sztywno i niezręcznie"

Sue delikatnie złapała mnie za łokieć. 
- Przestań pisać te sms. Twoja mama chyba traci cierpliwość. - Powiedziała cicho. W jej oczach malował się strach. 
- Przepraszam, że musisz być świadkiem tego wszystkiego. - Wyszeptałam. Sue machnęła ręką. Zaczęłam jeść swój posiłek i unikałam ciekawskiego spojrzenia mojej mamy. 

*perspektywa Harry'ego

Szedłem właśnie do domu ze spotkania z Liamem i Niallem. Chłopaki chcieli pogadać ze mną na temat wyjazdu do LA. Mój telefon wydobył z siebie dźwięk. Wyjąłem go z kieszeni i przejechałem palcem po ekranie w celu odblokowania go. Dostałem wiadomość od jakiegoś nieznanego numeru. Przeczytałem ją, a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Napisała! Odpisałem Ros i czekałem na odpowiedź. Zmartwiłem się bo dziewczyna była wyraźnie przerażona tą całą kolacją. Dlaczego ma takie złe stosunki z mamą? 
" W jakiej restauracji jesteś?" 

Wysłałem i po chwili palnąłem się w czoło. Przecież jakbym przyszedł pod tą restaurację to Ros dowiedziałaby się, że nie nazywam się Josh i że ją zwyczajnie okłamałem. Przechodziłem właśnie obok "Monalize" i odruchowo spojrzałem na ludzi siedzących w restauracji. Moje usta się otworzyły, a ja stałem w miejscu i nie mogłem się ruszyć. Przy jednym ze stolików siedziały trzy kobiety. Jedna miała czarne, upięte włosy, druga brunetka była o wiele starsza od pozostałych, a trzecia była odwrócona do mnie tyłem, ale jestem pewien, że gdzieś już ją widziałem. Nagle dziewczyna się odwróciła, wtedy ujrzałem jej twarz. Moje oczy znacznie się rozszerzyły. To była ta dziewczyna z parku. Wyglądała nieziemsko. Miała na sobie śliczną, zieloną sukienkę, która wyraźnie podkreślała jej kształty. Ona jest idealna. Piękna nieznajoma wyjęła telefon i zaczęła coś na nim robić. Moja komórka za wibrowała.

" W Monalize a co? "

Wtedy mnie już kompletnie zatkało. Słyszałem bicie własnego serca. Rozejrzałem się dokładnie po restauracji. Nie ominąłem żadnego stolika. Nigdzie nie siedziała dziewczyna pasująca do opisu Rosalie, oprócz jednego. O kurwa! Piękna nieznajoma to Rosalie?! Nie jestem do końca pewien, ale zaraz to sprawdzę. 

" Odwróć się i spójrz przez szybę"

Wpatrywałem się w blondynkę czekając na ruch. Jej sylwetka zaczęła się pomału odwracać w moim kierunku. Już po chwili jej oczy były utkwione w moich. Spuściłem głowę w dół i odszedłem kawałek, aby móc obserwować ją z bezpiecznej odległości i nie zostać zauważonym. To jest niemożliwe! Rosalie rozglądała się po całej restauracji. Mam nadzieję, że mnie nie widziała.. 

*perspektywa Rosalie

Co to do cholery było? Ja go widziałam. Te zielone diamenciki.. Jestem pewna, że to był Harry Styles i patrzył prosto na mnie, a po chwili rozpłynął się w powietrzu. Kręciłam się nerwowo na krzesełku. 
- Rosalie co Ci jest? - Zapytała rozzłoszczona mama. 
- Ja um, boli mnie brzuch. - Skłamałam. 
- W takim razie wracajmy do domu. - Mama włożyła pieniądze do karty dań i wstała z krzesła. 
- No rusz się idziemy. - Warknęła. Szybko wstałam z mojego miejsca i ruszyłam w stronę wyjścia. Sue otworzyła drzwi, a do pomieszczenia wpadło chłodne powietrze przez które na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Potarłam swoje ramiona i opuściłam restaurację. Rozglądałam się dookoła szukając tych pięknych oczu. Niestety na marne. Kompletnie zapomniałam o sms od Josha. 

" Co to ma znaczyć? Jesteś tu gdzieś czy jak?"

Po kilu sekundach dostałam odpowiedź. 

" Um, no tak byłem w pobliżu ;) Jesteś bardzo ładną dziewczyną xx"

Ale jak? Przecież ja go nie widziałam! Jedyne co dostrzegłam to sylwetka mężczyzny i te prześladujące mnie zielone oczy. 

"Opisz siebie. Jak wyglądasz?"

Nie pasuje mi to wszystko. Ja wiem, po prostu to wiem, że tam stał ten Harry Styles! 

***
Cześć :) Mam do Was troszkę spraw ;) Może zacznę od tych złych? 

1.Poprzedni rozdział miał tylko 6 komentarzy.. najmniej ze wszystkich rozdziałów. Nie wiem co się dzieję z Wami, ale mam prośbę jeżeli czytasz to opowiadanie to dodaj komentarz. Może być nawet byle jaki, bez ładu i składu, ale ważne żeby był okej?
2. Spadła mi ilość czytelników. Ostrzegałam, że rozdziały będą się pojawiać co sobotę lub w każdej wolnej chwili.. Jest mi przykro, że mnie zostawiliście :c 
3. Jeżeli pisałyście tu, że chcecie abym Was informowała i zmieniłyście nazwy to fajnie by było gdybyście mnie o tym poinformowały ;) 
4. Jak wiecie na Twitterze są konta naszych bohaterów. 
I pojawił się też Niall :))
 Niall 
DAJCIE IM FOLLOW!! xx 
5. Chciałabym bardzo, bardzo, bardzo podziękować tym osobą, które są ze mną i wspierają mnie w pisaniu. Bardzo mnie cieszy to, że dopytujecie się o nowy rozdział :) Każda Wasza opinia jest dla mnie ważna. Jak widzę, że komentujecie rozdział tak ciepłymi słowami to aż mi się buzia szczerzy. Każda z Was po kolei jest dla mnie kimś bliskim :) DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERDUSZKA xx ♥ 

Jeżeli chcesz być informowana o nowych rozdziałach zostaw komentarz w zakładce "INFORMOWANI"  :D To chyba wszystko.. Do następnego! xx 

piątek, 13 września 2013

11."Dinner"

niedziela

Weszłam do łazienki za potrzebą. W końcu znalazłam osobę, która z całą pewnością mnie zrozumie. Gdybym nie weszła na ten czat nie poznałabym Josha. To było dziwne, bo poczułam tak nagle przypływ adrenaliny i po prostu musiałam włączyć tą stronę...Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam inaczej. Miałam radosną twarz i to chyba zasługa Sue. To ona pokazuje mi, że świat nie jest taki szary i że powinno się chodzić uśmiechniętym pomimo wszystko. Do tego ostatniego jeszcze się przekonuję, ale wydaję mi się, że jestem na dobrej drodze. Wyszłam z łazienki i stanęłam prosto. Nie poruszyłam się ani o centymetr.
- Sue? Co Ty robisz? - Zapytałam. Dziewczyna szybko przeniosła swój wzrok z ekranu laptopa na mnie. - Jak mogłaś? - Przez myśl przemknęło mi, że może Sue wcale nie jest taka świetna jak się wydaje. Może jest taka dobrą aktorką, albo jeszcze lepiej nasłała ją Amanda?
- Ros - W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Sue wstała z łóżka i przytuliła mnie mocno. - Ros, Ty..Ty nazwałaś mnie przyjaciółką. - Wyszeptała.
- Tsaa, przyjaciółka!- Syknęłam. - Przyjaciółka, która czyta moje wiadomości? Dobre!
- Przepraszam Ros, ale mi się wydaję, że Josh to nie Josh. - Spojrzałam na nią wzrokiem" Co Ty do cholery pieprzysz?" - To wyglądało jakby wymyślił to imię na poczekaniu.
- Co? Po co miałby kłamać?
- Ja pierdziele, Ros, może po to, żebyś nie dowiedziała się kim jest naprawdę?
- Dlaczego to czytałaś? Kto Ci dał takie zasrane prawo?! - Warknęłam.
- Nie, ja po prostu.. Ciebie nie było i ... um przepraszam. - Przeprosiny wyglądały na szczere. Usiadłam na łóżku i przysunęłam laptopa.

Do:Curlygreen 
Jestem :)

Spojrzałam na Sue i poklepałam miejsce obok siebie. Dziewczyna posłusznie je zajęła. 
- Zapytaj co lubi robić. - Powiedziała szeptem. Kiwnęłam głową. 

Od:Curlygreen 
Okej, więc Rosalie masz 17 lat, mieszkasz w Londynie, to może powiesz o sobie coś jeszcze?

Wymieniłyśmy z Sue spojrzenia. 

Do:Curlygreen 
Mieszkam z mamą.. Od niedawna mam przyjaciółkę, która nazywa się Sue i jest z Kanady. Nie uwierzysz, ale zna osobiście Justina Bieber'a! Lubię kolor różowy (jest moim ulubionym), niebieski, fioletowy, biały i czarny. Uwielbiam czytać książki. Podobno przez nie człowiek staję się mądrzejszy. Jestem Belieber. To chyba wszystko. ;)

Sue popatrzyła na mnie dużymi oczami, które lekko się świeciły. 
- Znowu to zrobiłaś.- Wyszeptała i uśmiechnęła się lekko. 
- Zrobiłam co? 
- Nazwałaś mnie przyjaciółką. - Łzy wypłynęły z jej oczu, spływając po lekko różowych policzkach. Otarłam je i przytuliłam mocno moją nową przyjaciółkę. 

*perspektywa Harry'ego

Przeczytałem jej wiadomość bardzo dokładnie. Sue zna Bieber'a? No i co z tego? Ja też go znam.. Ros lubi różowy.. Tak samo jak ta dziewczyna z parku. Dlaczego cały czas o niej myślę? Nie powinienem tego robić. Nie potrzebnie się nakręcam.

Do:Bluegirl 
To teraz opisz swój wygląd :) 

Czekałem na odpowiedź i bawiłem się palcami. Zerknąłem na zegarek. Była 2:00 w nocy. Woow, ale to zleciało. Usłyszałem pukanie do drzwi. 
- Proszę! - Drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł zaspany Lou. Z głośnika laptopa wydobył się dźwięk informujący o nowej wiadomości.
- Jezu, stary co Ty robisz na tym laptopie? - Zapytał zachrypniętym głosem. 
- Prowadzę konwersację. - Odparłem.
- O tej godzinie? Z kim? - Podszedł do łóżka zataczając się lekko i klapnął na nie. 
- Z Rosalie - Louis siedział z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. - Co? 
- Czytaj co napisała. 

Od:Bluegirl
Hm.. Jestem dosyć niska. Mam dokładnie 161 cm. Mój kolor włosów to ciemny blond, sięgają mi one do pasa. W niektórych miejscach są  lekko kręcone. Mam duże niebieskie oczy.  Tata zawsze mi powtarzał, że jestem ładną dziewczyną, ale jak to tata. Musiał tak mówić, bo jestem jego córką. Tak naprawdę to nie wyglądam jak modelka, mimo, że bardzo bym chciała.. Pogadamy jutro? Jest już późno :)

Do:Bluegirl 
Na pewno jesteś śliczną dziewczyną. Nawet mi kogoś przypominasz.. Tak jest już późno. Zagadaliśmy się troszkę ;D  Będę jutro czekał wieczorem. Dobranoc xx 

- Ooo stary! - Odezwał się Lou, który dotychczas przyglądał się mojej rozmowie z Ros. Spojrzałem na niego wyczekująco. 
- No co? 
- Niezła ta laska. Mówiłem, że jakąś poznasz! Widzisz słuchaj się starszego przyjaciela. - Powiedział i wyszedł z pokoju, a ja przykryłem się kołdrą i zasnąłem. 

*perspektywa Rosalie

Otworzyłam oczy i przetarłam je ręką. Przekręciłam się na prawy bok i zobaczyłam srebrną tacę, na której były kolorowe kanapeczki i kawa. Usiadłam na łóżku, patrząc na posiłek. To wszystko wyglądało tak pysznie! Wzięłam do ręki karteczkę, która leżała koło kubka z kawą. 
"Poszłam na chwilkę do domu, później pójdę po coś do  jedzenia i na drobne zakupy. Mam dla Ciebie niespodziankę! W ramach przeprosin za czytanie Twoich wiadomości z Joshem, ale ja się po prostu martwię.. Mam nadzieję, że zrozumiesz...Sue xx" Zjadłam swoje śniadanko, ubrałam się w siwe spodnie dresowe oraz pomarańczowy T-shirt i związałam włosy w kucyka. Zabrałam tacę i zeszłam do kuchni. Boże, jaki tu syf! Podeszłam do zlewu, pozmywałam naczynia i dokładnie je wytarłam. Ogarnęłam kuchnię i postanowiłam poodkurzać. Sprzątanie zajęło mi półtorej godziny. Właśnie czyściłam ostatnie  okno gdy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. 
- Już jestem!- Zawołała Sue. - Woow, co tu tak czysto? 
- Posprzątałam. - Odparłam. - Co robimy na obiad? 
- Nic, idziemy na kolację. - Podniosłam jedną brew w zdziwieniu. 
- Jak to? 
- No tak to, idziemy na kolację z Twoją mamą, bo wróciła już do Londynu. - Ooo dobrze wiedzieć, że mamusia wraca! Fajnie, ze w ogóle raczyła mnie o tym poinformować. 
-Ahaa
- Ros, ale to nie jest tak. Ona Cię kocha tylko po prostu..
- Sue proszę Cię daj spokój. - Przerwałam jej. - Ona po prostu chce się mnie pozbyć i ma mnie w dupie. O! Dokładnie tak jest! Jeżeli to było tą całą niespodzianką, to przykro mi, ale nie wypaliła!- Krzyczałam. Rzuciłam szmatkę, którą trzymałam w ręce na podłogę.
- Nie to nie to.. - Powiedziała smutno. - Pomyślałam, że skoro lubisz Justina to kupię Ci jego płytę, bo widziałam, że nie masz. Mam jeszcze koszulkę z nim i bluzę do tego bransoletki i naszyjnik z napisem "Believe", mam dla Ciebie też poduszkę z jego podobizną i te najnowsze perfumy. - Skończyła wymieniać, a ja rzuciłam się jej na szyję.  Nigdy nikt nie zrobił mi tak wielkiej niespodzianki!
- Dziękuję- Wyszeptałam, przytulając ją mocno.
- Eej, ale to nie koniec, bo zobaczyłam dwa takie śliczne pierścionki i pomyślałam, że może byłyby znakiem naszej przyjaźni, co Ty na to? - Pomachałam energicznie głową. - Jeszcze całe popołudnie mamy wolne, to co robimy? - Zapytała.
- Sprawdzę czy jest Josh! - Krzyknęłam wbiegając po schodach. Popchnęłam drzwi od pokoju i weszłam do środka. Wzięłam laptop i zbiegłam do salonu, w którym czekała na mnie Sue. Odpaliłam urządzenie, wpisałam adres strony i czekałam.
- Nie denerwuj się tak. - Sue uderzyła mnie lekko w ramię.
- Nie denerwuję się .. ja tylko.. patrz! O jeju! Jest! - Pokazałam jej ekran laptopa. Już po chwili przyszła wiadomość.

Od:Curlygreen 
Cześć Ros! Co słychać?

Do:Curlygreen
Hej! Idę dzisiaj na kolację z moją mamą, która wraca z delegacji i z Sue.

Od:Curlygreen
Coś czuję, że się nie cieszysz, hm?

Sue pokiwała głową z uznaniem. 
- Woo inteligentny jest chłopak. 

Do:Curlygreen
No nie bardzo.. Poza tym będę się strasznie nudzić ;c

Od:Curlygreen
Masz tu mój numer jakby co to dzwoń. :) Daj mi swój.

Spisałam jego numer na białej karteczce i już miałam wpisywać mu swój, ale Sue złapała mnie za rękę. 
- Naprawdę chcesz podać mu swój numer? Przecież znasz go dopiero od wczoraj. To nie jest dobry pomysł, Rosalie. 

***
Heej!! Rozdział miał być jutro, ale jest dzisiaj! Bardzo mi miło, że pytacie się kiedy będzie następny, bo to oznacza, że chyba Wam się podoba ta historia co? W ogóle jak wyszedł? Pisałam go z gorączką, więc wybaczcie mi błędy.. Ily <33

sobota, 7 września 2013

10. "Czat?"

sobota

- Wracaj do pokoju Rosalie! - Krzyknęła mama. Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.
- Nie! Ty nic nie rozumiesz! - Wrzasnęłam. Moje oczy błądziły po pokoju aż odnalazły wysokiego bruneta stojącego koło telewizora ze spuszczoną głową. Czułam, że policzki mam całe mokre od łez, które nadal po nich spływały.
- Co tu jest do rozumienia? Nigdy więcej się z nim nie spotkasz! On już dla Ciebie nie istnieje! To nie jest chłopak, z którym będziesz bezpieczna! - Wrzeszczała. Podbiegłam do bruneta i dotknęłam jego dłoni.
- No powiedz coś! - Wpatrywałam się w niego czekając aż się odezwie. Jedyne czego się doczekałam to cisza. - Powiedz. - Wyszeptałam.
- On na Ciebie nie zasługuje, dziecko.- Wtrąciła się mama. Zignorowałam ją i dalej patrzyłam na chłopaka.
- Proszę. Ja Cię kocham..- Mój głos zadrżał. Głowa bruneta zaczęła się unosić. Jego piękne zielone tęczówki napotkały moje, a twarz wyrażała pełno emocji.
- Twoja mama ma rację Ros. Nie zasługuję na Ciebie. - Wyszeptał.
- Harry! Wcale tak nie myślisz. Uciekniemy stąd będziemy szczęśliwi!
- Ja Ci dam ucieczkę! - Dlaczego ona nigdy nic nie rozumie? Dlaczego?
- Zamknij się mamo! Harry?
- A co z karierą, rodziną? - Zapytał.
- My założymy rodzinę! Kocham Cię! - Krzyknęłam. Chłopak zaśmiał się lekko i pogładził mnie po policzku.
- Skarbie - Westchnął. - Ja..ja
- Ros! Wstawaj! Ros! Do cholery! - Otworzyłam oczy i przekręciłam głowę w kierunku osoby, która mnie obudziła.
- Sue? Coś się stało? - Drzemka to drzemka, powinna dać mi spać.
- Tak stało się. Krzyczałaś przez sen, a poza tym jest 17:00. Miałam Cię obudzić o tej godzinie.
- No tak - Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam ręką oczy, które były całe mokre.
- Wytrzyj jeszcze policzki. - Nakazała Sue. Wytarłam policzki i spojrzałam na przyjaciółkę. - Powiesz mi co Ci się śniło?
- Nie, bo to głupie. - Machnęłam ręką i zaśmiałam się głupio.- Leci coś ciekawego w telewizji? - Nie chciałam jej o tym mówić. Poza tym to tylko głupi sen nic więcej.
- Kiedyś i tak mi powiesz. - Dziewczyna wzięła pilot ze stolika i włączyła telewizor.
"Girl I see it in your eyes you're disappointed
Cause I'm the foolish one that you anointed with your heart
I tore it apart
And girl what a mess I made upon your innocence
And no woman in the world deserves this
But here I am asking you for one more chance

Harry:
Can we fall, one more time?
Stop the tape and rewind
Oh and if you walk away I know I'll fade
Cause there is nobody else

Together:
It's gotta be you
Only you
It's gotta to be you
Only you"
Wpatrywałam się w ekran. Każdy z nich miał cudowny głos. Sue skakała po kanapie wydzierając się na całe gardło. Mój cały wzrok i uwaga skupione były na jednym chłopaku - Harrym. Jego ruchy, uśmiech, oczy i piękny głos, to wszystko było perfekcyjne. On jest perfekcyjny. 
- Lubisz Harry'ego! - Stwierdziła Sue. 
- Jesteś głupia czy głupia? - Parsknęłam. Jak mogę lubić kogoś kogo nie znam? 
- Ros, no nie bądź taka. - Warknęła. 
- Nudzi mi się. - Mruknęłam i wstałam z kanapy. 
- Mi też, ale wiem co możemy porobić! - Wrzasnęła. - Chodź! - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na górę. - Siadaj! - Pokazała ręką na łóżko. 
- Coś Ty wymyśliła? 
- Zaraz zobaczysz. - Puściła do mnie oczko i chwyciła laptopa. Obserwowałam jak wpisuje stronę internetową, a po chwili moim oczom ukazał się duży, biały napis. 
- Zwariowałaś?! 
- Oj Ros, daj spokój. Założymy Ci tu konto i będzie fajnie, zobaczysz. Jaką chcesz mieć nazwę? 
- Przestań! Nie będę pisała z jakimiś pedofilami! - Wrzeszczałam. 
- Psujesz całą zabawę. - Fuknęła. - Albo wymyślisz sama, albo nazwę Cię różową landrynką.
- Jesteś niemożliwa! 
- Tak, tak wiem. Nie jedyna mi to mówisz. 
- Bluegirl. - Rzuciłam. Sue zrobiła wielkie oczy, ale posłusznie wpisała nazwę. 
- Zobacz! - Krzyknęła. - Już ktoś chce zacząć rozmowę! 
- Kto? - Matko jedyna, że też ludzie są na tyle głupi, żeby siedzieć tutaj i narażać się na niebezpieczeństwo.
- Jakiś dziwny nick. Curlygreen - Taa, ale zabawa rzeczywiście, uuhuu! Przecież to jest chore! - Napisał "hej" 
- To odpisz mu to samo. - Mruknęłam. 
- Czemu ja? To Twoje konto. 
- Czego nie rozumiesz w słowie "nie"? Nie mam ochoty, jasne? 
- Tsaa, dobra, nie to nie. Idę oglądać film, będę w salonie. - Wzięła swoją poduszkę i pidżamę. - Tam też będę spać, a Ty może lepiej przemyśl swoje zachowanie. - Warknęła i wyszła z pokoju. Do cholery, o co jej chodzi? Co ja jej takiego zrobiłam? Weszłam do łazienki, rozebrałam się i zajęłam miejsce pod prysznicem. Nie mam pojęcia ile czasu tam byłam, ale chyba  dosyć długo. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku. Nie rozumiem. Sue obraziła się na mnie za to, że nie chcę pisać na tym gównianym czacie? Przecież to niedorzeczne. Może warto spróbować? Nie, Rosalie nie ma takiej opcji! Wzięłam laptop do ręki i raz jeszcze uruchomiłam stronę. Zalogowałam się i czekałam na wiadomość. Rosalie! To co robisz jest głupie! Nie słuchałam tego głosu, który huczał w mojej głowie. Nagle pojawiło się kwadratowe okienko. Otworzyłam wiadomość wpatrując się w jej treść. 
Od: Curlygreen 
Samotność jest wewnętrznym bólem... 
Moje oczy rozszerzyły się. Może ta osoba jest chociaż w jakimś stopniu podobna do mnie? 

*perspektywa Harry'ego 

Razem z Louisem od wczoraj siedzimy na tym durnym czacie. Ja pisze wiadomość, na którą nie dostaję odpowiedzi, lub odpisuje mi jakaś plastikowa blondynka, która od razu chce umówić się na " cudowną noc". Nie szukam tego typu przygód. Chcę pogadać z normalną osobą, która mnie zrozumie. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit. Lou miał już dosyć i poszedł spać do siebie, a ja? A ja jestem w totalnej rozsypce. Coś mnie tknęło. Gwałtownie usiadłem na łóżku, włączyłem laptopa i ten głupi czat. Wybrałem pierwszą lepszą dostępną osobę i napisałem to co czuję. Długo na odpowiedź nie musiałem czekać. 

Od: Bluegirl 
Wewnętrzny ból jest samotnością...

Moje palce skakały po klawiaturze wpisując nową wiadomość. 

Do: Bluegirl
Zwyczajna osoba nie ma pojęcia o samotności. To odczuwa tylko głęboko urażony człowiek. 

Od: Bluegirl 
Wtedy jest już tylko pustka. Wiesz, że jesteś sam. Bez nikogo do pomocy i rozmowy. Bez nikogo kto mógłby Cię pokochać..

Do: Bluegirl
Kim jesteś?

Musze ją poznać. Porozmawiać i zobaczyć. Ta dziewczyna mnie intryguje. 

*perspektywa Rosalie

Nie napiszę jak się nazywam. Nie mogę przecież podać swoich danych. 

Do: Curlygreen
Dziewczyną samotną, nierozumianą i zranioną. Dziewczyną pełną złych emocji i problemów. Witaj jestem Rosalie, a Ty? Kim jesteś? 

Od: Curlygreen 
Chłopakiem samotnym, nierozumianym i zranionym. Chłopakiem, który nigdy nie znał uczucia miłości. Miło mi Cię poznać Rosalie. Jestem.. 

Co to ma znaczyć? Czemu nie napisał kim jest? Woli pozostać anonimowy czy jak? 

Od: Curlygreen 
Jestem Josh. Co tu robisz? To znaczy na takim czacie? 

Do: Curlygreen 
Namówiła mnie do tego przyjaciółka ( w pewnym sensie). Jest na mnie zła teraz, ale nie ma o czym mówić.. A Ty Josh? Od kiedy tutaj jesteś?

*perspektywa Harry'ego

Głupio się czułem jak zwróciła się do mnie " Josh" , ale nie mogłem jej powiedzieć jak się nazywam. Jestem gwiazdą i pewnie domyśliłaby się, że to ja -ten Harry. Nienawidzę kłamać, ale muszę, przynajmniej w tej sytuacji. 

Do: Bluegirl
Od wczoraj. Mnie również namówił kolega.. Jesteś z Londynu, tak?

Od: Bluegirl 
Tak, mieszkam tu od urodzenia. Czyli już 17 lat. Zaraz wracam ;)

Do: Bluegirl 
Czekam :)

*perspektywa osoby trzeciej

Wszystko się zaczęło. To początek pięknej, a zarazem okropnie bolesnej przygody. Dwa inne światy, a jednak bardzo podobne. Co z tego wyniknie? 

*** 
Czeeść! Mamy już 10 rozdział! I jak wyszedł? Wydaję mi się, że nie poszedł za dobrze.. ;c No ale zostawiam to do Waszej oceny. W ogóle jak tam w szkole? U mnie to jedna wielka masakra... 
PRZYPOMINAM, ŻE SĄ JUŻ KONTA NASZYCH GŁÓWNYCH BOHATERÓW NA TWITTERZE!  DAJCIE IM FOLLOW! 
prowadzone przeze mnie @Domixon
prowadzone przez @Crazyluga
prowadzone przez @Insatiableex




poniedziałek, 2 września 2013

INFORMACJA

Hej! Słuchajcie, jest sprawa :) Założyłam konto naszemu bohaterowi na TT i mam pytanko. Czy jest ktoś chętny do prowadzenia tego konta? (Konto Rosalie prowadzę ja, a konto Sue prowadzi @Crazyluga) Jeżeli ma ktoś ochotę pobyć Harrym :D to piszcie do mnie @Domixon.
DAJCIE FOLLOW NASZYM BOHATEROM :)
Twitter Rosalie
Twitter Sue
Twitter Harry'ego

 No to do soboty!! Mam nadzieję, że czekacie na rozdział! xx <3