poniedziałek
Siedziałam w ciemnym parku z kapturem na głowie. Było zimno i na dodatek zaczął padać deszcz. Czekałam na Sue już dobrą godzinę. W między czasie odpisałam Josh'owi, który w końcu raczył się do mnie odezwać. Właśnie dostałam od niego kolejnego sms.
" Naprawdę? Mogę wiedzieć kogo?"
Co mam mu odpisać? No słuchaj przypominasz mi Harry'ego. Tego z One Direction, kojarzysz? W życiu tak nie napiszę, bo jestem pewna, że by mnie wyśmiał. Lekko drżącymi palcami wpisałam treść sms.
"Jest to ktoś, kogo niedawno widziałam i ja, um, no eh nie ważne.. Wiesz, ja odezwę się do Ciebie później, dobranoc xx"
Dosłownie od razu dostałam odpowiedź.
" Nie chcesz, to nie mów. Rozumiem. :) Dobranoc Ros x "
Promienie słońca wpadały przez otwarte drzwi balkonowe, padając na moją twarz. Przekręciłem się na łóżku tak, że leżałem twarzą do poduszki. Jezu.. mogłem zamknąć wczoraj balkon i zasunąć rolety.. Nie mam siły wstać. Położyłem się dosyć późno. Cały czas myślałem nad tym co powiedział mi Lou. Doszedłem do wniosku, że chłopak ma rację. Powiem Rosalie kim naprawdę jestem. Nie chce jej dłużej okłamywać, bo cholernie mocno mi na niej zależy. Może i nie znam jej jakoś bardzo dobrze ale ona ma w sobie takie coś co przyciąga. To jest dokładnie tak samo jak posmakujesz czegoś dobrego i chcesz tego więcej. Tak samo jak bierzesz narkotyki. Jeżeli robisz to regularnie, codziennie uzależniasz się. Ros właśnie tak uzależnia, o niej nie da się nie myśleć, zapomnieć. Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu mojej komórki. Nigdzie jej nie było. Może zostawiłem ją na dole w salonie, albo w kuchni. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i zbiegłem po schodach na dół. Z salonu wydobywały się odgłosy z włączonego telewizora. Jakieś małpy czy coś. Na kanapie, tyłem do mnie siedział Lou. Boże, co on ogląda?
Może i jestem dziwna, ale polubiłam tego Josh'a. Wydaje się być naprawdę fajny. Tylko tak jakoś dalej nie rozumiem dlaczego kiedy powiedział, że mam się odwrócić widziałam Harry'ego. To nadal nie daje mi spokoju i właśnie z tego powodu sądzę, że Josh kłamie. Schowałam telefon do kieszeni i naciągnęłam rękawy kurtki, chowając w nie zmarznięte dłonie. Czułam się lekko dziwacznie będąc o tej porze w ciemnym parku. Równie dobrze mógł tu być gwałciciel, który właśnie mnie podgląda i tylko czeka na dobrą okazję, aby zaatakować. Pewnie, że się boję, ale muszę zaczekać na Sue. Swoją drogą ciekawe co ona wymyśliła. Mam wielką nadzieję, że mama jeszcze nie zorientowała się o mojej ucieczce. Nie mogę z nią zostać, nie po tym wszystkim. Zimny powiew wiatru uderzył w moją twarz, rozwiewając włosy na różne strony. Liście poruszały się w jednym rytmie i jedyne co dało się usłyszeć to właśnie ich szelest. Żadnej żywej duszy, psa, kota.. no nikogo. Nagle do moich uszu dobiegł trzask, najprawdopodobniej spowodowany przez pękniętą gałąź. Podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się gwałtownie w stronę, z której wydobył się dźwięk. Przyglądałam się uważnie, skanowałam każdy kawałek tamtego ciemnego zakamarka, ale nic nie dostrzegłam, oprócz wysokich drzew i krzaków. Wróciłam do pozycji, w której znajdowałam się na początku. Ani śladu Sue, nie mam pojęcia co ta dziewczyna wymyśliła, ale przestaję mi się to podobać. Wstałam z ławki i podreptałam do jednego z drzew. Miałam dziwne uczucie. Takie jakby ktoś śledził każdy mój ruch, obserwował mnie. Z tego miejsca miałam lepszy widok na centralną część parku. Oparłam się o pień drzewa. Jakaś dłoń zasłoniła moją buzię. Zostałam przyciśnięta do czyjejś klatki piersiowej. Próbowałam się wydostać z uścisku, ale nie mogłam. Szarpałam się na lewo i prawo. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc i pewnie bym to zrobiła gdyby nie fakt, że ta dłoń tłumiła mój krzyk.
- Zamknij się Ros i uspokój. - Zamarłam. Ten głos był mi bardzo dobrze znany. Poczułam, że uścisk osoby powoli się zmniejsza. Odwróciłam się natychmiast.
- Jesteś pojebana?! Do kurwy nędzy, co to miało być?! - Dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Twoja reakcja była bezcenna.
- Że co?! Sue! Dostałam prawie zawału, a Ciebie to bawi?! Idiotka głupia. - Ominęłam ja i podeszłam do ławki, koło której stała moja wypchana walizka. Wyciągnęłam z niej rączkę i zaczęłam ciągnąć za sobą. - Dziękuję Ci za wszystko Sue. Cześć - Szłam przed siebie, w kierunku wyjścia z parku. Za mną słyszałam nie tylko kroki. Dźwięki uderzających kółek o betonowy chodnik huczały w mojej głowie. Zatrzymałam się koło dużej lampy.
- W końcu raczyłaś się zatrzymać. - Fuknęła Sue. - Powiedziałam Ci, że się nie żegnamy. - Przekręciłam głowę tak, że moja twarz była oświetlona. Sue otworzyła buzie i wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę.
- Co? - Warknęłam.
- Twój.. Twój policzek, on .. on jest siny. - Wydukała.
- Mówiłam Ci przecież co się stało. Bez powodu nie uciekłabym z domu. Słuchaj muszę iść, szukać kogoś kto mnie przenocuje.
- Ale Ros..
- Po co Ci walizka? - Przerwałam jej. Ręką wskazałam na jej bagaż.
- Idę z Tobą. - Prychnęłam.
- Chyba żartujesz!
- Nie, nie żartuję. Mam dwa bilety. Musiałam je zarezerwować i tak dalej, dlatego to tak długo trwało.
- Bilety? Dokąd? - Zmarszczyłam czoło.
- Kanada - Wzruszyła ramionami. - Masz ze sobą dokumenty prawda? - Pokiwałam głową.
- Ale co z Twoją mamą?
- Powiedziałam jej prawdę. Obiecała nas kryć. Streściłam jej co ma mówić w razie co.
- Zgodziła się?! - Otworzyłam szeroko oczy w zdumieniu.
- Bez wahania, słuchaj samolot mamy za godzinę, zamówiłam już taksówkę zaraz powinna tu być.
- Dziękuję Sue - Przyjaciółka pogładziła mnie po dłoni.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. - Kawałek dalej zatrzymało się auto. - Jest już, chodź. - Z samochodu wysiadł mężczyzna około czterdziestki.
- Um, ja to wezmę. - Wskazał na nasze walizki.
- Dziękujemy - Odparła Sue. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Było tu cicho i ciepło.
- Gdzie mam panie zawieść?
- Lotnisko - Kierowca pokiwał głową. Jechaliśmy wolno. Zatrzymywaliśmy się na każdych światłach i pomimo tak wczesnej godziny musieliśmy stać w korku. Zerknęłam na wyświetlacz komórki. Lot miał się odbyć za 32 minuty. Westchnęłam głośno.
- Um, Ros? - Zaczęła Sue.
- Hm?
- Bo Ty musisz to wyrzucić. - Powiedziała.
- Wyrzucić co? - Dziewczyna palcem pokazała na mój telefon. - Jaja sobie robisz? - Sue pokręciła głową, co oznaczało, że mówi całkiem poważnie.
- Policja Cię namierzy.
- Ale ja nie mam innej komórki! - Krzyknęłam.
- Jak będziemy już w Kanadzie to Ci kupię. - Stwierdziła.
- Nie ma mowy Sue. Mam swoje pieniądze. Potrzebuję tylko noclegu, tylko tyle.
- No, no, ale wywal ją jak dojedziemy na lotnisko.
- A co z Josh'em?! - Sue spojrzała na mnie smutno.
- Nie możesz utrzymywać z nim kontaktu. Mogę się założyć, że Twoje zdjęcie będzie na każdym drzewie i słupie ogłoszeniowym. Twoja mama nie da za wygraną Ros. Policja sprawdzi Twojego laptopa, skrzynkę, wszystko. Jeżeli się z nim skontaktujesz to..
- Nie mogę go tak zostawić bez słowa! - Wrzasnęłam.
- To Cię znajdą. - Dokończyła i podrapała się po głowie. - Napisz mu prawdę i ... i się z nim pożegnaj. - Patrzyłam na Sue nie dowierzając jej słowom. Kurde! Wiem, że ma rację. Jeżeli nie wyrzucę komórki to prędzej czy później mnie znajdą i znowu wyląduje w tym patologicznym domu. Szybko znalazłam numer Josh'a.
"Cześć, przepraszam, że pisze o tej porze, ale muszę Ci coś powiedzieć. Josh ja.. ja uciekłam z domu. Wiem jak to wygląda i co sobie teraz myślisz. Pewnie coś w stylu - Głupia nastoletnia buntowniczka. No, ale to nie jest tak. Musiałam uciec, po prostu musiałam to zrobić. Relacje z moja mamą nie są za dobre, dowody tego znajdują się na moim policzku. To co dzisiaj zrobiła, to czego się dopuściła mnie przerosło. Chciałabym żebyś wiedział, że bardzo Cie lubię. Jesteś dla mnie jak tajemniczy i mój osobisty anioł stróż. Bardzo się cieszę, że weszłam na ten czat, bo poznałam Ciebie, ale teraz muszę uciekać. Proszę Cię nie dzwoń i nie pisz. Nie będę odpisywać, nie mogę. Chyba rozumiesz.. Jeżeli nadal będę utrzymywać z Tobą kontakt namierzą mnie, a ja nie mogę wrócić do tego domu, do tej kobiety. Dziękuję Ci za wszystko. Nigdy o Tobie nie zapomnę, nigdy.. obiecuję. Teraz zostało mi do powiedzenia już tylko jedno. Trzymaj się i powtarzam nie pisz.. Najlepiej będzie jak o mnie zapomnisz. Tak.. po prostu wymaż mnie z pamięci. Cóż to, to chyba tyle. Przepraszam... żegnaj Josh"
Łzy spływały po moich policzkach. Wysłałam wiadomość i wyłączyłam komórkę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo przywiązałam się do Josh'a, do całkiem obcego mi człowieka, a zarazem bardzo bliskiego. On sprawiał, że się uśmiechałam.. Dzięki niemu i Sue czułam, że mam dla kogo żyć, że nie jestem sama i zawsze mogę na nich liczyć. A teraz? A teraz go straciłam i najprawdopodobniej nigdy nie odzyskam. Nie mogę się z nim kontaktować, to chyba logiczne. Jeżeli spróbuję do niego zadzwonić policja przechwyci rozmowę i zlokalizuje miejsce, w którym będę. Samochód zatrzymał się koło wejścia na lotnisko. Mężczyzna wysiadł z auta i wyjął nasze bagaże.
- Dziękujemy panu - Sue podała mu pieniądze i uśmiechnęła się ciepło. Rozglądałam się dookoła, szukając śmietnika, który byłby najdalej oddalony od lotniska. To jest to! Śmietnik stał po drugiej stronie ulicy, koło dość mocno zarośniętej polany. Pokazałam Sue ręką, aby dała mi chwilkę. Przeszłam na drugą stronę i wrzuciłam telefon do śmietnika. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do Sue.
- Chodźmy. - Pokiwałam głową. Po pomieszczeniu rozległ się damski głos, wydobywający się z głośników.
- Pasażerowie lotu do Kanady, Stratford Otario proszeni są o podejście do bramek!!! - Podreptałyśmy z Sue do miejsca wyznaczonego przez kobietę i ustawiłyśmy się jedna za drugą, czekając w kolejce. Miałam wrażenie, że każdy tu obecny gapi się właśnie na mnie. Tak bardzo chciałam, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Mama miała wielu znajomych, również pracujących właśnie na tym lotnisku.
- Spokojnie - Przyjaciółka ścisnęła moją dłoń starając się dodać mi otuchy. Nadeszła moja kolej. Położyłam walizkę na taśmie i przeszłam przez bramkę. Zabrałam swój bagaż, oddaliłam się kawałek i czekałam na Sue. - Jestem. - Puściła do mnie oczko. Uśmiechnęłam się do niej słabo. Szłyśmy ciągnąc za sobą walizki. Ustałam przed jedną ze stweardess ukazując jej mój bilet. Kobieta pokiwała głową i wpuściła mnie do samolotu. Zajęłam wyznaczone miejsce, a koło mnie usiadła Sue.
- Będzie dobrze. - Powiedziała.
- Za moment startujemy, w razie jakichkolwiek problemów i kłopotów proszę wołać stweardessę. W Kanadzie powinniśmy wylądować za dwie i pół godziny. Życzę państwu miłego lotu. - Samolot zaczął jechać po pasie startowym, a po chwili wzniósł się do góry. To konie, koniec tamtego życia, teraz zacznie się coś nowego. Będę tęsknić za Josh'em, bardzo ...
*perspektywa Harry'ego
Promienie słońca wpadały przez otwarte drzwi balkonowe, padając na moją twarz. Przekręciłem się na łóżku tak, że leżałem twarzą do poduszki. Jezu.. mogłem zamknąć wczoraj balkon i zasunąć rolety.. Nie mam siły wstać. Położyłem się dosyć późno. Cały czas myślałem nad tym co powiedział mi Lou. Doszedłem do wniosku, że chłopak ma rację. Powiem Rosalie kim naprawdę jestem. Nie chce jej dłużej okłamywać, bo cholernie mocno mi na niej zależy. Może i nie znam jej jakoś bardzo dobrze ale ona ma w sobie takie coś co przyciąga. To jest dokładnie tak samo jak posmakujesz czegoś dobrego i chcesz tego więcej. Tak samo jak bierzesz narkotyki. Jeżeli robisz to regularnie, codziennie uzależniasz się. Ros właśnie tak uzależnia, o niej nie da się nie myśleć, zapomnieć. Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu mojej komórki. Nigdzie jej nie było. Może zostawiłem ją na dole w salonie, albo w kuchni. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i zbiegłem po schodach na dół. Z salonu wydobywały się odgłosy z włączonego telewizora. Jakieś małpy czy coś. Na kanapie, tyłem do mnie siedział Lou. Boże, co on ogląda?
- Siema stary - Przywitałem się. Nie usłyszałem odpowiedzi. - Stary? - Znowu nic. Co ten debil usnął tutaj czy jak? Usiadłem obok kupla na kanapie. Louis nie spał, miał otwarte i bardzo zmartwione oczy. Szturchnąłem go w ramię. - Co jest? - Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Jakby był w jakimś transie.
- Co?
- Czemu trzymasz mój telefon w ręku? - Pokazałem palcem na moją komórkę, która spoczywała w dłoni Lou.
- Harry, um .. mój się rozładował i ja nie spakowałem sobie ładowarki. - Wyciągnąłem dłoń w stronę przyjaciela, czekając aż położy on na nią komórkę, ale chłopak tego nie zrobił.
- Możesz już chyba mi ją dać, co?
- No właśnie nie wiem, czy to jest dobry pomysł. - Lou przełknął ślinę na tyle głośno, że zdołałem to usłyszeć. Podniosłem brwi w zdziwieniu. Co to ma znaczyć?
- Bo?
- No bo.. yyy.. dostałeś sms, sms od Rosalie.
- To chyba tym bardziej powinieneś mi oddać komórkę Lou.
- Nie, właśnie, że nie powinienem.
- Daj mi ją.
- Nie
- Daj! - Syknąłem. Louis westchnął głośno i podał mi telefon.
- Tylko stary, nie mów, że Cię nie ostrzegałem. - Powiedział. Kiwnąłem głową. Odblokowałem palcem ekran i zobaczyłem wiadomość od Ros. Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem moje oczy robiły się coraz większe. Smutek wypełnił mnie całego. To nie może być prawda! Ona mi tego nie zrobiła! Ona nie może! Nie! Kuźwa nie! Smutek zamienił się w złość. To nie możliwe! Cisnąłem telefonem o ziemię, wstałem z kanapy i pobiegłem do swojej sypialni. Wszystkie moje ciuchy wywaliłem z szafy. Ubrałem się i z powrotem stałem w salonie naprzeciwko przyjaciela. Louis podszedł do mnie i włożył mi komórke do kieszeni.
- Przykro mi.. - Wyszeptał. Po tych słowach jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. Wybiegłem z domu trzaskając drzwiami. Dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego mnie zostawiła? Przecież chciałem jak najlepiej. Chciałem dobrze. Starałem się! Ona nie mogła tak po prostu uciec, zostawiając mnie samego! Biegłem w kierunku parku. Ludzie patrzyli się na mnie jak na chorego psychicznie. Pozwoliłem odejść tak ważnej dla mnie osobie. W sumie to nie pozwoliłem, bo ja tu nie miałem nic do gadania. Dobiegłem do wyznaczonego sobie celu. Ona tu jest! Ona tu na mnie czeka! Tak ona tu jest, ja to wiem.
- Ros! - Krzyknąłem. - Ros proszę! - Usiadłem na ławce i schowałem twarz w dłonie. Boże dlaczego mi to robisz?! Oddaj mi Rosalie z powrotem! Nie będę już kłamał. Powiem jej całą prawdę. Tylko proszę spraw, żeby ona wróciła, tu do mnie. Pozwól mi ją zobaczyć. Ona nie zasłużyła na takie życie! Jej matka jest okropna! Ze mną Ros byłaby szczęśliwa. Dałbym jej wszystko, wszystko co by sobie zapragnęła. Byłaby moją księżniczką. Proszę Cię zrób coś. proszę ... proszę.
"I kiedy odległość zamieniasz na sekundy tęsknoty
I w tysiącu spojrzeń szukasz tego jednego
Choćbyś zbłądził wśród gwaru uśmiechów
jedyny tulisz do serca
I łzę pożegnania głaskasz wspomnieniem"
I w tysiącu spojrzeń szukasz tego jednego
Choćbyś zbłądził wśród gwaru uśmiechów
jedyny tulisz do serca
I łzę pożegnania głaskasz wspomnieniem"
***
Heejo! :) Tak jak chcieliście rozdziały będę pisała dłuższe. Mam nadzieję, że ten jest dosyć długi i ciekawy ;) MAM DO ODDANIA KONTO NIALL'A NA TWITTERZE!! Jest ktoś chętny do jego prowadzenia?
Tutaj macie linki do kont bohaterów - Dajcie im follow :))
W razie jakichkolwiek pytań znajdziecie mnie tu ---> @Domixon
Przeboski rozdział *O* nie moge sie doczekac nexta !!!
OdpowiedzUsuńCzyli teraz zacznie się akcja z Bieberem? :D
Weny życze :D
@Anne_195
Ryczę, ryczę i ryczę..Jak bóbr....Co Ty ze mną zrobiłaś!! Ja płaczę! Jeej...to jest takie niesamowite...przepiękna historia... xx
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ! Ale oni się jeszcze spotkają prawda?
OdpowiedzUsuńAlbo nie. Nie mów mi. ( pewnie i tak byś mi nie powiedziała )
Czekam na nst. Chociaż nie wiem czy to będzie cierpliwe czekanie...
W każdym razie - czekam <3
@klaudia_0304 ( i dzięki za poinformowanie :) xx )
Smutno mi bardzo, ciekawe jak się do dalej potoczy ;c @Paulaa9999
OdpowiedzUsuń