PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
ROZDZIAŁ DEDYKOWANY - @czekaj_kinga
sobota
Odkąd dałem list Lou i kazałem mu go zanieść nie mam z nim żadnego kontaktu. Nie wrócił na noc do domu, nie odbiera telefonu. Nawet pojechałem na ten cmentarz i go szukałem, ale nie było tam nikogo, ani jednego człowieka. Dzwoniłem do reszty chłopaków, ale nikt z nich nie ma pojęcia gdzie jest Louis, a Niall nawet nie raczył odebrać telefonu. A jeśli coś mu się stało? Jeśli ten dziwaczny mężczyzna coś mu zrobił? Napisałem chyba ze sto sms'ów do Eleonor, ale ona nie odpisała mi na ani jednego. Chodziłem po tarasie z telefonem w dłoni. Dzwonić na policję? Nie wiem już co mam robić! Usiadłem na ziemi. Cholera jasna! Wpisałem numer alarmowy i zadzwoniłem.
- Witam, chciałbym zgłosić zaginięcie osoby.
- Proszę najpierw o pańskie dane.
- Harry Styles
- Czy pan robi sobie żarty?! To nie jest zabawne!
- Słucham?! Chciała pani moje dane to podaje! Zaginął mój przyjaciel. Nie wrócił na noc do domu. Nie wiem co się z nim dzieje i .. - Usłyszałem jak zamek w drzwiach się przekręca. Odwróciłem głowę. - Ym, mogłaby pani chwilkę poczekać?
- Proszę pana, ja nie mam czasu na jakieś żarty. Wie pan co może się dziać akurat w tej chwili? - Do domu wszedł rozbawiony Lou, a zaraz zanim Eleonor.
- Dobrze, więc zgłoszenie nie aktualne. - Rozłączyłem się.
- Stary, czemu siedzisz na środku tarasu? - Louis zaśmiał się głośno. Spiorunowałem go wzrokiem.
- Gdzie byłeś? - Zapytałem wściekły.
- On był ze mną. - Wtrąciła się towarzyszka Lou.
- Nie Ciebie pytam! - Syknąłem.
- Ej, ej ,ej spokojnie, byłem bezpieczny.
- Jesteś chory - Pokręciłem głową.
- O co Ci chodzi?
- O to, że kurwa dzwoniłem do Ciebie tyle razy, a Ty nie odbierałeś! Martwiłem się! Nie wróciłeś na noc do domu!
- Nie muszę Ci się spowiadać gdzie idę, z kim i o której wrócę! - Poczułem się tak jakby ktoś mi dał w twarz. Poczułem się kompletnie nie potrzebny, bezużyteczny taki, taki do niczego.
- Masz rację. - Powiedziałem. - Nie muszę Cię pilnować.
- No właśnie
- Zabieraj swoje rzeczy. - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Co? - Louis zrobił zdziwioną minę.
- To co słyszałeś. Zabieraj swoje rzeczy. - Odpowiedziałem znudzonym głosem.
- Ale gdzie ja pójdę? Czyś Ty oszalał?
- Do niej? - Wskazałem palcem na Eleonor stojącą przy komodzie i przeglądającą moje rzeczy. - Mama Cię nie nauczyła, że nie dotyka się cudzych rzeczy? - Warknąłem. Dziewczyna szybko odłożyła kartkę, którą trzymała w ręku i podeszła do Lou. Wymienili między sobą spojrzenia. Ominąłem ich i chwyciłem mój notatnik. - Do wieczora ma Cię tu nie być. - Powiedziałem. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Ja kuźwa nie rozumiem. Jak można zachowywać się tak bezmyślnie? Nie spałem całą noc, bo czekałem na tego idiotę. Bałem się o niego, a ten co? Palant.. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem.
*Perspektywa Rosalie
Obudziłam się przytulona do czegoś bardzo miękkiego. Usiadłam na łóżku. Koło mnie leżał duży, brązowy miś z ogromną kokardą na szyi. Uśmiechnęłam się lekko. Zeszłam z łóżka i pobiegłam do pokoju Justina. Cichutko otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nikogo w nim nie było.
- Szukasz kogoś? - Pattie stała z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Um, gdzie jest Justin?
- Wyszedł wcześnie rano. - Odparła.
- Mhm - Było mi głupio po wczoraj. To wszystko co powiedziałam było okropne, wiem. - Przepraszam. - Pattie uśmiechnęła się ciepło.
- Nie masz za co skarbie. - Podeszłam do kobiety i przytuliłam ją mocno. - Zmykaj się ubrać i zejdź na śniadanie. Zrobiłam naleśniki. - Powiedziała wesoło. Pokiwałam głową i pobiegłam do pokoju. Szybko się ubrałam i rozczesałam włosy, które zaplotłam w warkoczyka. Zeszłam na dół.
- A Sue i Tom? Wrócili do siebie do domu?
- Tom pojechał do domu, a Sue została i wyszła z Justinem.
- A ten miś?
- Jaki miś?
- No obudziłam się koło wielkiego misia.
- Nie mam pojęcia skarbie. - Wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść.
- Em, Pattie?
- Tak?
- Opowiesz mi o.. o mamie? - Oczy kobiety rozbłysły.
- Oczywiście, jeśli tego chcesz, to pewnie. - Uśmiechnęłam się do niej.
*Perspektywa Harry'ego
Siedziałem w kawiarni i popijałem kawę. Mam serio już wszystkiego dosyć. Nienawidzę siebie, swojego życia i wszystkich dookoła! Chciałbym uciec, tak jak zrobiła to Ros, ale chyba nie dał bym rady. Położyłem notatnik na stole, otworzyłem go i wyrwałem kartkę. Przeszukałem kieszenie bluzy i wyjąłem z jednej długopis.
List V
29.06.2013r.
Cześć Rosalie
Zostały tylko dwa dni. Chyba pomału godzę się z tym, że już Cię nigdy więcej nie zobaczę. Zjebałem i tyle. Każdego wieczoru przed snem, gdy zamknę oczy widzę Twoją twarz. Widzę Ciebie. Moje serce bije wtedy jak szalone, aż czasami boję się sam o siebie. Może zapomnę, co? Wiesz... tak naprawdę w LA zacznę nowe życie. Może spotkam kogoś kto mnie pokocha takim jakim jestem? Nie moje pieniądze, a mnie, mnie całego. Nie wiem czy znajdę taką kobietę. Tylko, że ja najbardziej boję się o to, że nie zdołam o Tobie zapomnieć, że cały czas będziesz w mojej głowie, tak jak teraz. Chcę żebyś wiedziała, że nikt nigdy nie oczaruje mnie tak, jak zrobiłaś to Ty. Jesteś cudowną dziewczyną i zazdroszczę facetowi, który Cię będzie miał. Szczerze? Jeśli kiedyś w przyszłości zobaczyłbym Cię z mężem i gromadką dzieci to uwierz mi, że bym umarł. Bo przecież uczucia nigdy nie wyparują. Zawsze będziesz dla mnie ważna. Powiedziałbym, że nawet najważniejsza. Przepraszam, że się poddaję, że już nie wierzę w to, że wrócisz. Że nie wierzę już w nas. Przepraszam..
Harry
Odłożyłem długopis i zacząłem się rozglądać.
- Przepraszam? - Zawołałem. Kelnerka podeszła do mnie i spojrzała na mnie wyczekująco.
- W czym mogę pomóc?
- Ma pani może kopertę?
- Zaraz poszukam.
- Dobrze, dziękuję. - Może powinienem zrobić wokół siebie jakieś zamieszanie? Żeby media się tym zainteresowały? Może wtedy przez to wszystko chociaż na chwilkę wyrzucę Rosalie z pamięci?
- Proszę. - Kelnerka położyła na stoliku białą kopertę i uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję
- Nie chcę być wścibska ani nie grzeczna, ale napisał pan list, prawda?
- No tak
- Jeśli mogę panu coś powiedzieć, to chyba tylko tyle, że dziewczyna ma szczęście i pewnie bardzo pana kocha.
- Ona mnie nie zna. - Spuściłem głowę. - Czekam na nią, może wróci.
- Wróci.. jestem pewna, że wróci i pokocha. - Spojrzałem w oczy tej kobiety i zobaczyłem w nich troskę.- Muszę wracać do pracy. Powodzenia!
- Dziękuję - Wyszeptałem. Włożyłem list do koperty, na której napisałem "Do Rosalie",wstałem i zostawiłem pieniądze za kawę po czym wyszedłem.
*Perspektywa Rosalie
- Jesteśmy! - Zawołał Justin wchodząc do domu. Zerwałam się z kanapy przerywając tym samym opowieść Pattie i pobiegłam do chłopaka.
- Justin! - Przytuliłam się do niego, a on cicho się zaśmiał.
- Tęskniłaś? - Zapytał rozbawiony.
- A wiesz, że tak?
- Wiedziałem. - Puścił do mnie oczko.
- Cześć Sue. - Przywitałam się i podeszłam do siostry.
- A hej Ros! - Dziewczyna pocałowała mnie w policzek.
- Gdzie wy tak długo byliście?
- A tu i tam..
- Załatwialiśmy samolot i ochronę. - Odpowiedział Justin, który szperał w lodówce.
- Po co?
- Może usiądziecie? - Zapytała Pattie wychodząc z salonu.
- Z chęcią. - Usadowiłam się w fotelu.
- To po co ta ochrona?
- I samolot. - Dodał Justin przeżuwając kawałek bułki.
- Tak, ochrona i samolot.
- Dobra, zapytam wprost. - Zaczęła Sue. - Nie chciałabyś odwiedzić mamy? W sensie pojechać na cmentarz? Do Londynu?
***
Chciałabym przypomnieć, że obowiązuje nas pewna zasada.- Wy komentujecie ja dodaję rozdział.
Dlaczego się do niej nie stosujecie?
Oczywiście nie mówię tu o wszystkich :)
Powiem tak: JEŚLI NADAL BĘDZIE TAK JAK JEST TERAZ TO PRZYKRO MI, ALE ROZDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAŁY RAZ W MIESIĄCU. JEST MI CHOLERNIE PRZYKRO, ŻE MNIE NIE DOCENIACIE. JA SIĘ STARAM PISZĘ TO DLA WAS, A WY MACIE TO ZA PRZEPROSZENIEM W DUPIE.
To tyle, cześć