sobota, 31 sierpnia 2013

9." What?"

 PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!


sobota/popołudnie

-Ach tu jesteś! - Krzyknęła Sue idąc z dwoma siatkami. Podeszłam do niej i szybko wzięłam jedną torbę. - Wiesz, że podobno w parku był Harry?! 
- Jaki Harry? - Co mnie obchodzi jakiś tam Harry? W głowie miałam już tylko obraz chłopaka o pięknych tęczówkach. 
- Boże Rosalie! Styles, Harry Styles! - Aaa członek zespołu! To dlatego te piski. Ciekawe jak on wygląda, że one wszystkie się tak nim jarają. 
- Chodźmy już. - Powiedziałam. 
- Ale może on tu jeszcze jest! - Sue wydawała się zrozpaczona.
- Myślisz, że po tych wszystkich piskach i wrzaskach on jeszcze tutaj będzie? Wątpię. - Rzuciłam. Chciałam jak najszybciej iść do domu, bo może podczas drogi mogłabym zobaczyć tego chłopaka jeszcze raz. Jejku Rosalie jesteś głupia! On nigdy w życiu nie zainteresowałby się Tobą! 
- No masz rację, chodźmy.- Szłam dokładnie przypatrując się każdej osobie podobnej do niego. Niestety mój wzrok już go nie wychwycił. 
- Co się tak rozglądasz? - Zapytała Sue. 
- Wydaję Ci się. - Odparłam. Nie chciałam jej mówić, bo pewnie uznałaby mnie za wariatkę. 
- Taa, teraz to ja wątpię. Ty patrz jakie auto! - Wrzasnęła. Odwróciłam głowę i zobaczyłam wyglądające na bardzo drogie Audi, które właśnie przejeżdżało obok nas. Zerknęłam na szybę samochodu, aby zobaczyć kto jest jego kierowcą. Moje oczy napotkały te same zielone diamenciki. Chłopak wpatrywał się we mnie na co ja odwróciłam się w drugą stronę. Po jakiś pięciu minutach byłyśmy już w domu. Sue postawiła zakupy na stole. Podeszłam do siatek i wyjęłam z nich produkty, które zaraz umieściłam w różnych miseczkach. 
- Sue! - Zawołałam. Dziewczyna zbiegła po schodach z laptopem w rękach. - Po co Ci ten laptop? 
- Ty masz jakieś zaćmienie umysłu czy jak? - Westchnęła. - Miałam pokazać Ci One Direction, pamiętasz? Tych pięciu chłopaków? 
- Tak, pamiętam. - Przewróciłam oczami. Zdjęłam swoje trampki i założyłam niebieskie kapciuszki. 
- Chodź na kanapę! - Krzyknęła z salonu. Usiadłam wygodnie koło Sue i wpatrywałam się w laptop spoczywający na jej kolanach. 
- Kojarzysz w ogóle któregoś z nich? - Zapytała. Podrapałam się po głowie. Może jednego, albo dwóch, nie wiem. 
- Uum, taki blondyn? - Pokiwała twierdząco głową. - Nie mam pojęcia jak się nazywa, ale widziałam go w telewizji jak udzielał wywiadu. - Na twarzy Sue pojawił się ogromny uśmiech. 
- Ten chłopak to Niall, Niall Horan. - Powiedziała i pokazała mi zdjęcie chłopaka. Zerknęłam na Sue, która siedziała z wypiekami na twarzy. 
- Aaa to ten! Podoba Ci się. - Dziewczyna przybrała zmieszany wyraz twarzy, ale pokiwała głową. 
- Pamiętasz jeszcze kogoś? 
- No nie wiem czy dobrze myślę, ale jest też taki w czarnych włosach chodzi z tą dziewczyną z tego zespołu, no jak on tam ma? Little mix? 
- Tak, ta dziewczyna to Perrie, a jej chłopak to Zayn Malik. Patrz. - Włączyła zdjęcie.  - A to Louis Tomlinson i Liam Payne - Oby dwoje byli bardzo przystojni, a Liam na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo uczuciowym człowiekiem.
- Mówiłaś, że jest ich pięciu, nie? To został jeszcze um,Harry?
- Tak, tak, ostatni to Harry Styles, mega ciacho i wielki flirciarz. - Przesunęła laptop w moją stronę. Spojrzałam na zdjęcie i zaczęłam kaszleć. Myślałam, że się udławię. - Nie wiedziałam, że zrobi na Tobie, aż takie wrażenie. - Zagruchała i zaśmiała się. - Zamknij tą buzię, bo się obślinisz! - Podniosłam wzrok na Sue i zamrugałam kilkakrotnie. Na zdjęciu był ten sam chłopak z parku. Naprawdę taki sam!
- To na pewno on?
- Tak, a co?
- Bo, bo ja go widziałam. - Sue podniosła brwi do góry.
- Gdzie, kiedy?
- Dzisiaj w tym parku. My się mijaliśmy i on miał takie cudowne oczy. Patrzyliśmy się na siebie, ale ja skręciłam i potem były już tylko te piski i krzyki. To dlatego się tak później rozglądałam. - Sue zrobiła z ust literkę "o".
- Ale moment, bo później już przestałaś się rozglądać, jak zobaczyłaś ten drogi samochód. Czemu?
- No tak, bo on siedział w tym Audi. Ja go poznałam po tych oczach i włosach.
- Woow, mogłaś go zagadać w tym parku!
- Tsa, skąd mogłam wiedzieć, że to ten cały Harry? Poza tym ja się wstydzę podchodzić do chłopaków. Za brzydka jestem. - Jestem głupią idiotką! Teraz wiem dlaczego dziewczyny non stop gadają o tym całym Harrym. Jest w nim coś co, co przyciąga. Sue się zaśmiała.
- Nie wiem, ale Twoja mina jest bezcenna. - Dziewczyna śmiała się głośno, a ja myślałam, że zaraz zarobi ode mnie kopniaka w dupę.
- Ha ha ha, a w łeb chcesz? To wcale nie jest zabawne.
- Yay, wydajesz się kompletnie zdziwiona, zdezorientowana i tak bardzo urażona.
- Daj spokój okej? Koniec tematu - Warknęłam. Ona się ze mnie nabijała, a ja wprost tego nienawidzę.
- Nie denerwuj się. Po prostu jest to dziwne, że mieszkasz w Londynie i nie znasz 1D mimo, że wszyscy w szkole o nich gadają, że trąbią o nich na każdym kanale w telewizji i w necie jest pełno ich zdjęć. - Powiedziała.
- Po pierwsze nie gadam z ludźmi ze szkoły prócz Ciebie jakbyś nie zauważyła. Po drugie, jeżeli słyszę, że w w telewizji ma być coś z tymi chłopakami to przełączam, a po trzecie nie jestem Tobą i się nimi nie jaram, więc nie dziw się, że ich nie kojarzyłam. - Wstałam z kanapy i poszłam do góry. Weszłam do pokoju, wzięłam koszulkę i spodenki po czym udałam się do łazienki.

*perspektywa Harry'ego

Jeździłem po mieście przez dwie godziny zupełnie bez celu. Zaparkowałem auto pod domem i wysiadłem z pojazdu. Pchnąłem czarne drzwi od domu.
- Louis! - Zawołałem wchodząc do mieszkania.
- Ooo Harry, poczekaj gadam z Eleonor. - Odparł. Nie no spoko.. Kurwa nie jest spoko! Też tak chcę! Chcę kochać i być kochanym czy to za wiele? Pobiegłem do sypialni i usiadłem na łóżku. Schowałem twarz w dłonie. Mam wiele fanek, które mnie kochają i są w stanie oddać za mnie życie, ale ja dotychczas nie spotkałem takiej dziewczyny, która samą swoją obecnością wywoływała u mnie drgawki, przy której czułem te całe motylki w brzuchu, o ile to uczucie w ogóle istnieje. Chciałbym spotkać taką kobietę, która samym swoim wzrokiem spowodowałaby gęsią skórkę na moim ciele. Przed moimi oczami pojawił się obraz dziewczyny z parku. Była naprawdę niesamowicie piękna, nie potrafiłem oderwać od niej oczu, ale co z tego? Ona wydawała się mną niezainteresowana. Gdy zobaczyłem jej niebieskie, duże i błyszczące oczka myślałem, że oszaleję. Stary! Opanuj się! Nigdy więcej jej nie spotkasz!
- Siema co tam? - Do mojego pokoju wtargnął Lou. Zabrałem ręce z twarzy i spojrzałem na niego zdezorientowany. Co za koleś? Nikt go pukać nie nauczył?
- Nic ciekawego
- Co robisz? - Co on taki wesoły? Odbiło mu?
- Jak widzisz siedzę i myślę.
- Uuu, a o czym?
- O nikim - Powiedziałem po czym ugryzłem się w język.Jezu! Czy ja muszę być tak głupi? Muszę?
- Aaachaa, o nikim? Zapytałem o czym, a nie o kim. Styles, wygadałeś się! - Brawo Lou! Dostaniesz teraz puchar i medal za najlepszego detektywa roku!
- Nikt, nie znam jej okej? Możesz dać mi spokój? - Moja irytacja rosła, a ja czułem, że zaraz wybuchnę.
- Nie dam Ci spokoju, sorry stary, ale musisz mi się wygadać.
- Widziałem ją w parku. Ona jest idealna, ale chyba nie jestem w jej typie.
- Woo serio? Ty! Mam pomysł! Wiem gdzie znajdziesz jakąś niunię! - Lou wyjął mój laptop i wpisał adres strony internetowej, która już po paru sekundach się załadowała.
- Co? Pogięło Cię? Czat? Przecież ja jestem za bardzo znany! - Wrzasnąłem.
- Jeju, nie przeżywaj okej? Nie będziesz pokazywał swojej twarzy, będziesz tylko pisał. Założymy Ci tu konto i będziesz mógł gadać z kim chcesz. Wymyślimy Ci jakąś nazwę i tyle.
- jesteś głupi! - Syknąłem. Ja- Harry Styles, mam szukać dziewczyny na jakimś pojebanym czacie? No chyba go zaraz zajebie.
- Może i jestem, ale chcę Ci pomóc. Więc zamknij ten swój ryj i patrz co robię, bo później będziesz warczał, że jesteś samotnym starszym panem po pięćdziesiątce i do tego bez kobiety! 

***
Hej! :) Jak widzicie jednak udało mi się dodać ten dziewiąty rozdział dzisiaj ;) Jestem naprawdę pod wrażeniem, że podoba Wam się to jak piszę, i że komentujecie wszystkie rozdziały takimi miłymi słowami. Jak czytam te Wasze komentarze to od razu na mojej twarzy formuje się duży uśmiech. To wiele dla mnie znaczy <3 Mam jednak złą wiadomość.. W związku z tym, że zaczyna się rok szkolny i będzie mało czasu na pisanie, pomyślałam, że rozdziały mogłyby pojawiać się co sobotę. Co o tym myślicie? Nie chciałabym zawalić szkoły, bo mam pewien układ z rodzicami i muszę się go trzymać. Jeżeli tego nie będę robić nie spełnię marzenia i nie pojadę do Londynu.. Czy odpowiadałoby Wam gdyby nowe notki pojawiały się w te soboty czy może jednak macie inne pomysły? Aaa i zapomniałabym dodać, że bardzo Was wszystkich kocham i jeszcze raz dziękuję Wam za wszystko! <3

czwartek, 29 sierpnia 2013

8. "Beautiful green eyes"

 piątek

*perspektywa Harry'ego

Obudził mnie dzwoniący telefon. Melodia była tak drażniąca, że postanowiłem odebrać połączenie.
- Halo?
- Ty debilu! Ile mamy czekać aż otworzysz nam te pieprzone drzwi?! - Krzyczał Louis. Że co kurwa? Co oni  tu do cholery robią? Ja pierdole..
- Dzisiaj jest piątek, więc chyba mamy wolne, nie? - Matko, jak mnie irytuje ich zachowanie. Jesteśmy przyjaciółmi, ale mogli by chociaż raz dać mi się wyspać.
- No i co z tego? - Odezwał się Zayn. - Mnie też obudzili z czego zadowolony nie jestem, więc mnie lepiej nie wnerwiaj! Po prostu otwórz te pieprzone drzwi, bo stoimy tu od godziny. - Fuknął.
- Um, no dobra już idę. - Rzuciłem i rozłączyłem się. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej spodnie dresowe i biały zwykły T-shirt. Zszedłem na dół i otworzyłem drzwi. Zacząłem się śmiać z tego jak wyglądali. Byli cali mokrzy, bo padał deszcz, a do tego ich niesamowite miny.
- Co Cię tak bawi? - Warknął Liam. Cała czwórka weszła do mieszkania i usiadła na kanapie.
- Nic, zupełnie nic. - Odparłem. - Po co mnie obudziliście? - Zapytałem.
- I mnie i Nialla i Liama? - Wtrącił Zayn. Wszyscy spojrzeliśmy na Louisa. Chłopak przebiegł dłonią po włosach i poprawił swoją pozycję na kanapie. Między nami panowała cisza.
- Więc? - Odezwał się Niall.
- Ekhem - Odchrząknął Lou. Bo chodzi o to, chodzi o to, że, że - Jąkał się.
- Do rzeczy - Powiedziałem stanowczo.
- Dostałem telefon od naszego menagera. - Wszyscy wymieniliśmy ze sobą zdziwione spojrzenia. - Nie możemy dłużej mieszkać w Londynie. - Wypalił i wypuścił głośno powietrze.
- Nie żartuj sobie. To nie jest zabawne Lou. - Syknął Liam.
- Myślisz kurwa, że to jest żart?! Sam do niego zadzwoń i on Ci wszystko powie jak mi nie wierzysz! - Splunął Louis. Siedziałem z otwartą buzią. Co teraz?
- Co z naszymi rodzinami? Dziewczynami? Domem? - Dopytywał Zayn. Pozostali chłopcy byli równie mocno przerażeni jak ja.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że mamy się wyprowadzić stąd w ciągu dwóch tygodni. Zamieszkamy w Los Angeles. - Westchnąłem. Kocham LA, ale nie chcę się stąd wyprowadzać. Tutaj jest moje życie, nie tam.
- Od kiedy o tym wiesz? - Zapytałem.
- Trzech tygodni. - Odpowiedział cicho.
- Pojebało Cię? Czemu nie powiedziałeś nam o tym szybciej?! - Wrzasnął Liam.
- Bałem się. Mam pewien problem, bo ja już wysłałem większość swoich rzeczy i nie bardzo mam się gdzie zatrzymać. Harry przygarniesz mnie? - Kiwnąłem głową w zgodzie. Nie mogłem go teraz tak zostawić. Nie wierzę, że będę musiał opuścić Londyn. Lubię swoją pracę, jest dla mnie wszystkim, ale to wszystko to już za wiele jak dla mnie.
- Mamy się wyprowadzić tak na zawsze? - Zapytał Niall.
- Wstępnie na rok. - Troszkę mi ulżyło. W ogóle to dlaczego Lou nie ma się gdzie zatrzymać? Co z Eleonor?

*perspektywa Rosalie

Siedziałyśmy z Sue w kuchni i jadłyśmy naleśniki, które zrobiłyśmy wspólnymi siłami. Nie lubię gotować, ale lubię jeść, więc jeżeli zdarzy się cud to chcę takiego chłopaka, który będzie umiał gotować.
- Co dziś robimy? - Zapytałam. Pogoda była okropna. Co chwilę padał deszcz. Dobrze, że dzisiaj nie poszłyśmy do tej szkoły, bo oby dwie spałybyśmy na lekcjach, jestem tego pewna.
- Hm, mam pomysł.- Pisnęła. - Pojedźmy nad jezioro! - Serio, Sue, serio? Postukałam dziewczynę kilkakrotnie po głowie.
- Czy Ty widzisz co się dzieje na dworzu?
-Ach, no tak - Mruknęła. - Ale jak weźmiemy parasolki to do parku możemy iść, nie?
- Noo, w sumie, możemy. - Odparłam. Zaniosłam swój talerz do zlewu i poszłam do pokoju po ciepłą bluzę. Postanowiłam, że nie będę trzymała już Sue na dystans. Pozwolę jej się do siebie zbliżyć, tylko mam nadzieję, że to nie jest zbyt pochopna decyzja.
- Sue! Chcesz jakąś bluzę?
- Mam swoją w walizce, wyjmiesz? - Podeszłam do jej walizki i wyjęłam z niej bordową bluzę. Zbiegłam po schodach rzucając bluzę w twarz Sue.
- Ał! - Krzyknęła i udawała, że ją to zabolało. Oby dwie wybuchnęłyśmy śmiechem. - Okej, a teraz tak na poważnie, mam pytanie. - Dziewczyna zakładała swoje czarne adidasy, a ja patrzyłam na nią wyczekująco. - No bo mieszkasz w Londynie od urodzenia, nie? Tutaj mieszkają chłopcy z 1D, a Ty ich ani razu nie widziałaś? Nie minęliście się nawet na ulicy?
- Nie wiem, może. Ja nawet nie wiem jak oni wyglądają. - Rzuciłam obojętnie.
- Co?! Jak to? Zaraz jak wrócimy do domu to pokaże Ci ich wszystkich! Obejrzymy ich foty i poczytamy troszkę informacji na ich temat! Wiesz, że Niall jest słodki? - Uuu, no to czeka mnie trudny dzień i noc. Westchnęłam głośno i założyłam zwykłe czarne trampki. Zakluczyłam dom i ruszyłyśmy w stronę parku.
- Różowa landrynka mmm - Mamrotała Sue pokazując na moją bluzę. No i co z tego, że jest różowa? Lubię różowy.
- Odwal się. - Warknęłam.
- Luuzik, słodziutka. - Mrugnęła do mnie. - Idź tam, pod tamte parasole, a ja idę do sklepu kupić coś na dzisiejszy wieczór. Zaraz przyjdę! - Patrzyłam jak dziewczyna wchodzi do jakiegoś sklepu. Szłam wolno, patrząc pod nogi, aby się nie wywrócić, bo chodnik tutaj pozostawiaj sobie wiele do życzenia. Był świetny! Łapiesz ten sarkazm? Moje oczy skanowały każdą osobę. Lubiłam to robić. Przyglądać się ludziom. Przenosiłam swój wzrok z kilku dziewcząt chichrających się z byle czego, które najprawdopodobniej zwiały ze szkoły, na starszych mężczyzn grających pod parasolami w szachy. Podniosłam swoje oczy, które teraz wpatrywały się w piękne zielone tęczówki. Woo, kto to jest? Nigdy wcześniej nie widziałam tego chłopaka. Jest mega przystojny. Poczułam jak robi mi się gorąco chyba ze wstydu, bo oczy chłopaka dosłownie były utkwione w moich. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Spuściłam wzrok i skręciłam w bok by dojść do parasoli wskazanych przez Sue. Nie odwróciłam się za chłopakiem, no bo jak to by wyglądało? Tak, właśnie żałośnie. Niezłe z niego ciacho i pewnie zajęty. Usłyszałam głośny pisk. Nagle pełno dziewcząt zaczęło kogoś otaczać, wrzeszcząc. Wychyliłam się bardziej, aby zobaczyć czy chłopak z zielonymi tęczówkami jest jeszcze w zasięgu mojego wzroku. Niestety zniknął.

*perspektywa Harry'ego

Chciałem to wszystko przemyśleć. Dlaczego musimy się przeprowadzać? Tu jest mój dom i tu chcę zostać. Szedłem wąskimi uliczkami parku. Miałem w dupie to, że pada. Byłem cały mokry, a przed deszczem chronił mnie tylko kaptur od granatowej bluzy. Moją uwagę przyciągnął bardzo różowy kolor. Yey! Kocham ten kolor! W bluzie właśnie takiego koloru szła jakaś niziutka blondynka. Obserwowałem ją uważnie. Dziewczyna szła wpatrując się w ludzi i uśmiechała się do siebie. Nagle z jej twarzy zniknął uśmiech gdy napotkała mój wzrok. Jej oczy były błękitne. Czułem jak się w nich zatracam. Oczekiwałem, że piękna nieznajoma się zarumieni, ale nic takiego się nie stało. Jedyne co zrobiła to ułożyła swoje blade usta w cienką linię i można powiedzieć, że kompletnie mnie olała. Okeej? Może mnie nie lubi czy coś. Bo chyba na pewno mnie zna, albo chociaż kojarzy co nie? Nagle nie wiadomo skąd otoczyło mnie mnóstwo dziewczyn. Zaczęły piszczeć i wrzeszczeć, a ja chciałem jak najszybciej się stamtąd wydostać.

*perspektywa osoby trzeciej 

Rosalie i Harry nie zdawali sobie sprawy, że za kilkanaście godzin wydarzy się coś co zapoczątkuję diamteralnie zmianę ich życia, ale czy na lepsze?

***
Czeeeść! Mamy już 8 rozdział! Piszcie jak wyszedł ;) Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze! <3
Mam dla Was niespodziankę! Otóż to na Twitterze pojawiły się konta naszych bohaterek!
Rosalie Lutz
Sue Lott
Follow dla nich!
Jeśli macie jakiekolwiek pytania to piszcie do mnie na TT - @Domixon

KOCHAM WAS!

wtorek, 27 sierpnia 2013

7." I love him"

czwartek

- Traktowałam Justina jak przyjaciela... Wszystko zaczęło się jednego dnia w szkolnej stołówce. Niosłam swoją tacę z jedzeniem, ale pewien debil George chciał jak zwykle uprzykrzyć mi życie. Podszedł do mnie i wyrzucił mój lunch na środek pomieszczenia. Zabrał komuś sałatkę i wysypał jej zawartość na moje włosy. Do tej pory nie mam pojęcia czemu to właśnie mi niszczył życie. - Myślałam, że się przesłyszałam. Sue przechodziła przez to wszystko co ja przechodzę teraz. Gdyby powiedziała mi o tym wcześniej nie byłabym dla niej taką okropną suką, ale skąd mogłam wiedzieć?
- Ja Cię przepraszam, Sue. - Wyszeptałam spuszczając głowę.
- Hej, nie ma za co - Powiedziała i pogłaskała mnie po dłoni. - A teraz jeśli pozwolisz będę kontynuować okej? - Kiwnęłam głową i słuchałam dalej tego co mówiła. - Ten chłopak nie należał nawet do szkolnej elity, czy coś w tym stylu, ale krążyły plotki, że zna Bieber'a, dlatego wszyscy go szanowali. Pamiętam, że wtedy się rozpłakałam i tym samym dałam George'owi satysfakcję. Wszyscy się ze mnie śmiali, ale ich śmiechy ucichły po tym jak drzwi stołówki otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia wszedł Justin ze swoimi dwoma kolegami. Jego oczy skanowały każdą osobę po kolei, aż zatrzymały się na mnie. Chyba nawet strzeliłam buraka. - Uśmiechnęła się blado i kontynuowała. - Justin zjechał mnie wzrokiem z góry do dołu i przeniósł go na Georgea. Szybkim krokiem podszedł do chłopaka i rzucił nim na stolik. Zrobił kilka kroków w jego stronę i przycisnął go do ściany. Powiem Ci, że byłam okropnie przerażona. Justin zapytał się chłopaka dlaczego mi to zrobił, a ten odpowiedział, że jestem tylko zwykłą suką. Za to co powiedział George, Bieber uderzył go z pięści w nos, na skutek czego zaczęła z niego wypływać krew. Justin wziął mnie za rękę i wyprowadził ze stołówki. Cały czas powtarzał, że mam już nie płakać i że wszystko jest już okej. Wtedy też przytulił mnie po raz pierwszy. Od tamtego dnia nie odstępował mnie na krok. W szkole spędzał ze mną każdą przerwę, a po zajęciach odprowadzał mnie do domu i sam szedł do swojego tylko po to by za parę godzin znów do mnie przyjść. - Łzy spływały po jej różowych policzkach, ale na jej twarzy był szeroki uśmiech. Gdy opowiadała o Justin'ie była jakby w transie. - Bardzo się ze sobą zżyliśmy. Był dla mnie jak nadopiekuńczy starszy brat. Rozmawialiśmy o wszystkim, dosłownie o wszystkim W szkole zdobyłam poważanie i szacunek, każdy chciał się ze mną przyjaźnić z powodu Justina. Nie robiłam z siebie jakiejś paniusi. Zawsze byłam sobą i to właśnie czyniło mnie najlepszą, tak twierdził Bieber. Pewnego dnia, a dokładnie w sobotę przyszedł do mnie tak jak zwykle dotrzymać mi towarzystwa. Siedzieliśmy, wygłupialiśmy się i chichraliśmy, ale zauważyłam, że momentami był on nieobecny, to znaczy..
- Wiem o co Ci chodzi, mów dalej. - Przerwałam jej. Chciałam wiedzieć co było dalej. Dziewczyna skinęła głową.
- Wybiła godzina 18:00, a Justin powiedział, że musi lecieć. Zdziwiłam się bo zazwyczaj siedzieliśmy do którejś nad ranem. W takich sytuacjach nawet moja mama mówiła mu, że może zostać na noc i on zostawał. Zapytałam dlaczego musi już iść. Odpowiedział, że ma ważną sprawę do załatwienia. Gdy opuścił mój dom od razu weszłam na Twittera. Przeglądałam Tweety jego Belieberek, a parę szczególnie przykuło moją uwagę. Jedna dziewczyna z Kanady napisała, że będzie tęsknić za Justin'em, druga, że to musi być bardzo bolesne dla jego przyjaciół i rodziny, a trzecia dodała zdjęcie Bieber'a z lotniska. - Przełknęłam gulę tworzącą się w moim gardle i obserwowałam Sue. Z oczy dziewczyny zaczęło wylewać się coraz więcej łez. - Patrzyłam na to zdjęcie jakiś czas, analizując kiedy je zrobiono. Ubrania, które miał na sobie tego dnia były takie same jak na zdjęciu. Chłopak za sobą trzymał czarną, dużą walizkę. Dopiero wtedy do mnie dotarło co on tam robił. Opuścił mnie, nawet się ze mną nie żegnając. - Z moich oczu również zaczęły wypływać łzy. Przytuliłam mocno Sue, a ona odwzajemniła mój gest. Odsunęłyśmy się lekko od siebie. - Chcesz słuchać dalej? - Zapytała. Szczerze to myślałam, że to był koniec historii. Energicznie pokiwałam głową. - Zadzwoniłam po taksówkę, która w momencie pojawiła się pod moim domem. Minęło jakieś 20 minut odkąd widziałam to zdjęcie, a Justin wyszedł ode mnie 10 minut szybciej przed zobaczeniem tego. Miałam nadzieję, że zdążę i się nie spóźnię. Wyszłam z auta i pobiegłam do środka budynku. Rozglądałam się dookoła, aż zobaczyłam Pattie. Szybko do niej podeszłam. Kobieta bardzo się zdziwiła widząc mnie tam, ale zaraz jej wzrok przeniósł się na kogoś innego, w kierunku którego machała. Spojrzałam tam i zobaczyłam Justina. Stał za wielką szybą i trzymał swoją komórkę w ręce. Podeszłam bliżej i przyłożyłam dłoń do szyby. W tamtym momencie miałam gdzieś to jak koszmarnie wyglądałam. Wiem tylko, że stałam tam cała zapłakana. Wpatrywałam się w chłopaka dłuższą chwilkę, aż wreszcie spotkałam się z jego pięknymi tęczówkami. Justin rzucił walizkę i zaczął biec w moim kierunku. Wybiegł jakimiś drzwiami nie zważając na uwagi pracowników. Podbiegł do mnie i wziął mnie w ramiona. Tulił mnie mocno do siebie. Nagle podszedł do nas jakiś facet mówiąc, że Justin musi iść. Chłopak odsunął się ode mnie, pocałował mnie delikatnie w czubek głowy i wyszeptał " przepraszam". Po chwili odszedł ode mnie nie odwracając się ani razu. W tamtej chwili go znienawidziłam. Zostawił mnie rozumiesz? Zostawił mnie, a sam pojechał podbijać świat. On nie pisał, nie dzwonił i nie dawał żadnego znaku życia. Czasami przychodziła do mnie jego mama. Chciała porozmawiać. Trzy razy zdarzyło się, że przyniosła mi coś co przysłał dla mnie Justin. Za pierwszym razem był to duży miś, trzymający serduszko, na którym był biały napis " I love you", za drugim była to jego bluza, która pachniała jego perfumami i nim samym. To z nią spałam i chodziłam w niej ubrana, bo chciałam mieć go blisko, przy sobie. Trzecim prezentem był ten film. Oglądając go po raz pierwszy, wyłączyłam go w połowie. Ja nie potrafiłam na to patrzeć. Od przysłania mi tej ostatniej rzeczy nie odezwał się już ani razu. Zapomniał o mnie, od tak, po prostu. Zaczął inne życie. Czekałam na niego tyle czasu, ale nie pojawił się w miasteczku. Ja też próbowałam zapomnieć.Wyprowadziłyśmy się z mamą i teraz mieszkamy tutaj. Myślałam, że zapomnę, ale nie mogę, bo poznałam Ciebie. Ostatnio mój tata napisał do mnie, że Justin był w Stratford, że przyszedł i pytał o mnie, a tata powiedział mu, że już tam nie mieszkam. Od jakiegoś czasu zaczęłam słuchać One Direction i dowiedziałam się, że w wakacje mają być w Kanadzie i to w tym samym czasie co Justin, więc stwierdziłam, że oby dwie mogłybyśmy spełnić marzenia. Chciałabym dzisiaj obejrzeć ten film cały, razem z moją nową przyjaciółką. - Nową przyjaciółką? Przecież ja jej prawie nie znam. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że koło mnie siedzi przyjaciółka samego Justina Bieber'a. Zachowałam się perfidnie wobec niej, ale ja po prostu nigdy nie miałam koleżanek, a tu mowa o przyjaciółce. Jej historia sprawiła, że zaczęłam ją postrzegać jako kogoś podobnego do mnie. Sue podniosła się z łóżka i włożyła płytę do odtwarzacza. Już po chwili oczy dziewczyny znów się zaszkliły. Oby dwie jadłyśmy chipsy, popcorn i popijałyśmy cole. Dziewczyna siedziała z wielkim uśmiechem na twarzy i była cała zalana łzami. To nie były łzy smutku tylko radości.
- Kocham go. Był moim starszym bratem, który mnie chronił. On już na zawsze zostanie w moim sercu. Jestem z niego dumna. - Wyszeptała ściskając opakowanie od płyty. Film się skończył a my nadal wpatrywałyśmy się w czarny już teraz ekran.
- Idziemy spać? - Zapytałam.
- No pewnie.
- Jutro szkoła, ugh! - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dochodziła 1:00 w nocy.
- Daj spokój, nie idziemy jutro do żadnej szkoły. - Zaśmiała się. - Dobranoc Ros.
- Um no okej, dobranoc.

***
Cały rozdział poświęcony Sue :) Pisząc go sama płakałam... Co o nim sądzicie?

niedziela, 25 sierpnia 2013

6." Delegation"

czwartek

Równo o 16:00 w moich drzwiach stanęła Sue. 
- Heej! - Rzuciła wesoło. Dlaczego ona zawsze ma taki dobry humor? To się staje coraz bardziej irytujące. Zwłaszcza, że ja jestem przyzwyczajona raczej do płaczu i krzyku. 
- No cześć - Odparłam. 
- Jest Twoja mama? - Zapytała. 
- Nie ma, pracuje do 18:00. - Odpowiedziałam szorstko. Te ciągłe pytania.. To mnie naprawdę wkurzało. Chyba nikt jej jeszcze nie mówił, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. 
- Pospiesz się, bo wybiorą nam najlepsze rzeczy! - Krzyknęła. Założyłam swoje czarne, znoszone trampki i wzięłam torebkę. Dokładnie sprawdziłam jej zawartość. Portfel jest, telefon jest, chusteczki są. Zerknęłam na torbę Sue. Jej torebka w przeciwieństwie do mojej jest gigantycznych rozmiarów i kompletnie nie mam pojęcia co ona tam w niej ma, że wygląda jakby miała się wyprowadzać. Zakluczyłam dom i ruszyłam za Sue, która kierowała się do taksówki, więc chyba ją zamówiła. Dziewczyna wsiadła do środka, a ja zaraz za nią. Jechaliśmy powoli pod wcześniej podany przez Sue adres. Wpatrywałam się w obraz za szybą samochodu. Uśmiechnięte panie prowadziły wózki z dziećmi, a czasami towarzyszyli im mężczyźni, którzy śmiali się z poczynań malucha. Nie wiem czy to dobrze, ale kocham dzieci. Są takie niewinne. Szkoda, że nigdy nie będę miała swojej takiej własnej, małej pociechy, bo jaki facet zainteresowałby się taką brzydulą jak ja? No właśnie, żaden. Nigdy nie miałam chłopaka i nigdy też nie byłam zakochana. Wszyscy chłopcy omijali mnie szerokim łukiem, nikt nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Z resztą tak jest do dzisiaj. Taksówkarz prowadził bardzo wolno przez co mogłam zobaczyć dużo szczegółów. Mój wzrok przykuło dwoje starszych ludzi trzymających się za ręce. Ich miłość jest tak potężna, że przezwyciężyła wszystkie przeciwności losu.
- Ros!- Gwałtownie przeniosłam wzrok na Sue. - Mówię do Ciebie od kilku minut. Słyszałaś cokolwiek?
- Przepraszam. - Powiedziałam. - Zamyśliłam się. Dziewczyna westchnęła głośno.
- Mówiłam, że zaraz wysiadamy i że masz trzymać się blisko mnie, okej?
- No okej - Odparłam. Przewróciłam oczami i otworzyłam drzwi auta, które się zatrzymało. Ja mam się trzymać blisko niej? A nie powinno być odwrotnie? Przecież to ona się tutaj przeprowadziła i nie zna okolicy. Poza tym ja mam 17 lat, a ona traktuje mnie jak dziecko, mimo, że jesteśmy w tym samym wieku.
- Chodź. - Wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do pierwszego sklepu. Sue od razu rzuciła się na ciuchy, biorąc chyba każdą rzecz jaką tam znalazła. Spacerowałam pomiędzy ubraniami szukając czegoś co pasowałoby do mnie. Wzięłam zwykłą białą bluzkę, bo nic innego mi się nie podobało i zaczęłam szukać mojej nowej znajomej. Znalazłam ją w przymierzalni z całą masą ciuchów. To był dopiero pierwszy sklep, a ona wzięła każdą rzecz jaka się w nim znajdowała.
- Co wybrałaś? - Zapytała, wciskając się w zielone rurki. Pokazałam jej bluzkę, a ona spojrzała na mnie wzrokiem " nie żartuj sobie ze mnie".
- No co?
- Czyś Ty oszalała? To jeden z najlepszych sklepów, a Ty wzięłaś zwykłą, białą bluzkę?
- To nie moja wina, że tu nie ma nic co by przypadło mi do gustu. - Fuknęłam. Właśnie dlatego nienawidzę tych durnych zakupów.
- Poczekaj chwilkę, zaraz coś znajdziemy. Tylko pójdę to kupić. - Pokazała palcem na stertę ubrań, po które zaraz się schyliła i zaniosła do kasy, zapłaciła za nie i znów zniknęła z mojego pola widzenia.
- Proszę bardzo, idź to przymierz. - Nakazała i podała mi ciuchy.  Posłusznie poszłam do przymierzalni. Przejrzałam każdą rzecz po kolei i wszystkie były okropne.
- Sue! Ja tego nie biorę! - Powiedziałam ze złością.
- To ja Ci to wezmę! - Krzyknęła i zaniosła rzeczy sprzedawczyni. Kobieta od razu zaczęła je kasować. Z odrazą podałam pieniądze Sue, a ta dała je kobiecie. Wzięłam swoje siatki i wyszłam ze sklepu. - Patrz! Tam są trampki! - Nie zdążyłam nic powiedzieć, a już byłyśmy w sklepie. Sue spojrzała na moje buty i już po chwili stała przy kasie. - To Twoje - Powiedziała. Patrzyłam na nią wielkimi, zdezorientowanymi oczami.
- Co do cholery? - Warknęłam.
- Podaj panu pieniądze i wracamy do domu. - Spiorunowałam ją wzrokiem i rzuciłam pieniądze na ladę. Wzięłam kartony z butami od Sue i wyszłam ze sklepu. Pierwszy raz wydałam tyle kasy na rzeczy, które w ogóle mi się nie podobają. Wyszłyśmy z galerii i wsiadłyśmy do taksówki.
- Nie myślałam, że jesteś aż tak marudna. - Mruknęła. Jak Ci przeszkadzam to po co jeszcze ze mną gadasz?
- A ja nie myślałam, że zakupy z Tobą polegają na spędzeniu trzech godzin w jednym sklepie. - Syknęłam na co dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Chciałam dobrze. - Odezwała się po chwili ciszy. Wiem, że zrobiło jej się przykro, ale no kurde.
- Wiem, przepraszam. - Sue uśmiechnęła się szeroko.
- Spoko - Już po chwili byłyśmy na naszej ulicy. Wyszłyśmy z auta, dziękując i płacąc kierowcy.
- Rosalie! - Usłyszałam srogi głos. Odwróciłam się w kierunku, z którego rozbrzmiał. Od początku wiedziałam kto to był. Tylko ona mogła brzmieć tak groźnie bez przyczyny.
- Mama - Powiedziałam stanowczo. Podeszłam do niej, a Sue szła za mną.
- Dzień dobry pani Lutz - Przywitała się dziewczyna.
- Witaj Sue, Rosalie wyjeżdżam dziś na kilka dni w delegację.  -Powiedziała, pakując swoją walizkę do bagażnika.
- Przecież Ty nigdy nie jeździłaś w delegacje. - Rzuciłam, unosząc brwi.
- Ale jak widzisz jadę. Mam prośbę. - Zwróciła się do Sue. - Może mogłabyś zostać u nas dzisiaj na noc? - Zapytała. Słucham?! Sama sobie świetnie poradzę! Nie potrzebuję opieki!
- Oczywiście, zostanę. - Powiedziała Sue i uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję - Odparła mama. - To do zobaczenia. - Rzuciła i wsiadła do samochodu.
- Cześć - Syknęłam i weszłam do domu.
- Pójdę zanieść swoje siatki do domu i wezmę jakieś ciuchy i tak dalej. - Rzuciła Sue.
- Okej - Weszłam po schodach do pokoju i postawiłam swoje torby na ziemi. Ogarnęłam trochę pomieszczenie i zbiegłam na dół. Nigdy wcześniej nie spała u mnie żadna koleżanka, więc nie bardzo wiedziałam co będziemy robić. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przerzucałam kanały w poszukiwaniu czegoś interesującego. Nagle do domu wparowała Sue. Dziewczyna miała dużą walizkę i trzy siatki z jedzeniem. Walizkę? Serio?
- Woah, po co Ci tyle rzeczy? - Zapytałam biorąc od niej siatki.
- Wątpię, żebym zapakowała się w zwykłą torbę, skoro mam mieszkać z Tobą przez pięć dni.- Warknęła. Co do chuja? Jakie pięć dni? Miała tu zostać na noc! Na jedną noc!
- Co? - Wrzasnęłam.
- Noo, Twoja mama zadzwoniła do mojej i mam mieszkać z Tobą przez pięć dni. Po drodze do Ciebie kupiłam parę rzeczy. - Wskazała ręką na siatki i poszła na górę. Jak zgaduję po to by zanieść walizkę. Z powrotem usiadłam na sofie i oglądałam jakieś kreskówki.
- Idź się wykąp. Ja zrobię coś do jedzenia. - Powiedziała Sue, schodząc po schodach.
- Okej - Odparłam. Już po chwili ciepłe strumienie wody spływały w dół mojego ciała. To było takie relaksujące. Uwielbiam brać prysznic, bo tylko wtedy mogę o wszystkim zapomnieć.
- Ros! - Usłyszałam pukanie do drzwi. Zakręciłam wodę i owinęłam się ręcznikiem.
- Huh?
- Wszystko w porządku?
- Tak, dziękuję - Może Sue nie jest taka zła? Moja własna matka nie wykazywała takiej troski jak ona. To dziwne uczucie, gdy wiesz, że ktoś się o Ciebie martwi. Założyłam krótkie spodenki i długą czarną bluzkę.
- No nareszcie już myślałam, że coś się stało.
- Teraz Ty możesz iść. - Puściłam jej oczko i poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szeroko oczy gdy zobaczyłam co tam jest. Na stoliku koło łóżka stały dwie, duże miski z chipsami, do tego miska z popcornem, talerze z różnego rodzaju ciasteczkami i dwie małe miseczki, chyba dla każdej z nas osobno, wypełnione żelkami Haribo. Na ziemi stały napoje. Woah, ciekawe kto to wszystko zje. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Do rąk wzięłam płyty DVD, które przyniosła Sue. " Pamiętnik", " Ostatnia Piosenka", " Trzy metry nad niebem" same filmy romantyczne. Kocham je, ale nigdy nie mogę powstrzymać łez kiedy je oglądam, wtedy myślę sobie " Matko, Rosalie tylko Ty zawsze będziesz samotna. Kto by chciał z Tobą być?" dlatego przestałam je oglądać. Zaciekawiło mnie jedno opakowanie od płyty. Było na nim coś napisane, chyba dedykacja. " Dla kochanej i najlepszej przyjaciółki Sue. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :) Jest mi na prawdę przykro, że musiałem wyjechać, ale chyba rozumiesz, nie? Dawno się nie widzieliśmy dlatego chciałbym Ci troszkę pokazać jak teraz żyję. Wierzę, ze niedługo się spotkamy, tęsknię za Tobą bardzo. Justin Bieber " Że co? Dlaczego ona mi nie powiedziała, że jest z nim aż tak blisko?
- Od czasu jego wyjazdu nie spotkaliśmy się ani razu. - Wyrwała mnie z zamyśleń Sue. Uformowałam swoje usta w literkę "o".
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Zapytałam.
 No cóż, nie wiem. Nie ma o czym mówić. - Wzruszyła ramionami. No niech ona sobie nie żartuje! Zna osobiście taką gwiazdę i mówi, że nie ma o czym gadać?!
- Jest - Mruknęłam. Nie spuszczałam wzroku z Sue. Dziewczyna lekko się speszyła i usiadła na łóżku koło mnie. Wzięła drżący oddech i przełknęła głośno ślinę.
- Traktowałam Justina jak przyjaciela. - Zaczęła. Moje oczy zrobiły się jeszcze większe. Matko Boska koło mnie siedzi dziewczyna, która przyjaźni się z Justin'em Bieber'em!!

**
 Rosalie powoli przekonuje się coraz bardziej do Sue! :)  Nie było chłopców z 1D  ;c i nie będzie ich również w następnym rozdziale, bo chciałabym żebyście poznały bliżej Sue i jej historię. Dziewczyna wprowadzi troszkę zamieszania w życie Ros ;) Więcej już nie zdradzam! Jeszcze jedna sprawa, DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA TYLE WEJŚĆ I ZA PRZEPIĘKNE KOMENTARZE!!!

piątek, 23 sierpnia 2013

5. " She won"

czwartek 

Nie wierzę. Po prostu nie wierzę w to co przed chwilą się stało. Czy ona naprawdę to powiedziała? Może mam jakieś omamy słuchowe, czy coś, ale wątpię. Ona olała Amandę i tym samym wygrała ten pieprzony zakład. Z jednej strony się cieszyłam, że nie zachowała się jak szmata i zakładając się ze mną mówiła prawdę, ale z drugiej strony to wcale nie chciałam iść na te durne zakupy. Nie lubię się wyróżniać, dlatego nie ubieram się jak większość dziewczyn w tej szkole, bo uważam, że nie które z nich wyglądają na prawdę dziwkarsko. Sue nie wyglądała jak dziwka, była ubrana nawet dobrze. Połowę rzeczy, które miała na sobie były markowe. To nie jest tak, że mnie na takie ciuchy nie stać, ja po prostu ubieram się na luzie. Wolę mieć jakąś rzecz z jakiegoś tam rynku niż taki sam ciuch za trzy razy większą cenę ze sklepu markowego. Nie przejmuję się moim wyglądem. Mam gdzieś to, że moje włosy się nie układają, bo równie dobrze mogę je związać i po problemie. Nie obchodzi mnie to, że gdzieś na twarzy pojawił mi się pryszcz. Nie lubię chodzić na zakupy i to jest w stu procentach pewne. Wolę jak mama od czasu do czasu mi coś kupi.
- O czym myślisz? - Zapytała Sue. Wydawała się ona bardzo miłą dziewczyną, ale jej charakter znacznie różnił się od mojego. Jest zwariowana, wesoła i radosna, czyli przeciwieństwo mnie. Jej zachowanie czasem mnie irytuje i to nawet bardzo, ale staram się to wytrzymywać.
- Wygrałaś. - Powiedziałam szeptem. Miałyśmy właśnie naszą trzecią lekcję, a dokładniej fizykę. Próbowałam skupić się na tym co mówi nauczycielka, zwłaszcza, że była nią sama pani dyrektor, ale nie potrafiłam.
- To oznacza zakupy! - Wyszeptała, uśmiechając się. Ta dziewczyna cały czas się uśmiecha. Ja nie robię tego tak często. Moim zdaniem uśmiech oznacza radość, czyli coś co rzadko doświadczam. Amanda przez cały dzisiejszy dzień nie odezwała się do mnie ani razu, pomijając to co rzuciła rano, ale za to z jej oczu strzelały pioruny, które z pewnością kierowała w stronę mnie i Sue. Zadzwonił dzwonek, a ja poczułam wielką potrzebę skorzystania z toalety. Schowałam książki do torby i wyszłam z klasy.
- Hej! Ros! Gdzie idziesz? - Jak ona mnie właśnie nazwała? " Ros"?
- Rosalie - Poprawiłam ją. - I idę do toalety, bo zaraz się zeszczam. - Odparłam. Dziewczyna na moją poprawkę teatralnie przewróciła oczami i odeszła. Weszłam do toalety i pobiegłam do pierwszej lepszej kabiny. Załatwiłam swoją potrzebę i podeszłam do zlewu. Ręce myłam dokładnie, wmasowując mydło. Spłukałam pianę i spojrzałam przed siebie i wszystko wokół się zatrzymało. Moje oczy wpatrywały się w dużą, białą ścianę z czerwonym napisem "NIENAWIDZIMY CIĘ LUTZ" po bokach były podpisy chyba każdego ucznia tej szkoły. Nie powstrzymałam łez. Pozwoliłam swojemu bólowi się ujawnić.
- Ros?! - Zawołała Sue, wchodząc do pomieszczenia. Nie odwróciłam się. Nie chciałam, żeby znowu zobaczyła jak płaczę. - O matko! Ros! - Dziewczyna przytuliła mnie mocno i zasłoniła ten paskudny widok. Za co oni mnie tak nienawidzą, no kurwa za co? Co ja im takiego zrobiłam, huh? Nigdy nikomu nie stanęłam na drodze, zawsze starałam się być miła i pomocna, a co dostawałam w zamian? Nie mam już siły. Ja już nie chcę żyć, bo życie to nie wspaniała bajka Disneya. - Chodźmy stąd. - Wyszeptała. Posłusznie opuściłam toaletę i razem z Sue poszłyśmy na wuef. - Może chcesz wrócić do domu? Mogę pójść z Tobą, to nasza ostatnia lekcja.
- Um, zostanę. Nie chcę, żebyś przeze mnie miała później problemy. - Wychripiałam. Nie wiem co się ze mną dzieje. W takiej sytuacji już dawno byłabym w drodze do domu.
- Na pewno? Bo jesteś bardzo blada i do tego masz wielkie, sine wory pod oczami. - Pogłaskała mnie po ramieniu i poprawiła swoje kruczo czarne włosy.
- Tak, na pewno. - Westchnęłam. Jak już mówiłam mam w dupie to jak wyglądam. Weszłam do szatni i przebrałam się w strój sportowy. Zadzwonił dzwonek i wszystkie dziewczyny ruszyły na salę. Obraz przed moimi oczami gwałtownie zawirował, wstrzymałam oddech i podparłam się ściany. Wolnym krokiem ruszyłam do sali.
- Zbiórka!- Krzyknęła nauczycielka.
- Okej?- Zapytała Sue, bacznie mnie obserwując. Kiwnęłam głową przytakując. Nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność. Wyczytując moje nazwisko nie spuszczała ze mnie wzroku.
- J- jestem - Wydukałam.
- Dobra dziewczęta, dzisiaj zagracie w siatkówkę. Podzielę Was na zespoły. - Powiedziała. - Lutz, wróć do szatni i się przebierz. - Nakazała.
- Ale ..
- Idź! - Syknęła. - Jak już się przebierzesz to przyjdź tutaj. Chciałabym zamienić z Tobą kilka słów.
- Dobrze - Odparłam. Po chwili znów byłam na sali. Podeszłam do pani McVay i odchrząknęłam. Kobieta podniosła swój wzrok na mnie i wskazała ręką korytarz.
- Coś nie tak proszę pani? - Zapytałam. Jeżeli ona zaraz zacznie mi prawić kazania o tym, że parę dni temu opuściłam jej lekcję bez żadnego wytłumaczenia i pozwolenia to chyba walnę łbem o ścianę.
- Nie, to znaczy tak - Powiedziała cicho. - Powiedz mi proszę, co się z Tobą dzieje? - Huh? Co się ze mną dzieje? Nic, a co ma się dziać? Tylko moje życie się wali i mam nadzieję, że szybko dobiegnie końca, a co?
- Nie rozumiem. - Odpowiedziałam.
- Ostatnio znikasz z połowy moich lekcji. Przez parę dni nie pojawiasz się w szkole, a jak już tu jesteś to wyglądasz jak wrak. Powiedz mi prawdę. Coś się stało? - W jej głosie była troska, ale nie zamierzam powiedzieć jej prawdy. To nie jej pieprzony interes.
- Ja po prostu nie czuję się najlepiej. Nie było mnie w szkole, ponieważ zachorowałam. - Odparłam.
- Rosalie, nie kłam. Masz podpuchnięte oczy. Podejrzewam, że od płaczu. - Taa, powinna pani zostać detektywem, naprawdę. - Do tego Twoja twarz jest blada. Wiem, że nie powiesz mi prawdy, ale spróbuj się przed kimś otworzyć. Przemyśl to. - Powiedziała i odeszła. Wyszłam ze szkoły i czekałam na Sue. Nie chciałam wracać już na lekcje i mam nadzieję, że pani McVay to zrozumie. Poza tym za moment powinien być dzwonek. Jak na zawołanie wszyscy uczniowie wybiegli ze szkoły.
- Heej! - Krzyknęła Sue. - Już jestem.
- Spoko - Rzuciłam.
- Co McVay od Ciebie chciała? - Zapytała. Ach no tak! Zapomniałam, że Sue jest zbyt ciekawska!
- W sumie to nic ważnego, pytała się czy coś się stało, ale powiedziałam, że nie.
- Tylko tyle?
- Tak - Odpowiedziałam ostro.
- Ooo, no dobra, nie chcesz to nie mów. O 16:00 będę po Ciebie i idziemy na zakupy! - Skrzywiłam się na myśl o tym. - Chyba, że bardzo źle się czujesz, no to wtedy to przełożymy. - Nie mogłam dać plamy. Wygrała zakład więc muszę być wobec niej fair.
- Daj spokój, możemy iść, już mi lepiej.
- To paa! - Krzyknęła i poszła do domu.

* Z perspektywy osoby trzeciej 
 
Chłopcy siedzieli w małym radiowym pomieszczeniu i dawali kolejny już tego dnia wywiad. Cała piątka była już bardzo mocno wykończona. Marzyli tylko o tym, aby znaleźć się w swoim własnym domu i łóżku. 
- Czyli niedługo zaczynacie nową trasę koncertową. Czy zamierzacie zabrać ze sobą swoje dziewczyny? Harry? - Chłopak spojrzał się na mężczyznę wzrokiem zabójcy. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieli, że Harry nie ma swojej drugiej połówki, ale i tak mimo wszystko to jemu zawsze zadawano tego typu pytania. 
- Przykro mi, ale nie mam pojęcia. Zapytaj może tych chłopaków, którzy je mają, huh? - Syknął. 
- Ależ Harry, jestem całkowicie pewien, że ją masz, nawet nie jedną. - Odparł mężczyzna. W Harry'm  wszystko się gotowało. Miał tego wszystkiego już dosyć. Chłopak wyszedł z pomieszczenia.
- Hazza!- Ktoś krzyknął. Harry nie miał zamiaru się zatrzymywać. Już po chwili siedział w swoim samochodzie i był w drodze do domu. On naprawdę chciał się zakochać. Chciał mieć kogoś kim będzie się mógł opiekować i o kogo będzie dbał. Chciał powtarzać ciągle słowa, których nie wypowiadał już od bardzo dawna - " Kocham Cię". Ludzie mają go za wielkiego kobieciarza, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, ale tak naprawdę wcale go nie znają, nie wiedzą co czuje.

***
Mocno schrzaniłam? Piszcie szczerze. Mam wrażenie, że rozdział wyszedł beznadziejnie ...
 Dziękuję Wam bardzo za tyle wejść i za wszystkie komentarze. ♥  Widziałam, że bardzo polubiłyście Sue :) Dziewczyna tryska energią ;) Wiem, że już to mówiłam, ale BARDZO WAS KOCHAM!  xx Mam nadzieję, że mnie nie zostawicie i dalej będziecie czytać to opowiadanie. Przepraszam za błędy, jeżeli się one pojawiły. Paa! xx

środa, 21 sierpnia 2013

4. " Fuck you "

czwartek

Dzisiaj już musiałam pojawić się w szkole. Mimo, że czułam się tylko znacznie lepiej, bo wymioty i gorączka ustały. Nadal kręci mi się w głowie no, ale trzeba jakoś przeżyć ten dzień, albo przynajmniej próbować. Stałam przed lustrem i wiązałam włosy w warkoczyka. W prawdzie to byłam już gotowa. Zeszłam na dół i zobaczyłam nikogo innego jak ..
- Sue ? Co Ty tu robisz tak wcześnie ? - Zapytałam i oblukałam jej miseczkę z płatkami kukurydzianymi.
- Chciałam pogadać z Twoją mamą. - Wtedy wszystko się zatrzymało. Boże, mam nadzieję, że ona nie zrobiła tego o czym teraz myślę, prawda ? Sue widząc moją reakcję pokręciła przecząco głową i walnęła się w czoło. Od razu mi ulżyło. Odetchnęłam głośno i usiadłam przy stole koło Sue.
- Coś nie tak ? - Zapytała moja mama. Wow od kiedy ona jest taka miła ? Dziwne, że odkąd powiedziałam jej to wszystko co leżało mi na sercu, prosto w twarz, stała się jakaś inna.
- Wszystko okej. - Rzuciłam.
- Więc Sue powiedziała mi, że na wakacje jedzie do Kanady do taty. - Spojrzałam na Sue, wielkimi oczami i narysowałam w powietrzu znak zapytania. Dziewczyna jednak kiwnęła głową na moją mamę i tym samym pokazała, że mam dalej słuchać. - Powiedziała mi też, że bardzo lubisz jakiegoś Justin'a Bieber'a. Kompletnie nie wiem kto to jest.  - Na to ostatnie przewróciłam oczami. Co to w ogóle ma do rzeczy ? - A ona lubi jakieś One Direction, przykro mi, ale również nie wiem kim oni są. - Sue cicho zachichotała, a ja otworzyłam buzię w zdumieniu. Cała moja szkoła ich kocha, no sorry pomyłka, wszystkie dziewczyny, wykluczając mnie. Nic do nich nie mam, ale  ich sposób bycia kompletnie do mnie nie pasuje. W sumie Justin'a też nie, ale on to zupełnie inna sprawa. On pomaga wierzyć, a chłopaki z 1D ? Są mega zwariowani, śpiewają na prawdę świetnie, ale nie jestem ich fanką. Za to Sue ? Zupełnie do nich pasuje. - Te całe One Direction i Bieber mają być w tym czasie w Kanadzie. Sue zaproponowała, że może pojedziesz z nią i będziesz na jego koncercie, a ona spełni swoje marzenie i zobaczy tych chłopaków. - Zatkało mnie. Miałabym razem z Sue pojechać do Kanady na wakacje ! To pierwszy fakt. Miałabym iść na koncert Justin'a to drugi fakt, a trzeci to taki, że miałabym świetne wspomnienia. Te wszystkie trzy fakty są zajebiste ! Głośno przełknęłam ślinę i spojrzałam na Sue, która siedziała z wielkim bananem na twarzy.
- Zgodziłaś się ? - Zapytałam, powstrzymując drżenie głosu.
- Um, to znaczy muszę to przemyśleć. - Odpowiedziała.
- Zgodzi się, ja jestem bardzo przekonywującym dzieckiem. - Wyszeptała Sue i puściła do mnie oczko. Przez to wszystko nie zdążyłam zjeść śniadania. Razem z Sue wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w kierunku szkoły.
- Dlaczego to dla mnie robisz ? - Poniekąd jej nie rozumiałam, przecież znamy się dopiero od wczoraj.
- Bo to nie jest tak, że ja Cię nie znam. Wiem co czujesz, może nie dokładnie, ale wiem. Nie pytaj skąd, nie chcę o tym mówić. - Odparła.
- Okej jak chcesz. - Resztę drogi do szkoły spędziłyśmy w ciszy. Jeżeli ona pojawi się ze mną w szkole to mogą również ją wyśmiewać, a tego bym nie chciała. Nie jestem samolubna więc może lepiej ją ostrzec ? - Słuchaj zaraz będziemy w tej budzie i nie chciałabym, żeby przeze mnie Cię również wyśmiewano i chyba będzie lepiej jak ..
- Nie ! - Przerwała mi. - Nie będzie lepiej ! Ja Cię obronię ! - Warknęła. Prychnęłam głośno i pokręciłam głową. - Nie wierzysz mi ? - Zapytała. - Och, skoro tak to możemy się założyć. - Powiedziała dziwnym głosem i przybrała poważną minę.
- O co ? - Dobraa, to jest dziwne. Nie będę się z nią zakładać. Wiem, że wygram. Zdziwiła mnie jej reakcja. Nikt nigdy nie sprzeczał się ze mną w tej kwestii. Może dlatego, że w tej szkole nie rozmawiam z nikim oprócz nauczycieli.
- Hmm - Udała, że myśli i postukała się palcem po skroni. - Jeżeli to Ty wygrasz, nigdy więcej się do Ciebie nie odezwę, a jak ja wygram to pójdziemy na zakupy ! - Krzyknęła radośnie, na co ja się tylko skrzywiłam. Nie dam za wygraną, bo nie lubię chodzić po sklepach z ciuchami. Przyzwyczaiłam się do tego, że non stop siedzę w domu. Jeżeli wygram to Sue dołączy do szkolnej elity, ale przynajmniej nie będzie razem z Amandą mnie wyzywać i to by było okej.
- Zgoda - Powiedziałam. Uścisnęłyśmy sobie dłonie, a Sue drugą ręką je przecięła. Teraz już nie ma odwrotu. Zakład to zakład. Weszłyśmy do starego i zniszczonego budynku, którego nazywali szkołą. Gdy tylko przekroczyłam próg wszystkie pary oczu ludzi, którzy byli na korytarzu skierowały się na mnie. Na twarzach tych ludzi pojawił się szeroki uśmiech. Wyglądali na bardzo rozbawionych. Do tej budy weszłam pierwsza, a zaraz za mną Sue, która posłała mi przelotny uśmiech. Wzrok ludzi opuścił moją osobę, a spoczął właśnie na Sue. Na korytarzu zapanowała kompletna cisza.
- Woo, co to za szkoła ? Sami frajerzy - Rzuciła do mnie i zaczęła się śmiać. Z ryjów tych debili znikł uśmiech, a pojawiło się zdziwienie i zdezorientowanie. Gapili się na nas tak jakby mieli wypalić nam dziury w głowach. - Na co się gapicie, huh ? Nie macie co robić ? - Syknęła. To było dziwne jak szybko Ci idioci powrócili do swojej przerwanej rozmowy. Sue na serio chciała wygrać ten zakład, ale to co tutaj było to dopiero początek. Ona jeszcze nie widziała " królowej Clark ".
- Jaką masz pierwszą lekcję ? - Spytała, lekko unosząc brwi.
- Um, chemię. - Odparłam cicho.
- Serio ? Ja też ! To znaczy, że chodzimy do tej samej klasy ! - Ze szczęścia klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko. Udałyśmy się pod klasę, gdzie mój wzrok wychwycił tą szmatę.
- Taa, i z nią też. - Syknęłam i spuściłam głowę w dół.
- To ta wysoka brunetka ? - Zapytała. Pokiwałam głową przytakując.
- O mój Boże !  Jaki plastik ! - Wrzasnęła. Zrobiła to na tyle głośno, że grupka elity od razu się odwróciła kierując na nią wzrok. Amanda uśmiechnęła się lekko pod nosem i ruszyła w naszym kierunku. O kurwa, mamy przesrane ! A to wszystko przez jej niewyparzoną gębę !
- Nowa ? - Zapytała piskliwym głosem Amanda. Sue przytaknęła. - Masz bardzo ładne czarne włosy i w ogóle jesteś śliczna. - Powiedziała słodko na co mi zachciało się rzygać. Oho, zaczęło się, przewróciłam oczami i przysłuchiwałam się dalszej rozmowie.
- Dzięki - Odparła Sue obojętnie.
- Słyszałam, że jesteś mocna w gębie. - Puściła do niej oczko. - Może chciałabyś pójść ze mną i resztą mojej paczki później na kawę ? - Jej ton był tak przesłodzony, że na prawdę myślałam, że zaraz zwymiotuję. Sue zastanawiała się przez chwilę. Mówiłam, że wygram ten zakład ? Ona się zaraz zgodzi i w końcu da mi spokój. Musi tylko powiedzieć, że się zgadza. W oczekiwaniu zaczęłam bawić się swoimi palcami. - Ooo, Lutz ! Idź sobie zobaczyć swoją niespodziankę ! - Powiedziała i ułożyła usta w dzióbek. Już chciałam jej coś powiedzieć, ale uprzedził mnie inny głos.
- Wiesz - Zaczęła Sue. - Pieprz się ! - Krzyknęła i odeszła ciągnąc mnie za rękę i zostawiając na korytarzu osłupiałą Amandę.

***
Dziękuję Wam za wszystko !  ❤ 

niedziela, 18 sierpnia 2013

3. " Who are you ? "

środa

Siedziałam na łóżku ze spuszczoną głową i łzami w oczach. W ręku trzymałam komórkę, która przed chwilką zakomunikowała o nowej wiadomości. Bałam się ją otworzyć bo bardzo dobrze wiedziałam kto jest jej nadawcą. Wczoraj prawie cały dzień spałam, a dziś znowu nie poszłam do szkoły. Dlatego dostałam tego sms, bo Amanda jest cała w skowronkach, że jej plan podziałał. Wcale by nie podziałał gdyby nie fakt, że się rozchorowałam. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam wiadomość. Nie chciałam patrzeć na wyświetlacz telefonu , ale musiałam się w końcu przełamać. Moje oczy skanowały tekst, a po chwili były już pełne łez. " Czyżbyś się suko przestraszyła ? Nie zamartwiaj się, nawet jak nie ma Cię w szkole jest wesoło ! Zrobiłam Ci niespodziankę ! Mam nadzieję, że się ucieszysz ! Cała ściana w toalecie jest poświęcona Tobie ! Czyż to nie piękny gest ? Podpisali się na niej wszyscy. Tylko szkoda, że taki marny napis - " NIENAWIDZIMY CIĘ LUTZ ! " Mogli wymyślić coś lepszego, nie ? Buziaki xoxo - Amanada " Dlaczego to wszystko przytrafia się mi ? Dlaczego ona nie może wybrać sobie na cel kogoś innego ? Otarłam mokre policzki i włączyłam muzykę. Za co oni mnie tak nienawidzą ? Wkładając słuchawki do uszu usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, a moje oczy po raz kolejny zaszkliły się. Nie potrafię pojąć dlaczego to właśnie ja mam zniszczone i objęte bólem życie. Nie zapanowałam nad łzami. Pozwoliłam im swobodnie spływać w dół mojej twarzy. Nagle piosenka się zmieniła. W moich uszach rozbrzmiał Justin. Dzięki jego piosenką uspokajam się. 
Across the ocean, across the sea
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road and upside down now
I know it's hard babe to sleep at night
Don't you worry, cause everything's gonna be alright

Czasami zastanawiałam się jak to jest być sławną i posiadającą rzeszę fanów osobą. Chciałabym chociaż raz mieć możliwość życia w taki cudowny sposób. Głos Justin'a pieścił moje uszy, do których doleciał odgłos krzyków. Podgłośniłam muzykę, ale jak na złość krzyki były głośniejsze. Wyjęłam słuchawki i czułam jak moje ciało się napina. Może i byłam zbyt wybuchową dziewczyną, ale kto normalny drze się na całe gardło w obcym domu ? Na pewno nie była to moja matka, bo jej wrzaski poznałabym wszędzie. 
- Zamknij w końcu tą mordę ! - Wrzasnęłam. Wydarłam się na tyle głośno, że jestem pewna iż słyszał mnie każdy, znajdujący się w tej chwili w tym pieprzonym domu. W końcu nastała cisza. Z dołu nie było słychać już żadnego odgłosu. Usiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam telewizor. 
- Mamo no ! Chodź do domu ! - Znowu ktoś krzyknął. Z pokoju wystrzeliłam jak poparzona. Weszłam do salonu, w którym siedziała moja mama, jakaś kobieta i chyba jej córka w moim wieku. Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami. 
- Hej - Rzuciła. Więc to ona się tak darła. Głupia debilka. 
- Rozumiesz, że masz się zamknąć ?! Jak chcesz to idź. Nikt Cię tu nie trzyma, tylko zamknij tą jadaczkę ! - Syknęłam. 
- Rosalie ! - Splunęła moja mama. 
- Woah, sorry, wyluzuj. - Dziewczyna zaczęła się śmiać, a ja patrzyłam się na nią jak na idiotkę, ale jej śmiech był taki nie do wytrzymania, że też wybuchłam śmiechem. 
- Rosalie, to są nasze nowe sąsiadki, mieszkają tu obok i przyszły się przywitać. - Powiedziała srogo mama. 
- Jestem Sue. - Przedstawiła się i uśmiechnęła przyjaźnie.
- Ja Rosalie. Sorry za wcześniej, po prostu słuchałam muzyki i ..
- Okej luz - Przerwała mi  i puściła do mnie oczko. - To jest moja mama, Miranda. - Wskazała ręką na kobietę, siedzącą na kanapie. 
- Miło mi panią poznać. - Rzuciłam. 
- Pokażesz mi swój pokój ? - Zapytała Sue. Że co ? Ta dziewczyna była zdecydowanie zbyt natrętna i bezpośrednia. 
- Um, no nie wiem. 
- Oj no chodź. - Sue wzięła mnie za rękę i i pociągnęła na górę. - Które drzwi ? - Wskazałam palcem na brązowe, a dziewczyna weszła do pomieszczenia. - Woo, ładnie tu. Twój jeden pokój jest taki jak mój poprzedni dom. To znaczy takiej wielkości. - Powiedziała wesoło. - To będziemy chodzić razem do szkoły, nie ? - Zapytała. 
- No, um, nie wiem czy to jest dobry pomysł. Ja po prostu nie jestem zbyt popularna. - Powiedziałam smutno. 
- Co to znaczy ? - Jej brwi powędrowały do góry w zdziwieniu. 
- Jutro się przekonasz. - Odparłam. Przecież nie będę się jej zwierzać. Prawie wcale jej nie znam. Poza tym jest ładna więc Amanda weźmie ją do elity i pewnie oby dwie będą się nade mną znęcać.
- Och, no okej , to jutro będę pod Twoim domem o 7:30, dobrze ? 
- Uparta jesteś - Uśmiechnęłam się lekko. - No okej, a tak w ogóle to skąd przyjechałaś ? 
- Mieszkałam w Kanadzie w Stratford. - Rzuciła obojętnie. Serio ? Ona mieszkała tam gdzie Justin ?! Sue wzięła mój telefon, a jej oczy rozszerzyły się. - Słuchasz Bieber'a ? - Zapytała. Kiwnęłam głową. - Fajnie się z nim gada. - Puściła mi oczko. 
- Nie wierzę ! Gadałaś z nim ?! - Krzyknęłam. 
- Noo, chodziłam z nim do szkoły, tyle, że on parę klas wyżej. 
- On ratuje mi życie. - Palnęłam i spuściłam głowę w dół. Wolałabym żeby tego nie słyszała. 
- W jaki sposób ? 
- Nie ważne - Odparłam szybko. 
- Słuchałaś " Be Alright " . - Stwierdziła. - On uratował życie wielu osobą. 
- Tak, to prawda. - Na twarz Sue wkradł się grymas, a jej oczy pociemniały. Prawie wypaliła wzrokiem wyświetlacz mojej komórki. - Sue ? - Zaczęłam niepewnie.
- Co to jest ?! - Wrzasnęła, pokazując mi sms od Amandy. 
- Mówiłam Ci ja nie, ja - Jąkałam się. Było mi głupio. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. 
- Ona Cię prześladuje ! - Syknęła. Do moich oczu napłynęły łzy i już po chwili spłynęły po moich policzkach. Czy kiedykolwiek będzie taki dzień kiedy nie będę płakać ? Sue nie miała się dowiedzieć, nie miała. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. - To się skończy, obiecuję. - Wyszeptała. Nie to się nie skończy !
- Sue, idziemy ! - Krzyknęła Miranda. Sue delikatnie pogłaskała mnie po włosach. 
- Musze iść, ale jutro się widzimy. Dam nauczkę tej szmacie. - Pomachała mi i wyszła z pokoju. Po raz pierwszy w życiu ktoś się zaczął mną przejmować. Moje zaufanie jest zdobyć bardzo trudno i nie chcę się na niej zawieść.

***
Heej !! I jak rozdział ? W opowiadaniu pojawiła się nowa osoba - Sue, co o niej myślicie ? Da radę obronić Rosalie, czy dołączy do Amandy ? :)

sobota, 17 sierpnia 2013

2. " You are pregnant ? "

wtorek

Obudziłam się na twardej, drewnianej podłodze. Z trudnością zdołałam się z niej podnieść, zataczając się kilkakrotnie przy tym. Było mi bardzo słabo, a obraz w mojej głowie wydawał się robić fikołki. Z całym swoim ciężarem opadłam na łóżko, które wydało z siebie nie przyjemny dźwięk. Złapałam swoją głowę w obie ręce i ponownie zamknęłam powieki. Usłyszałam brzęczenie telefonu. Po omacku wymacałam materac w poszukiwaniu komórki. " SZKOŁA", nadawcą wiadomości była mama. Po wczorajszym incydencie nie odezwała się do mnie ani słowem. W sumie to dobrze bo przynajmniej nie musiałam słuchać jej zrzędzenia. Mój żołądek zacisnął się a do mojej buzi napłynął gorzki smak. Jak najszybciej pobiegłam do toalety i zwymiotowałam. Pierwszy raz czułam się tak źle. Przyłożyłam swoją drżącą dłoń do czoła, aby sprawdzić temperaturę. Z tego co wyczułam nie był to tylko zwykły stan podgorączkowy, ale bardzo wysoka gorączka. Obraz w mojej głowie kręcił się dookoła. Przytrzymując się ścian, ruszyłam z powrotem do pokoju. Chwiejnie podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki oraz kremową koszulę. Ubierając się, przytrzymywałam się wszystkiego czego tylko mogłam, aby nie upaść. Całe moje ciało się trzęsło. Było mi cholernie zimno, a do tego poczułam jak znów bierze mnie na wymioty. Najszybciej jak mogłam podreptałam do toalety. Przykucnęłam nad ubikacją i zwróciłam zawartość żołądka. Jedynym plusem w tym wszystkim jest to, że mam swoją własną łazienkę, więc mama nie słyszy co się ze mną dzieje. Spojrzałam na zegar, stojący na szafeczce nocnej. Pokazywał godzinę 7:30, więc to oznacza już tylko jedno. Musze iść do najbardziej znienawidzonego miejsca przeze mnie i zmierzyć się z królową panną Clark. Powoli wyszłam z pokoju i szybko złapałam się poręczy schodów. Schodziłam wolno, chwiejąc się na boki. Z każdym kolejnym wykonanym ruchem, mój żołądek robił obrót. Obraz w mojej głowie robił dosłownie to samo. W końcu zeszłam na dół i rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam moją mamę stojącą w rogu salonu z talerzem, na którym były kanapki. Na samą myśl o jedzeniu skrzywiłam się. Zrobiłam gwałtowny krok w przód, czego zaraz pożałowałam. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność, w oddali słyszałam wołanie mojego imienia, a później już nic. Wszystko ucichło.

paręnaście minut później 

Zamrugałam kilkakrotnie, a moim oczom ukazała się mama. Siedziała koło mnie na podłodze, cała zapłakana. Głaskała delikatnie moją dłoń. Poruszyłam się lekko, na co moja mama od razu zareagowała. Wytarła mokre policzki i przeniosła swój wzrok na  mnie.
- Jak się czujesz ? - Zapytała cicho. Okropnie, źle, paskudnie, ohydnie to właśnie chciałam jej powiedzieć, ale zaraz pewnie chciałaby mnie zabrać do szpitala, a to by było wykluczone.
- Dobrze - Skłamałam. Jej wzrok stał się surowy. Och, czyżby mamusia pierwszy raz zobaczyła, że jej córeczka nie mówi prawdy ?
- Nie kłam. - Nakazała. Dotknęła mojego, zapewne gorącego policzka. - Masz wysoką gorączkę. - Powiedziała stanowczo. Brawo !  Powiedz mi coś czego nie wiem ! - Możesz wstać ? Musisz położyć się do łóżka. - Weź kobieto przestań udawać, że Ci na mnie zależy i że się martwisz, bo i tak nie uwierzę. Wolno podniosłam się z podłogi, aby zapobiec nadmiernemu bólowi głowy. Poszłam na górę do pokoju. Mama cały czas szła za mną. Nagle mój żołądek znowu się zacisnął. Pędem pognałam do toalety. Wyszłam z niej po jakimś czasie i zobaczyłam osłupiałą mamę.
- Rosalie - Zaczęła. - Czy Ty, czy Ty jesteś w ciąży ? - Zapytała, jąkając się. Jak ona może ? Tego się już kompletnie nie spodziewałam. Ona myśli, że zdejmuję majtki przed każdym ?! Mam już dość jej i tego całego pieprzonego świata !
- Nie ! - Wrzasnęłam. Ręką wskazałam na drzwi. Chciałam, żeby ta kobieta jak najszybciej opuściła ten pokój. Nie chcę jej widzieć. - Wyjdź. - Syknęłam.
- Ale, Rosalie
- Nie chcę Cię już słuchać, wyjdź ! - Przerwałam jej. Mama przez jakiś czas stała nieruchomo, ale już po chwili wyszła z pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam powieki. Moje myśli kręciły się wokół pytania mojej matki. Całymi  dniami siedzę w domu, jedyne gdzie wychodzę to do szkoły, a czasem z matką na zakupy, więc do cholery jak mogłabym zajść w ciążę ?! To bolało, bardzo bolało, że moja własna rodzicielka ma o mnie takie zdanie. Przecież to niedorzeczne. Przewróciłam się na bok i czekałam na sen.

***
Jak wrażenia ? :) W ogóle to chciałbym Wam bardzo podziękować, że trzymacie się zasady -Wy komentujecie ja dodaję rozdział ! To bardzo miłe z Waszej strony na prawdę ! :3 Te wszystkie komentarze bardzo motywują. Mam nadzieję, że na nowy rozdział nie będziecie musieli długo czekać, to tylko zależy od Was i od tego czy pozostawicie swoje opinie poniżej ;) Kocham Was mocno ! Do następnego ! <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

1. " Now you see how looks my life "

poniedziałek

" Życie jest piękne" - Tsa, ciekawe czyje, bo na pewno nie moje. Co to za życie bez przyjaciół, bez jakichkolwiek perspektyw ? Jest beznadziejne czyli dokładnie takie jak moje. Wiem, że prędzej czy później się zakończy. Wolałabym to prędzej. Kompletnie nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego ja żyję ? Dlaczego jestem skazana na wieczny ból ? Czemu Bóg akurat mi wymyślił taki los ? Skoro już od początku wiedział, że będę przechodzić przez tyle cierpienia, to po co mnie stworzył ? Jestem sama, zupełnie sama na tym okropnym świecie. Nie mam nikogo, no oczywiście wykluczając moją mamę, która twierdzi, że przynoszę jej wstyd. Chcę stąd uciec, chcę się stąd wyrwać i pobiec jak najdalej, przed siebie.
- Ej Ty, łap ! - Ktoś krzyknął z drugiego końca sali gimnastycznej. Zanim zorientowałam się do kogo to było, piłka uderzyła mnie prosto w głowę. Wszyscy obecni na lekcji wybuchli głośnym śmiechem.
- Nic Ci nie jest ? - Zapytała wysoka i szczupła brunetka. Szczerze i z całego serca jej nienawidzę. Ta pusta lalka należąca do szkolnej elity zawsze odkąd pamiętam uprzykrzała mi życie.
- Nie - Syknęłam i spiorunowałam ją wzrokiem.
- No wiesz, zawszę mogę Ci pomóc - Powiedziała przesadnie miłym głosem, a za nią wszyscy zaczęli chichotać. Ona może mi pomóc ? Jestem bardzo ciekawa jak i w czym.
- Mogę Ci pomóc stoczyć się na samo dno. - Palcem pokazała na ziemię.- O ile jeszcze tam nie jesteś Lutz. - Znowu wszyscy wybuchli śmiechem, a moje oczy zapiekły od płynu, który się w nich zbierał. Odwróciłam się napięcie i wyszłam z z sali. Jestem pośmiewiskiem całej szkoły przez tą szmatę - Amandę Clark. Bestia wybrała sobie na cel osobę, która nigdy nie weszła jej w drogę i której imienia nawet nie zna, czyli mnie. Przez te wszystkie lata dręczyła mnie i poniżała. A ja nie potrafiłam i nie potrafię się jej postawić. Wyszłam ze szkoły i ruszyłam do domu. Miałam gdzieś to, że opuściłam połowę lekcji. Ogólnie mam w nosie tą całą szkołę. Nienawidzę tej budy. Chodzę tam bo muszę, gdyby nie była obowiązkowa po prostu bym ją olała, chociażby dlatego, żeby nie oglądać twarzy Amandy. Włożyłam w uszy słuchawki i włączyłam jedną z moich ulubionych piosenek. " As long as you love me " Justin'a Bieber'a rozbrzmiewało w moich uszach, gdy wolnym krokiem zmierzałam do domu. Teraz czeka mnie kolejne poniżenie tylko, że ze strony osoby, która powinna być moją najlepszą przyjaciółką, a niestety jest wrogiem.
- Już jestem ! - Zawołałam, otwierając drzwi dużego, białego domu. To, że jest duży nie oznacza, że jesteśmy nie wiadomo jak bogate. Po prostu osoba, która chciała go sprzedać musiała pilnie wyjechać i przystała na sumę, którą zaproponowała jej moja mama.
- Obiad ! - Wrzasnęła matka. Po cichu weszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Biorąc małe kęsy kurczaka wpatrywałam się w odwróconą do mnie plecami kobietę.
- Boże co to za dziecko ! W ogóle się nie słucha ! Czym ja sobie na to zasłużyłam ? Boże, musiałeś mnie ukarać taką dziewuchą ?! - Mówiła sama do siebie. Okeej, ona powinna jak najszybciej skonsultować się z jakimś specjalistą, żeby nauczył ją szacunku do własnej córki.
- Mamo, do cholery, ja tu siedzę ! - Warknęłam. Wstałam od stołu, zabrałam talerz z jedzeniem i rzuciłam go na blat.
- Rosalie, zachowuj się ! - Krzyknęła.
- Słucham ? Ja się świetnie zachowuję . To Ty się mnie non stop czepiasz. Co zrobię to wszystko źle ! Przyznaj się, o wiele lepiej by Ci było beze mnie ! Tak wiele bym dała, żeby mieszkać z ojcem. Nie dziwię się, że Cię zostawił ! Jesteś zwykłą jędzą ! - Wybuchłam. Wszystko ze mnie uleciało. To co jej powiedziałam było czysta prawdą. Nie żałuję tego ani trochę. Ona powinna się wstydzić tego, że przez całe życie swojego dziecka znęcała się nad nim psychicznie. W oczach mojej matki pojawiły się łzy. Bardzo dobrze, niech płacze, niech zobaczy jak to jest. Mimo, że nie lubiłam widoku mojej mamy płaczącej to teraz chciałam zobaczyć jak ją to zabolało. Ja pokazywałam to przez cały czas, ale jej to nie obchodziło.
- Gówniaro ! Jak możesz ?! Szacunek do matki się należy ! - Krzyknęła. Wpatrywałam się w jej oczy pełne łez. Ta kobieta nic nie rozumie. Nic o mnie nie wie, ona mnie nie zna.
- Szacunek do córki również. - Syknęłam i wbiegłam po schodach na górę, do pokoju. Moje serce pękało pod wpływem ilości bólu, którego codziennie przyjmowało z nadmiarem. Z płaczem rzuciłam się na łóżko. Schowałam głowę w poduszkę, aby stłumić krzyk, który wydostał się z mojego gardła. Każdego dnia  zmagam się z problemami tysiąc razy większymi niż przeciętna nastolatka. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Jedyne co mogę zrobić, to zamknąć się w swoim małym idealnym świecie i żyć w nim do czasu kolejnego poniżenia. Skuliłam się na łóżku, chowając twarz w dłonie. Cały pokój wypełnił się moim głośnym szlochem. Boże, proszę Cię pomóż mi, pomóż mi to przetrwać. Zmień mój los na lepszy, albo po prostu pozwól mi umrzeć. Wątpię, że  to pierwsze zadziała, dlatego wybrałabym to drugie. Sama nie mam odwagi tego zrobić, odebrać sobie życia. Za bardzo się boję. Dlatego proszę Cię Boże, zrób to sam, szybko i bezboleśnie, proszę. Moje całe ciało się trzęsło. Próbowałam uspokoić oddech, ale bezskutecznie. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do lustra. Przeraziłam się na widok jaki tam zobaczyłam. Wyglądałam jak gówno. Moje policzki były całe czarne od tuszu. Oczy czerwone, a wory pod oczami duże i sine. Podreptałam do szuflady i znalazłam w niej chusteczki do demakijażu. Wróciłam do lustra i dokładnie wytarłam moją twarz. Włosy związałam w kucyka i usiadłam do biurka, aby odrobić pracę domową. Nadrobiłam materiał z lekcji, na których mnie nie było i odpaliłam swojego laptopa. Zalogowałam się na Facebook'u i Twitter'ze. Moją uwagę przyciągnęła jedna wiadomość. " Jak tam główka ? Może od tego uderzenia coś Ci się polepszyło ? Co ja gadam, na pewno nie, Tobie już nic nie pomoże, idiotko. Jesteś jednym, wielkim gównem, które jest na samiutkim dnie. Mam nadzieję, że się do tego przyzwyczaiłaś, a jeśli nie to z chęcią Ci pomogę. Znasz mnie mogę zrobić wszystko. Powodzenia debilko. - Amanda " Po moich policzkach zaczęły spływać kolejne  strugi łez. Teraz widzisz jak wygląda moje życie i czemu go tak nienawidzę ?


***
No to jest pierwszy rozdział ! Mam wielką nadzieję, że Was nie zawiodłam. Dziękuję Wam bardzo za te miłe komentarze pod prologiem. Jesteście świetni ! :) <3 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Prolog

Samotność ? Co to właściwie jest ? Z naukowego punktu widzenia jest to zjawisko subiektywnie odczuwalne. Stan emocjonalny człowieka wynikający z braku pozytywnych relacji z innymi osobami. Stan bez miłości, uczucia skierowanego do osoby, połączonego z pragnieniem dobra. Stan bez szczęścia, emocji spowodowanej doświadczeniami ocenianymi jako pozytywne. Jest to stan pełen bólu, czyli przykrego i negatywnego wrażenia zmysłowego i emocjonalnego. Stan, w którym cierpienie jest na porządku dziennym. Wyjaśnię to teraz nieco prościej. Czy kiedykolwiek zostałeś odrzucony ? Czy kiedykolwiek myślałeś, że wszystko i wszyscy są przeciwko Tobie ? Nie masz na kim polegać ? Wszystkie problemy spadają na Ciebie tak nagle i jest ich coraz więcej, a nikt nie jest w stanie Ci pomóc i pocieszyć chociażby tymi durnymi, często pustymi i nic nie znaczącymi słowami "Wszystko będzie dobrze " ? Pomimo posiadania wielu znajomych, czujesz się jakbyś na Ziemi był jedynym człowiekiem ? Potrzebujesz z kimś porozmawiać, wyżalić się, ale masz wrażenie, że nikt nie chce Cię słuchać ? Czujesz się jak pieprzony odrzutek ? Tego stanu nie da się opisać słowami. Możesz wyjaśniać go naukowo, ale nigdy nie dowiesz się jak to jest. To wszystko dzieje się w Twojej głowie, w umyśle. Nie jest to zwykłe złe samopoczucie.W samotności jest wiele cierpienia i bólu. Osoba samotna na większość tych pytań powyżej odpowie krótko - "tak". Z niewyjaśnionych dotąd powodów takich ludzi jest coraz więcej, do nich nalezę również ja - Rosalie Lutz , zwykła siedemnastolatka mieszkająca w Londynie, mieście do którego każdy człowiek pragnie przyjechać, uważając je za kolejny cud świata. Wbrew pozorom nie jest ono takie świetne jak się wydaje. Życie tu nie jest kolorowe wręcz przeciwnie jest koszmarem. Zastanawia Cię pewnie jak to możliwe, że dziewczyna w moim wieku wie tyle o znaczeniu słowa " samotność " otóż to, przez te siedemnaście lat przeszłam o wiele więcej niż powinnam. Z samotnością zmagam się już od dłuższego czasu, ale czy znajdę kogoś kto mnie od niej uwolni ? Kogoś kto wyrwie mnie z tego piekła zwanego " SAMOTNOŚCIĄ " ?



***
Cześć ! No to mamy prolog :3 Mam nadzieję, że zapowiada się ciekawie, co ? Na początku chcę Was ostrzec, że w opowiadaniu pojawią się wulgaryzmy i scenki +18, więc jeśli nie przepadasz za takimi historiami, w których są one zawarte, po prostu nie czytaj :) Druga rzecz chyba najważniejsza, kierujmy się zasadą Wy komentujecie ja dodaję rozdział. Musimy działać razem, więc tak samo Wy jak i ja mam nadzieję, że będziemy się do tego stosować. Za jakiś czas powinien pojawić się zwiastun opowiadania ;) Jeszcze jedno, w razie jakichkolwiek pytań znajdziecie mnie tutaj @Domixon :)